Rozdział walącego się budynku

406 39 2
                                    

Przez ostatnie miesiące Izuku Midoriya osiągnął w nowej grupie złoczyńców więcej, niż przez lata samotnego zabijania. Udało mu się zasiać na nowo niepokój w ludziach, sprawił że niektórzy stali się psychopatami, połączył ze sobą mafię oraz mało znaną Ligę złoczyńców... Nikt nie mógł mu teraz zaśmiać się w twarz, mówiąc że niczego nie udało mu się zrobić. Był z siebie dumny, ale ta duma miała też swoją cenę. Otrzymanie daru od AFO okazało się jego błogosławieństwem oraz przekleństwem.

- Bohaterowie od samego rana ewakuują cywilów ‐ Shigaraki podszedł do Deku do samej krawędzi dachu, na którym aktualnie stali. Zielonowłosy napawał się zapachem powietrza nieskalanego ludźmi i już rozmyślał nad tym, jak kilka z tych budynków niedługo zniknie.

- Wielka szkoda, chciałem wziąć kilkoro ludzi do niewoli.

- Gdyby ktoś z nas nie spał przynajmniej do 10...

- Nic nie poradzę, że zaspałem! - odkrzyknął do swoich towarzyszy Twice. Siedząca przy nim Toga próbowała go pocieszyć przytulając się do niego, ale wychodziło na to, że nic to mężczyźnie nie pomagało.

- Nie szkodzi, Shigaraki. Nic tego dnia nie może się nie udać.

Izuku wyciągnął ku niebu swoją lewą rękę, zaciśniętą w pięść zupełnie jak All Might te kilka lat temu. Chciał dać znać całemu miastu, że przybył, nawet jeśli nikt go akurat nie widział. To był jego czas. Dzisiaj wszystko się skończy, a jego zniszczone marzenie o zostaniu bohaterem sprzed lat zniknie na dobre.

《***》

Najważniejszą pracą dnia dzisiejszego jednej z grup bohaterów było odseparowanie ludności cywilnej od ich mieszkań na czas ataku złoczyńców. Nie wiedziano dokładnie jakie obszary będą atakowane, więc dla pewności całe miasto zostało ewakuowane. Ludzi było na tyle dużo, że dobre 5 godzin zajęło im przetransportowanie każdej rodziny do pobliskich miasteczek. Tam nakazano im czekać aż się uspokoi. W jednej z takich grup wylądował Bakugo, co kompletnie go zdołowało. Nie miał czasu na głupie ganianie za nie swoimi bachorami oraz starszyzną, która niekoniecznie wiedziała, co się dzieje. Interesował go front, a nie durne spacerki. W tej kwestii akurat nie zaszły żadne zmiany w jego charakterze.

- Proszę pana, a gdzie idziemy? - jak na złość podczas najdłuższej z wypraw jakaś nieznajoma dziewczynka chwyciła Katsukiego za rękę, nie potrafiąc znaleźć swojej mamy. Bohater nie mógł jej odmówić, bo przecież to było dziecko, które na domiar złego bardzo uwielbiało bohaterów (a już w szczególności jego, ale to był jedynie drobiazg).

- Szukamy twojej mamy. Gdzie ostatnio była?

- Em... Myślę, że idzie gdzieś na tyłach. Ma pan bardzo ładne rękawice! Mogę przymierzyć?

‐ Nie.

Po szorstkiej odpowiedzi blondyna ten zaczął zwalniać swoje kroki, aby idący w środku ludzie go ominęli. W ten sposób miał dojść do mamy ten gadatliwej sroki. Dziewczynka stała się coś bardzo cicha, dlatego Bakugo postanowił sprawdzić, czy nic jej nie jest. Bawiła się zabranym z ziemi patykiem, uderzając nim co jakiś czas o nogi przechodniów. Za to akurat ją polubił.

Wśród idących gęsiego ludzi niekiedy zdarzało się, że powstawały awantury. Ktoś przypadkowo nadepnął na odcisk osoby znajdującej się na przedzie i już te dwie osoby zaczynały na siebie krzyczeć. Właśnie jedna z takich kłótni powitała Katsukiego oraz tą małą dziewczynkę kiedy tylko zbliżyli się do niemal samego końca. Dwójka facetów do 40 przypadkowo się uderzyła, a to wzbudziło w nich agresję. To Bakugo zareagował pierwszy, jako że znajdował się najbliżej. Dołączył do kłócących się mężczyzn, mówiąc jak to demoralizują pozostałych ludzi, sprawiają jedynie problemy oraz straszą małą dziewczynkę, którą właśnie prowadzi do mamy. Kazał im się ogarnąć. Na jego szczęście posłuchali go, znów wpasowując się do idealnego trybu marszu.

Spokój wcale nie trwał długo. W pewnym momencie ziemia zaczęła się trząść, co spowodowało że ludzie nie chcieli iść już dalej. W panice zaczęli krzyczeć, dzieci płakać, a bohaterowie otoczyli tych bezbronnych, żeby w razie ataku można było ich ocalić. Ich ruchy wydawały się bardzo mądre, ale nie znaczyło to, że mogą sobie poradzić z przeciwnikiem. Gdy wszystko ucichło na następne kilka sekund myślano, iż dawny spokój powrócił, jednak tak nie było. Budynek stojący zaledwie kilkanaście metrów od całej grupy został przecięty w pół, zaczynając spadać prosto na nowo przerażonych ludzi.

Kawałek bloku upadł na ziemię z wielkim hukiem. Wylądował on tak blisko ludzi, że Bakugo trzymający w swoich ramionach trzęsącą się dziewczynkę wiedział, że musiały powstać ofiary tego ataku. Innej opcji wręcz nie było. A skoro zostali zaatakowani, znaczyło to, że w pobliżu znajdował się złoczyńca. Najpewniej była to jakaś płotka, skoro pofatygowała się jedynie do zniszczenia budynku.

Piasek z gruzów i ruin powoli opadał. Katsuki wcześniej oberwał latającym betonem i z tego powodu z prawego boku na jego głowie sączyła się powoli krew, której w przypływie adrenaliny jeszcze nie czuł. Przyjął na siebie ten cios głównie z powodu dziewczynki. Gdyby nie on, to najpewniej ona by oberwała. Nawet jeśli na początku była wkurzająca, jego zadaniem było doprowadzić ją całą i zdrową w bezpieczne miejsce. Nie mógł zapomnieć też o znalezieniu jej mało odpowiedzialnej matki.

- Jak miło, że ktoś nas powitał! - każdy usłyszał w ułamku sekundy czyjś dość piskliwy oraz bardzo wkurzający (jak dla Bakugo) głos. Przy początkach gruzów pojawił się mężczyzna ubrany w czerwone ubrania z peleryną oraz tego samego koloru czerwoną maska, zakrywająca mu oczy. Wyglądał jak totalny klaun, a uśmiech na jego twarzy kompletnie nie przerażał (bo chyba to mieli wszyscy czuć).

- Nikt was tu nie zapraszał!

- Mój sąsiad ma rację, odejdź stąd!

- Mało obchodzi mnie wasze zdanie! Przyszedłem się was pozbyć, a nie słuchać zażaleń! Pora na zabawę!

- Idź w ramiona kogoś innego, dziewczynko - powiedział az nazbyt łagodnie Katsuki, oddając uratowaną dziewczynkę jakiejś starszej pani, która na widok młodego pokolenia zaczęła szczypać brunetkę po jej pyzatych policzkach. Blondyn w tym czasie uruchomił jeden ze swoich ręcznych granatów i wystrzelił w górę, by nagle znaleźć się przy złoczyńcy. Powalił go swoim ruchem na ziemię. Widzieli się pierwszy raz, ale takie przywitanie było odpowiednie, prawda? - A teraz pora na prawdziwą rozróbę!

- Wybuchy?! To nie dar dla bohatera!

- Dla złoczyńcy też się nie nadaje!

Katsuki podniósł rękę z już wymierzonym strzałem ze swoich specjalnych technik we wroga, ale wtedy ten zniknął. Poważnie, zostały z niego jedynie ubrania, a to spowodowało w blondynie nie małe zmieszanie. Szukał go więc wokół, domyślając się na czym polega jego dar. Jak udało mu się znaleźć małe, biegnące po gruzach coś od razu to złapał, jednocześnie brzydząc się jak coś tak małe może być tak ohydne (złoczyńca być może nie miał na sobie ubrań, skoro jedynie on się zmniejszył. Bez największego problemu znalazł kogoś z darem odpowiednim do stworzenia małej klateczki (ta akurat była z drewna).

Jego triumf został nagrodzony brawami, mimo że tak naprawdę nic nie zrobił. Nie czuł się przez to przydatny. Na to jednak młody bohater nie musiał narzekać. Zaraz po odprowadzeniu tych ludzi wróci na front, gdzie walczą nie tylko jego przyjaciele, ale też jego wrogowie. Jeszcze uda mu się zawalczyć z kimś (całkowicie na poważnie) godnym swoich umiejętności.

The Dead Me // Villain Deku AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz