Grzeszny List do Laury nr 3

362 10 18
                                    

Droga L.

    Dziękuje ci za przysłanie mi opisu twojej randki. Była gorąca i … romantyczna?

  Jestem pod wrażeniem, tego jak Wojak cię potraktował i widać facet ma maniery. Może zatrzymasz się przy nim na dłużej? Kto wie? Cieszę się, że jesteś zadowolona i z twojego listu można to było łatwo wyczuć. Zasługujesz na super faceta, który będzie cię szanował i kupował ci kwiaty. Byłam pewna ze takich dżentelmenów już nie robią, ale się myliłam i bardzo mnie to cieszy.
 
  U mnie w pracy ostatnio odbył się zjazd integracyjny. Nigdy na nie jeździłam, bo byłam mężatka, a po rozwodzie, nie chciałam zacząć się nagle na nich pokazywać. Jednak na ten postanowiłam się wybrać.
 
  Odbywał się nad morzem. Dawno tam nie byłam więc postanowiłam pojechać. Wyjazd był w piątek. Była opcja jazdy autobusem, a niektórzy jechali własnymi samochodami. Ja wybrałam autobus. Nie chciało mi się jechać samochodem. Choć osobiście wolałabym pociąg to chciałam się w autobusie zintegrować przynajmniej z częścią grupy. Żeby na miejscu nie być zupełnie wyobcowana osobą.

   Z mojego zespołu jechało trzech chłopaków, a chciałam znać trochę więcej ludzi. Wsiedliśmy do autobusu. Miejsc było mnóstwo więc zajęłam swoje i miałam nadzieję, że mimo wszystko będę jechała sama. To mi się udało. Położyłam obok siebie swoją torbę i rozłożyłam siedzenie. Kiedy autobus się zapełnił i wszyscy byli gotowi ruszył. No i się zaczęło...

  Każdy zaczął wyciągać alkohol, ja też miałam butelkę wina. Oczywiście zakręcanego. Wyjęłam swój turystyczny kieliszek do wina i zaczęłam sączyć powoli. Zaczął się gwar. Chłopaki dokazywali. Ci z mojego zespołu zagadywali do mnie. Było wesoło.

  Nagle zawołali kogoś do nas:
- Maks, Wojtek chodźcie do nas! - krzyknął Krzychu (wiesz to ten co się trochę do mnie zlecał, mówiłam ci o nim) i Maks oraz Wojtek dołączyli do nas z butelkami wódki, a raczej nalewek wiśniowych. Przedstawili mi się i usiedli na siedzeniach obok. Tzn.  Wojtek, bo Maks zapytał czy może usiąść koło mnie. Głupio mi było odmówić, nie chciałam wyjść na gbura.

Może, nie tak.

   Nie chciałam pokazywać rogów od samego początku. Maks usiadł koło mnie i wyciągając mi mój elegancki, plastikowy kieliszek z ręki zapowiedział:

    - Przestań pić ten kompot dziewczyno, napij się z nami nalewki mojej mamy! – podał mi mały szklany kieliszek i nalał do niego nalewki.

   Kiedy już każdy miałam kieliszek w ręku Maks popatrzył na mnie i puszczając oko powiedział:

- Może mały bruderszaft?

   Zaśmiałam się, bo właśnie przyszedł czas na moje błyskotliwe teksty:

- A co ty my jesteśmy na Sylwestrze w barze mlecznym Apis w stanie wojennym, czy jak?

  Chłopaki ryknęli śmiechem, tylko Maks nie i patrząc mi w oczy powiedział:

  - Szanowna Pani, się tak nie oburza, ja chciałem tylko zagaić rozmowę i ewentualnie cmoknąć co nie co, ale widzę będę się musiał bardziej postarać, bo Pani z tych zadziornych, lubię takie – i puścił mi oko.

  No czujesz gościa? Lauro, on tak z marszu, że mu się ze mną cmokać chciało, ale ja nie dałam za wygraną:

  - Cmokają to się dzieci w przedszkolu, albo starsze panie na powitanie w kole gospodyń wiejskich – kpiłam.

  Chłopaki znowu ryknęli śmiechem, a ja z nimi. Tylko, że Maks… no cóż nie śmiał się wcale.

  Uniósł kieliszek do toastu i patrzył mi w oczy. Kiedy i ja uniosłam rękę on zaplótł swoje przedramię wokół mojego tak, że nie miałam wyjścia i musiałam z nim się tak napić. Kiedy już słodka nalewka zaczynała spływać mi do gardła on nachylił się na to cmoknięcie niby i kurwa zonk. 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 25, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

List do Laury nr 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz