rozdział 7. " to są jakieś żarty"

159 16 2
                                    

Wstałam niepewnie.

- To ja- powiedziałam drzacym głosem.

- Została pani wezwana na na wojnę w Ukrainie w roli samarytanki.

- Ma pani 5 minut na przebranie się.

Wstalam, oddałam test i wzięłam od mężczyzny mundur. Poszłam do łazienki. Nałożyłam na siebie mundur, zwiazalam włosy w dwa warkocze i wróciłam do sali. Mezczyzna podał mi opaske na ramię z napisem " Ratownik medyczny".

Wyszłam z sali. Wszyscy moi znajomi popatrzyli na mnie ze zdumieniem. Wsiadłam do brudnego samochodu terenowago. Chciało mi się płakać.

- Pojedziemy teraz po pani konia- powiedział sucho źołnierz.

- Czeka panią 1 dniowe szkolenie, a jutro wleci już pani ze swoim koniem na front.

Nie odpowiedziałam.

Gdy zajechalismy na miejsce wyprowadzilam Hipnozę z boksu. Mezczyzna poinformował mnie ze kulbake i resztę wyposażenia dostanę w obozie. - Wystarczy Pani tylko kantar. Konik grzecznie wszedł do przyczepy. Pojechaliśmy do obozu na samej granicy państwa. Wstawilam Hipcie do nowego boksu i poszłam odebrać wyposażenie, które składało się z rzeczy dla konia, broni i apteczki. Przeszłam szkolenie samarytanki z oceną celujacy. Około godziny 0 poszłam do stajni i usiadlam na leżącej Hipnozie. Przesiedzialysmy tak całą noc.

Marzenia nie do wyrzucenia tylko do spełnieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz