Rozdział 1.2

9.9K 284 58
                                    

Zjechałam więc windą i teraz musiałam tylko znaleźć swojego opiekuna wśród wielu białych kitli. Najbardziej racjonalnym rozwiązaniem wydawało się spytać pierwszą napotkaną osobę. Byłam pewna, że wszyscy znają tutejszego pediatrę. Koło recepcji stała młoda pielęgniarka. Postanowiłam podejść. 

– Dzień dobry – zaczęłam. – Szukam doktora Austina. 

 Młoda kobieta podniosła brwi, marszcząc przy tym czoło. 

– Jestem jego nową stażystką – dodałam po chwili. 

– Ach, tak... naturalnie – zaśmiała się.– Doktor jest tam. – Wskazała palcem. – Właśnie rozmawia z mamą małego pacjenta. 

 Powędrowałam wzrokiem za jej palcem i nogi się pode mną ugięty. Chryste Panie. Niemożliwe. Przed sobą widziałam mężczyznę, którego wczoraj rano miałam oglądać ostatni raz w życiu. 

– Pójdę go zawołać, właśnie przed chwilą o ciebie pytał – zaproponowała pielęgniarka.  

– Ależ nie trzeba... – Próbowałam ją powstrzymać, ale było już za późno. 

Dziewczyna w pośpiechu poszła w jego stronę. Natomiast ja chciałam jak najprędzej opuścić ten rozpoczynający się koszmar. Co mam teraz zrobić? Moje myśli krzyczały: „Uciekaj!", a serce waliło niczym młot. Zrobiło mi się słabo i oblały mnie zimne poty. Nie myśląc racjonalnie, schowałam się za wielki wózek z lekami. Byłam niczym ostatni tchórz. Dlaczego takie rzeczy przydarzały się akurat mnie? Siedziałam schowana za wózkiem cicho jak mysz i rozważałam różne opcje. Muszę jakoś się stąd wydostać, ale jeśli to zrobię, mój wymarzony staż przepadnie na zawsze. Walczyłam z rozsądkiem w swojej głowie, zaciskając dłonie na plastikowym okuciu wózka na kółkach. 

– Ukrywasz się przed kimś? Do moich uszu dotarł męski lekko zachrypnięty głos. 

 Zadarłam głowę i zobaczyłam szczupłego młodzieńca w białym rozpiętym fartuchu. Pod spodem dostrzegłam czarną koszulkę z napisem „Jestem bogiem". Bujne, gęste kasztanowe loki upięte miał w niechlujny kok. Zabawne było, że wyglądał w nim lepiej niż ja w swoim. 

– Jestem nową stażystką – odpowiedziałam. 

– I dlatego się ukrywasz? – Patrzył na mnie uważnie zielonymi oczami, jakbym była bardzo interesującym obiektem. 

– Nie, zawiązywałam tylko sznurówkę. – Starałam się jakoś wykręcić. 

– Nie masz sznurówek w butach – zauważył. 

 Cholera, że też musiałam trafić na Sherlocka Holmesa.  W tym momencie usłyszałam, jak pielęgniarka informuje lekarza o moim przybyciu. Rany, co mam zrobić? On tu idzie. Panikowałam, kręciłam się niespokojnie, wycierając kropelki potu z czoła. Młodzieniec w kitlu ukucnął obok mnie. 

– Muszę wiedzieć, przed kim się ukrywamy – wyszeptał. 

– My? – zapytałam zdziwiona. 

– Oczywiście, podoba mi się ta misja, tylko musisz mnie wdrożyć w szczegóły. Jestem Marcel. – Podał mi rękę. 

 W tej samej chwili obok naszej kryjówki stanęła pielęgniarka wraz z doktorem. 

– Tutaj ją zostawiłam, mogłabym przysiąc. 

 – Marcel, wytłumacz mi, proszę, dlaczego siedzisz za tym wózkiem? – Usłyszałam znany mi już męski głos. 

– Ukrywam się – odpowiedział Marcel szeptem. 

– Przed kim? – spytał doktor. 

– Jeszcze nie wiem. 

– Dosyć tego, skończ te swoje durnoty. – W jego głosie słychać było lekką irytację. 

STAŻYSTKA [WYDANA] PREMIERA 16.08.2023Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz