Rozdział 8

1K 35 4
                                    


Nagle rzuciłaś w Five poduszką.

Five: Pożałujesz za to co zrobiłaś!

Y/n: Uwaga, bo się wystraszę!

Nagle Five zaczął zbliżać się do ciebie i rzucił ciebie na łóżko zaczęłaś piszczeć ze śmiechu. Zaczęliście rzucać się poduszkami. Bardzo dobrze się bawiliście. Nagle Five postanowił zmniejszyć między wami dystans i zaczął ciebie łaskotać.

Y/n: Five... Przestań...- zaczęłaś się panicznie śmiać

Five: To jest zemsta tak łatwo nie odpuszczę

Zrobiłaś coś co nie przemyślałaś, spojrzałaś mu głęboko w oczy nagle zaczęłaś się do niego przytulać.

Five: Ej ej co ty robisz?

Y/n: No jak to co? Próbuje odwrócić twoją uwagę

Five: Od czego?

Y/n: Od... tego...

Zaczęłaś go łaskotać.

Five: Osz ty...

Chciał ciebie ponownie łaskotać, ale postanowił wykorzystać moment i ciebie przytulił.

Y/n: Teraz pytanie do ciebie co ty robisz?

Five: No jak to co? Próbuje odwrócić twoją uwagę- lekko ciebie zaczął naśladować

Y/n: Czy pan się ze mnie nabija?

Five: Ja? Ależ skądże, ja tylko czerpie inspiracje

Y/n: Inspiracje powiadasz?

Jeszcze mocniej się w niego wtuliłaś i słuchałaś bicie jego serca. Ostatnio to był twój ulubiony dźwięk nie wiedząc czemu uspokajał ciebie. Nagle do pokoju wszyscy weszli.

Klaus: No, no wstawać gołąbeczki pora na śniadanie.

Five bez wahania odepchnął ciebie przez co spadłaś z łóżka.

Y/n: Ała...

Allison: Nie musiałeś jej od razu odpychać

Luther: No właśnie co w tym złego, że się przytulacie?

Diego cały kipiał ze złości.

Five: Ja nie przytulałem tej przybłędy, po prostu chciałem się jej pozbyć z mojego łóżka!

Zraniło ciebie to myślałaś, że ciebie polubił jeszcze kilka minut temu bardzo dobrze się bawiliście. Sam z siebie zaczął ciebie przytulać, a teraz nazwał ciebie przybłędą i w dodatku chciał się ciebie ,, pozbyć". Posmutniałaś i smutno powiedziałaś:

Y/n: To... Ja... Już pójdę na śniadanie...

Bez wahania poszłaś do kuchni. Wszyscy wiedzieli, że Five zranił ciebie. Diego w zasadzie był zadowolony, bo właśnie nadarzyła mu się okazja, by zbliżyć się do ciebie. Allison i Klaus spojrzeli stanowczo na Five.

Allison: Zdajesz sobie sprawę, że zachowałeś się chamsko?

Klaus: No właśnie zraniłeś moją kluskę

Five nic nie odpowiedział tylko przewrócił oczami i teleportował się na dach. Wiedział, że źle postąpił. Nie rozumiał czemu się źle czuje, nigdy nie obchodziło go to co inni czuli. To, że sprawiał komuś przykrość nie robiło na nim wrażenia, a tu wręcz przeciwnie jeśli chodziło o Y/n. Uwielbiał jej towarzystwo i nigdy nie zależało mu na kimś tak bardzo, jak na tobie. Zmarszczył brwi, że w ogóle tak pomyślał. Po chwili wrócił do swojego pokoju myśląc, że nikogo nie ma. Kiedy przeteleportował się do swojego pokoju zobaczył siedzącego na łóżku Diego.

Five: Widzę, że ciebie to bawi

Diego: Oczywiście, właśnie ułatwiłeś mi sprawę

Five: To znaczy?

Diego: To znaczy, że raniąc ją, przybliżasz ją do mnie

Five: Odpierdol się od niej!

Diego: Jeszcze zobaczysz, że ona będzie moja

Five: Za parę dni odbędzie się trening, więc tam wyjaśnimy sobie sprawę, a teraz wypierdalaj z mojego pokoju!

*Tymczasem u Y/n:*

Nie mogłaś tam zostać, nie przy nim. Miałaś wrażenie, że się polubiliście, ale jak się okazało to było tylko złudzenie. Pozwoliłaś, aby twoje w głębi duszy uczucia zawładnęły nad tobą. Szybko zeszłaś do kuchni po tym wszystkim odechciało tobie się jeść. Po chwili do ciebie dołączyli Allison i Klaus.

Allison: Nie przejmuj się tym idiotą

Klaus: No właśnie nie smutaj

Y/n: Ym... Jest dobrze...

Oszukiwałaś ich i siebie, że wszystko gra, choć prawda była kompletnie inna. Próbowałaś coś zjeść, ale tylko pogrzebałaś w jedzeniu i może wysiliłaś się na jednego kęsa. W końcu uznałaś, że więcej nie zjesz, więc odeszłaś od stołu. Chciałaś być sama normalnie byś poszła do pokoju, ale wiedziałaś, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że on tam jest. Uznałaś, że wyjdziesz przez okno. To pierwszy raz odkąd wychodzisz sama w dodatku bez pozwolenia. Podczas kiedy spacerowałaś wspominałaś swoje poprzednie życie. Z jednej strony żałowałaś tego, że ciebie porwano, a z drugiej się cieszyłaś. Zyskałaś rodzinne ciepło, którego już dawno nie miałaś oraz poczucie wartości i zainteresowania. Z zamyślenia wyrwał ciebie znajomy głos.

Lila: A więc żyjesz

Y/n: Lila? Co... Ty tu robisz?

Lila: Ty mnie się pytasz co JA tu robię? Jeszcze masz czelność pytać się o to? Zdajesz sobie sprawę z tego co zrobiłaś? Uciekłaś z domu, mało tego nie da się ciebie namierzyć!

Y/n: Nie mów, że to ciebie obchodzi. Jest to tobie na rękę, że już mnie nie ma

Lila: Owszem jest o wiele lepiej, gdy ciebie nie ma. Nie trzeba zajmować się tobą i poprawiać całego bagna związanego z twoją osobą.

Y/n: No widzisz uznałam, że tak będzie lepiej... Pomimo że się nie lubimy możesz powiedzieć co tam w komisji?

Lila: Błąd! Pytasz mnie pewnie jak zareagowała matka na wieść, że znikłaś...

Y/n: No tak, a więc?

Lila: W sumie na początku się mega wkurwiła mówiła, że jak tylko ciebie namierzy to cię zabije za to nie posłuszeństwo. Dała tobie dom, a ty tak się jej odwdzięczyłaś. Kiedy nie udało się jej ciebie namierzyć w zasadzie odpuściła

Y/n: Och... Czyli... Mogę spać spokojnie?

Lila: Hah znasz matkę... Wiesz, że ona nigdy nie odpuszcza... Jak dla mnie to są pozory... Tylko jakoś ciebie namierzy bądź ciebie przypadkiem spotka i po tobie.

Y/n: Możesz jej nie mówić tego, że mnie spotkałaś?

Lila: A dlaczego miałabym dać tobie przysługę?

Y/n: Sama dobrze wiesz, że tobie jest lepiej beze mnie jesteś teraz jedną z najlepszych...

Lila: Dobra... Niech ci będzie... Ale jak tylko będziesz chodzić tak jak dziś to jesteś łatwym celem...

Y/n: Dobra dzięki...

Już miałaś iść gdy Lila na odchodne powiedziała:

Lila: Zmieniłaś się...

Y/n: Hym?

Lila: Normalnie bym powiedziała, że się zakochałaś...

Nie zdążyłaś nic na to odpowiedzieć, bo Lila uruchomiła teczkę i przeteleportowała się gdzieś.
Czy to prawda co Lila powiedziała? Czy to możliwe, że dopuściłaś uczucia do niego? Nigdy nie przejmowałaś się tym co inni o tobie sądzą... Ale na jego zdaniu tobie zależało... Szybko wyrzuciłaś myśli i uznałaś, że to głupoty i że to nie jest możliwe... Postanowiłaś wrócić do akademii...

*Przez ten czas, gdy ciebie w akademii nie było:*

Klaus: Nie ma jej!

Five: Jak to jej nie ma?!

Allison: Może wyszła się przewietrzyć?

Diego do Five: To twoja wina!

Luther: Jezu kłótnie tu nie są potrzebne!

Nagle do akademii weszłaś ty...

Y/n: A co to za zgromadzenie?

Five: Gdzie byłaś?!

Y/n: Nie twój interes

Luther: Obawiam się, że będziesz musiała to powiedzieć

Allison: Martwiliśmy się

Diego: Mogło tobie się coś stać

Y/n: Dajcie mi spokój! Co w tym złego, że sobie gdzieś wyszłam to nie wasz interes!

W normalnych sytuacjach byś się przeteleportowała, ale oni nadal nie wiedzą o twojej drugiej mocy... Bez żadnych wyjaśnień poszłaś do pokoju. Położyłaś się na łóżku nagle do pomieszczenia wpadł Five.

Five: Gdzieś ty do cholery była?!

Y/n: Powiedziałam już, że to nie twój interes!

Five: Dlaczego ty musisz być zawsze taka uparta?!

Y/n: Że ja uparta? To ty jesteś taki cały czas w dodatku jesteś chamski!

Five: Bo może nie dajesz mi innego wyboru?!

Y/n: Wypierdalaj z tego pokoju!

Five: To jest mój pokój i mam prawo tu być!

Y/n: Zniknij mi lepiej z oczu, albo rozpierdole ten wazon na twoim łbie- zdenerwowana wskazałaś palcem na wazon, który stał na komodzie.

Five: Pokazujesz swoje pazurki jak widzę

Y/n: Mówiłam poważnie z tym wazonem.

Wstałaś z łóżka, podeszłaś do chłopaka i przybliżyłaś się do niego. Od razu zmienił postawę i tylko obserwował co zamierzasz dalej zrobić. Przyciągnęłaś go lekko do siebie i szeptem powiedziałaś:

Y/n: Nie mam ochoty oglądać twojej mordy

Po tych słowach napięcie wyszłaś z pokoju i pokierowałaś się do pokoju Klausa.

Klaus: A ty co taka poddenerwowana?

Y/n: Zdenerwował mnie ten dupek

Klaus: Och jesteście oboje tacy podobni

Y/n: Jakoś nie widzę podobieństwa

Klaus: Już widzę wasze dzieci...

Nietypowe uczucie (Zakończona) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz