- Co?- Czuję i słyszę mocne klepnięcie w jeden z pośladków- Co ty robisz?!
- Licz!- Krzyczy, a przez moje ciało przechodzą ciarki bólu jak i podniecenia.
- Ale...- Zamykam się kiedy Lauren zdejmuje pasek ze spodni.
- Teraz poczujesz co to ból.- Nachyla się i szepcze mi do ucha. Czuje niespodziewany mocny ból, który nie jest w cale przyjemny.- Licz do cholery!- Krzyczy.
- Jeden.- Przełykam ślinę i zamykam oczy kiedy czuję drugie mocne uderzenie.- Dwa.- Z moich oczu wypływają łzy za trzecim razem.- T-trzy.- Jąkam się, a Lauren niewzruszona moimi mokrymi policzkami, uderza mnie czwarty raz.- Cz-czter-ry.- Czuję jak moje pośladki pulsują przez czarny pasek.- Pięć-ć- Mówię szeptem. Lauren niespodziewanie całuje moje pośladki. Daje to przyjemne uczucie lecz wciąż mocno mnie bolą i wątpię, że dzisiaj usiądę.
- Przepraszam, kochanie.- Próbuję wstać, ale nie udaje mi się to i z powrotem opadam na kolana zielonookiej.- Nie wstawaj, położę Cię.- Bierze mnie na ręce i kładzie na łóżku. Lęże oczywiście na brzuchu, bo pewnie brunetka wie, że nie dam rady na plecach.- Boli bardzo?- Kładzie się obok mnie i chce mnie przytulić, ale odsuwam się.
- Nie dotykaj mnie.- Syczę przez zęby.
- Camila, przepraszam, ale powinnaś ponieść karę za swoje zachowanie.- Mówi to tak spokojnym tonem, który mnie irytuje bardziej z minuty na minutę.
- Karę za to, że mam chłopaka?- Prycham i odwracam się tyłem do kobiety.
- Mam nadzieję, że z nim zerwiesz.- Przysuwa się do mnie i przytula od tyłu, chcę się odsunąć, ale nie potrafię przez jej silne ramiona oplatające moją talię.
- Nie.- Chcę zobaczyć, która godzina, ale przypominam sobie, że telefon został w torebce, a ta znajduje się w salonie.
- Lepiej żebyś zdjęła spódniczkę.- Mówi.
- Chcesz jeszcze raz mnie „ukarać"?- Mówię w cudzysłowiu.
- Nie, chcę żeby materiał nie leżał na twoich wrażliwych teraz pośladkach.- Całuje mnie w szyję. Nie wiem czy zrobić do to brunetka powiedziała. Z jeden strony faktycznie może by mniej piekło, ale z drugiej, nie wiem na co ona wpadnie.- Spokojnie, nie dotknę Cię tam.- Po długich namysłach, stwierdzam, że zrobię to, co mi Lauren zasugerowała. Ściągam z siebie czarną spódniczkę i obracam się z powrotem na brzuch, żeby poczuć chociaż trochę zimnego powietrza.
- Nie chcę więcej dostawać takich kar.- Patrzę jej w oczy, a w nich widzę smutek. Skoro jest jej mnie żal, to po co to zrobiła?
- A ja nie chcę Cię więcej widzieć z tym chłopakiem.- Mówi. Wzdycham i odwracam się w jej kierunku, przybliżam się do niej i przytulam.
- On mi się naprawdę podoba.- Mówię w jej klatkę piersiową.
- A to nie ja Ci się podobałam?- Syczy i chce się odsunąć, ale próbuję ją powstrzymać.
- Podobasz nadal, ale... dopiero za 2 lata kończę szkołę, nie potrafię tak długo czekać. A Ashton to dobry chłopak.
- Jesteś jeszcze dzieckiem. Nic nie rozumiesz.- Mówi.
- Co mam zrozumieć?- Marszczę brwi.
- Nic ważnego. Lepiej jakbyś poszła do domu.- Moje serce rozpada się na kilkanaście kawałków w tym momencie.
- Dlaczego?- Szepczę w jej koszulkę.
- Chcę zostać sama.- Odsuwa się ode mnie i siada na końcu łóżka. Natychmiast się podnoszę i siadam za nią, po czym tego żałuję, bo czuję niemiłosierny ból dupy.
- Lauren.- Mówię, ale kobieta nie reaguje.- Czy ty coś do mnie czujesz?- Momentalnie się spina, ale szybko jej to spięcie mija. Kobieta zachowuje się bardzo dziwnie i obawiam się, że mogłaby faktycznie coś do mnie poczuć.
- Nie. Jesteś kolejną dziewczyną, która nic dla mnie nie znaczy.- Mówi i wstaje, a w moich oczach momentalnie zgromadziły się łzy. Sięgam po spódniczkę i ubieram ją.
Idę do salonu, gdzie wyciągam telefon z torebki i dzwonię do Ashtona, jest ulewa, a ja nie mam zamiaru być cała mokra.
- Hej kochanie.- Mówi przyjemnym dla ucha głosem, nie jest to ten sam co mojej nauczycielki, ale nadal jest miły.- Coś się stało?- Pyta, a ja otrząsam się z myśli.
- Um... hej. Nic się nie stało, po prostu dzwonię, bo strasznie pada, a jestem u znajomej i czy...- Przerywam mi.
- Podaj adres, a będę za kilka minut.- Uśmiecham się.- Na pewno wszystko dobrze?- Pyta kiedy pociągam nosem.
- T-tak. Wyślę Ci adres sms-em. Dziękuję.- Chcę się rozłączyć, ale słyszę jeszcze głos chłopaka.
- Dla Ciebie wszystko, misiu.- Za dużo trochę tych słodkich słówek, ale muszę się przyzwyczaić. Słyszę jak blondyn się rozłączył, więc wysyłam mu adres klatki obok tak na wszelki wypadek i zaczynam ubierać kurtkę.
- Zadzwoniłaś po swojego ukochanego?- Usłyszałam głos kobiety za sobą, ale nie zwracam na nią zbędnej uwagi. Ubieram moje trampki i chcę wyjść, kiedy czuję ucisk na ramieniu.
- Czego chcesz jeszcze, Lauren? Chciałaś żebym wyszła to wychodzę, w czym problem?- Odwracam się do niej zirytowana.
- W niczym. Udanego związku, oby tylko taki był.- Nierozumiem słów kobiety, ale zbytnio się tym nie martwię i wychodzę z jej mieszkanka.
-
Oj Lauren...