20. Taniec dżdżownicy

543 49 8
                                    

- Nie będę w tym uczestniczyć. - podsumował Remus kilka godzin później. - Takie wieczorki zawsze kończą się źle, konformistyczna bzdura.

- Nie wiem co powiedziałeś, ale się nie zgadzam - odparł James prawie wysypując zawartość miski słodyczy przez nieudolny skok nad znikającym stopniem.

- Chodzi o to, że zrobicie Dorcas tylko nadzieję - powiedział Lupin szeptem, korzystając z chwilowej nieobecności Blacka.

- Co to według ciebie znaczy? - ciągnął Potter.

- Dobrze wiesz, że jest zakochana w Syriuszu od dawna - syknął w jego stronę.

- Lupin, przecież my chcemy tylko zjeść dobre jedzenie i spędzić miło czas. - dodał Peter, ale zamilkł gdy Remus rzucił im zabójcze spojrzenie.

Gdy dziesięć minut później chłopcy znaleźli się na błoniach obawy szatyna jeszcze bardziej się zwiększyły i choć maskował je troską o uczucia Dorcas i innymi losowymi wymówkami po prostu przerażała go wizja spędzania czasu z kimś innym niż Huncwoci, a sama myśl o tym, że Syriusz tak szybko przystanął na urządzenie ogniska z dziewczynami nie chciała do niego dotrzeć. Dziewczyny to strasznie dziwny gatunek - pomyślał i udał się za Jamesem i Peterem, którzy byli już w połowie drogi nad jezioro.

- To gdzie jest ta szkarada? - zapytał Potter odkładając torbę z jedzeniem na ziemi.

- Nie wiem, miał tu czekać - odpowiedział Pettigrew. Nikt nawet przez chwilę nie musiał zastanawiać się o kogo chodzi.

- Chłopaki, róbcie co chcecie, ale beze mnie. Nie mam ochoty na spotkania towarzyskie. - wtrącił Lupin ostentacyjnie wskazując kciukami w stronę zamku.

- Dobra Rem, mam pomysł - odparł głos tuż obok niego - oto Syriusz we własnej osobie jakby wyrósł z podziemi.

- On też skończy się wybuchiem? - zapytał zaszczycając chłopaka krótkim spojrzeniem.

- Nie, to raczej pewnego rodzaju układ

- Wiem o czym myślisz, nie wciągnięsz mnie w to - wtrącił Potter przyjmując pozycję bojową.

Black pokazał mu język i znów zwrócił się do Lupina. - Pójdziemy z tobą do biblioteki albo skołujemy Ci czekoladę

- Do biblioteki macie zakaz wstępu przez najbliższy tydzień - odparł natychmiast Remus. - Poza tym i tak bym was tam nie wziął

- A co z propozycją z czekoladą? - Zapytali równocześnie Syriusz i James, który uznał to za bezpieczniejszą opcję niż wizyta w bibliotece. - Połączone umysły geniuszy - dodali chwilę później i przybili ze sobą piątkę.

Lunatyk złapał się za nasadę nosa obdarzył całą trójkę nienawistym spojrzeniem i po chwili odparł. - Ale nie będziecie mnie wyciągać na wasze nocne eskapady po zamku.

Chłopcy przytakneli, ale nie zdążyli zacząć rytuału polegającego na dziękowaniu Remusowi, bo pojawiły się Heather i Marlena.

- Nic jeszcze nie zrobiliście? - zapytała Marlena po tym jak przywitały się z Huncwotami.

- Przynieśliśmy jedzenie. - prychnął James, a po chwilu dodał - A ty niby co zrobiłaś?

McKinnon nie odpowiedziała tylko ostrożnie wyjęła spod skórzanej kurtki butelkę złocistego napoju.
Oczy Syriusza zaświeciły się, a w tym samym momencie Remus zrobił oburzoną minę i już nabierał powietrza żeby wygłosić swój monolog.

- Ludzie, nie będę brać za was odpowiedzialności jeśli wrócicie do zamku w stanie poważnego upojenia alkoholowego. - rozejrzał się po zgromadzonych zatrzymując swój wzrok na dłużej na stojącym obok Blacku. - Poza tym macie po czternaście lat.

- Remusie, nie przejmuj się to nie ognista, tylko mój rodzinny specjał. - odparła dziewczyna z przekonaniem. - Lily nie pozwoliłaby tym głupkom się upić. - dodała i poklepała go po plecach.


To co rozpalamy ogień? - zapytała Heather po czym klasnęła w dłonie i zabrała się za zbieranie drewna. Reszta jedynie wzruszyła ramionami i dołączyła do dziewczyny.

Kwadrans później pojawiła się Dorcas z dokładnie ułożonymi włosami, ubrana w śliczną błękitną sukienkę i Lily, rudowłosa choć wyglądała na zmęczoną szczerze się uśmiechała.

- Cześć! - zagadnęła Meadowes, a większość zgromadzonych zwróciła się w jej stronę i również się przywitała.

- Wszyscy są? W takim razie idziemy, idziemy moi drodzy. - odparł Syriusz i poprowadził grupę w stronę jeziora, a następnie przez krzewy w głąb małego lasu otaczającego zamek póki nie znaleźli się na sporych rozmiarów polanie.

- Znaleźliśmy tą miejscówkę na drugim roku. - odparł James na widok zdezorientowanych min dziewczyn i Remusa.

Polana była prawie idealnym okręgiem pośrodku, którego znajdował się nie dużych rozmiarów punkt z popiołu i resztek drewna, które uniknęło spalenia. Wokół miejsca na ognisko były dwa pnie ściętych drzew, które kiedyś musiały górować w owym lasku ponieważ były wyjątkowo szerokie i kilka przewalonych pni, które ktoś musiał tu ułożyć właśnie po to by spełniały rolę ławek.

- Nikt tu wcześniej nie trafił? - spytała podejrzliwie Evans.

- Skąd mam wiedzieć, te poziome pniaki my tu ściągnęliśmy, ale ścięcie tych tutaj - Syriusz wskazał na szerokie pnie. - to już nie nasza sprawa. Przysięgam - uniósł ręce w obronnym geście i głupio się uśmiechnął.

- Chciałam przypomnieć, że ja przyszłam tu jeść - wtrąciła Mary zwracając uwagę Lily, która piorunowowała Blacka spojrzeniem.

- Więc jedzmy! - wykrzyknął James unosząc ręce w zapraszającym geście i zabrał materiały na ognisko od Heather, Marleny i Petera.

Kilkanaście minut później Syriuszowi i Jamesowi w końcu udało się rozpalić ogień, a po kolejnym kwadransie wszyscy śmiali się i już nikt nie czuł się spięty. Remus i Lily dyskutowali w najlepsze o niedawno przeczytanych książkach, Heather, Marlena i Dorcas świetnie dogadywały się z Jamesem i Syriuszem, a Peter zdecydował się otworzyć przed Mary, z którą od razu znalazł nić porozumienia.

Kolejną chwilę później Potter i Black dostali kurs pieczenia pianek, po tym jak spalili przynajmniej pół paczki tych słodyczy, a Murphy próbowała nauczyć ich kroków tanecznych zachęcona do tego przez resztę towarzystwa.

- Bez sensu - odparł James gdy jego taneczne ruchy przypominały bardziej taniec dżdżownicy.

- Nie przejmuj się Jimmy, z takim darem po prostu trzeba się urodzić to nie twoja wina. - rzucił szyderczo Syriusz wykonując swój beznadziejny taniec, którym bez wątpienia mógłby wezwać jakiegoś miłego demona.

- Dobrze, że ty tak świetnie tańczysz. - dodała Heather nie ukrywając ironii w głosie, spotykając się z aprobatą w postaci śmiechu tych, którzy jeszcze słuchali.

Gdy długowłosy już chciał odpowiedzieć koleżance wszyscy ucichli słysząc szmer w krzakach tuż obok nich. Chwilę później zza jednego z krzewów wystrzeliły niezidentyfikowane iskry pochodzące z czyjejś różdżki. Nikt nie musiał się odzywać bo wszyscy natychmiast pobiegli w przeciwną stronę chowając się między drzewami, jedynie Remus został w tyle chcąc zgasić ogień, a Syriusz gdy tylko to zobaczył rzucił się w jego stronę mocno łapiąc go za rękę i ciągnąc w stronę reszty.

***

Mały Futerkowy Problem || WolfstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz