Droga powrotna do zamku minęła im w ciszy. Dopiero na błoniach dziewczyna odezwała się śmiejąco
- To co? Teraz będziesz musiał się mnie słuchać?
- Słucham? - spojrzał na nią - nie jesteś swoim ojcem.
- Ale jestem Czarną Panią, dziedzicem Salazara Slytherin, Kadmusa Peverella i Toma Riddle'a. Czy to nie jest wystarczające?
Severus tylko prchnął.
- Czarna Pani? - dołożył nauczyciel po chwili- nieźle się nazwałaś.
- To nie ja - westchnęła - ja bym wolała, żeby mówiono do mnie Rose, albo Rosabella. Ewentualnie Bella, albo Meropa - spojrzał na nią pytająco - aa, no tak. Meropa, tak na mnie mówił jakiś pan w ministerstwie parę lat temu. Nie przeszkadza mi to. To po babci. Ojciec tak do mnie mówi. Uważa, że skoro on jest Czarnym Panem, a ja jestem jedyną osobą, która jak on mówi "jest najbliższa jego osobie, a bynajmniej w tym dziedzicznym sensie", to będę Czarną Panią.
- Uważa cię za równą sobie? - zapytał zaciekawiony
- Skądże. Co nie zmienia faktu, że jestem dziedzicem Slytherina i innych. Tylko on jest idealny, a ja mogę być jak druga kropla wody. Bardzo podobne, ale nigdy nie są idealnie takie same. Zawsze parę atomów mniej.
- Dlaczego wcześniej nie powiedziałaś nic?
- Bo nie mogłam? Wszytko jest idealnie zaplanowane, tyle ze teraz się pare rzeczy pozmieniało.
- Jak Dumbledore się dowiedział?
- Jak się dowiedział? A skąd ja mam to wiedzieć? Głupi nie jest, choć mądry też nie. Gdyby był taki, jak inni uważają, już dawno wiedziałby. Uwierz, miał wiele faktów do połączenia.
Reszta drogi minęła w głuchej ciszy. Gdy już znajdowali się w lochach, bez słowa się rozdzielili. Następnego dnia na Obronie przed czarną magią Severus faktycznie nie unikał jej. Gdy podnosiła rękę, on udzielał jej głosu i za każdym razem przyznawał punkty dla Slytherinu.
Retrospekcja
- Co zrobisz, jeśli ktoś dowie się, kim tak na prawdę jesteś? - zapytał osłabionym głosem. Od jakiś 4 lat nie miał swojego ciała, ale pomimo to, radził sobie. Teraz był w ciele jakiegoś nauczyciela z Hogwartu, lecz Bella nie wiedziała, jakiego dokładnie, gdyż nie znała ich.
- Nie będę udawać, że jest inaczej. Będę dumnie unosić głowę wiedząc, że ktoś nie rozmawia z byle dziewczyną, a ze mną - odpowiedziała dumnie
- A co zrobisz, jeśli będą chcieli to wykorzystać przeciw nam?
- Będę uważać. Rozplanuję cały tok działań zależnie od czasu, gdy hipotecznie owa wiadomość wyjdzie na jaw. Uwzględnienie także, kto się o tym dowie. Będę pamiętać o właściwościach wszelkich eliksirów, z szczególnym uwzględnieniem Veritaserum. Oczywiście nie zapomnę o jego bezsmaku i braku koloru, czy barwy. Ale będę specjalnie uważać. Do tego jeśli uznam, że taka konieczność jest sensowna, umieszczę w fiolkach wszelkie istotne wspomnienia, a z głowy je wyrzucę, aby nikt nie wykorzystał ich przeciw nam. Jakoż znam się na zaklęciach niewybaczalnych, uwzględne działanie Imperiusa. ZAWSZE będę o krok w przód stawiając omylny pozór mojej słabości.
Voldemort patrzył na nią spokojnie. Był dumny, bardzo dumny, ale nie przyznał tego. Nie uczył jej tego, ale powiedziała to dokładnie tak, jak oczekiwał. A nawet lepiej.
Czuł w niej potencjał. Wiedział, że musi ją odpowiednio wychowywać, aby w przyszłości była godna stania u jego boku. Zdziwicie się, dlaczego więc nie wybrał sobie żony?
Po pierwsze - miłość. Nie ma czegoś takiego, a wszakże wiadomo, że to z tym kojarzy się małżeństwo
Po drugie - jaka kobieta? Żadna nie jest od Narodzenia wychowywana tak, jak on by tego pragnął
Po trzecie - krew. U jego boku stać może jedynie ktoś, kto jest temu godzien. Nie wystarczy czysta krew, musi to być krew Salazara Slytherina.
Jeśli się natomiast zastanawiacie, dlaczego córka, a nie syn, odpowiedź jest prosta. W tamtejszych czasach kobita zawsze była uznawana przez społeczeństwo za słabszą. Co najważniejsze- Voldemort tak uważał. Koło niego stać ma ktoś potężny, ale pod żadnym pozorem nie tak potężny, jak on. Potężny, ale jednak słabszy.
Dlatego teraz patrzył na stojącą przed nim Rosabellę Meropę Riddle. Odkąd się urodziła, wychowywał ją na Czarną Panią. Co prawda zostało to utrudnione przez jego chwilowy upadek, a jak się później okazało - będzie to miło tragiczne skutki w przyszłości. Te momenty, kiedy nie miała nikogo, ale jednocześnie do nikogo nie mogła się zwrócić, bo przecież nie istniała, nigdzie o niej nie było ani słowa. Przez te momenty musiała sobie radzić sama. Mało czasu spędzała z ojcem, który przyjmował różne postacie, ale nie był na tyle silny, aby ją wychowywać. Do tego była dzieckiem. W takich momentach zmuszona była żyć łaską innych, co wpływało na nią źle.
Najgorsze było to, że Voldemort wiedział o tym, co się działo z nią wtedy, widział jak ją to zmieniło, wiedział jakie będą skutki i przede wszystkim widział, że już zboczyła z drogi do potęgi, a powrócić nie jest w cale tak łatwo.
CZYTASZ
the black swan | 1 PART
FanfictionRosabella znikąd z dnia na dzień pojawia się w życiu 2 mężczyzn - Severusa Snape'a i Dracona Malfoy'a. W połowie roku dołącza do Hogwartu, swą obecnością dziwiąc samego Dumbledora. Może nie byłoby w tym nic szczególnie dziwnego, gdyby nie jeszcze dw...