Nastał piękny dzień. Słońce świeciło od samego rana, ptaszki ćwierkały budząc tym samym bruneta. Na dodatek oślepiły go promienie słoneczne gdy odwrócił się w prawą stronę na łóżku. Wiedział, że musi powoli wstawać i znaleźć blondyna, więc czym prędzej ubrał się i wyszedł z pokoju. Spokojnym krokiem udał się do kuchni, w której siedział już Tubbo rozmawiając z jednym ze strażników. Kiwnął głową na powitanie kierując się do wyjścia, lecz drogę przeszkodził mu wcześniej wspomniany brunet.
– Bez śniadania ani rusz. Na stole jest Twoja porcja – rzekł poważnym tonem wskazując na talerz wypełnionym aż po brzegi jajecznicą.
– Śpieszy mi się bardzo.. Widziałeś Dreama? – spytał chcąc wyminąć Tubbo jednak ten złapał go za nadgarstek i mocniej pociągnął do stołu. George niechętnie siadł przy talerzu wciąż wpatrując się na chłopaka.
– Widzialem i tak samo jak Ciebie musiałem zmuszać do jedzenia! – krzyknął zirytowany wyrzucając przez przypadek z rąk swój sztylet, który wylądował tuż przy dłoniach brązowookiego. Lekko zestresowany Tubbo sięgnął po broń i uśmiechnął się przepraszająco. – Jak zjesz to udaj się do pierwszej wieży, wtedy powiem Ci gdzie jest Dream – puścił mu oczko i razem ze strażnikiem wyszli z domu.
George został sam na sam z jedzeniem, którego tak naprawdę nie chciał jeść. Jego celem było teraz porwanie swojego przyjaciela i pragnął, aby zrealizować to jak najszybciej. Liczyła się każda minuta. Niechętnie zjadł połowę porcji swojego śniadania i prawie biegiem udał się do wieży, o której wspominał niższy chłopak. Otworzył drzwi do niej i ostrożnie wszedł po krętych schodach prowadzących na szczyt.
– Dlaczego akurat tutaj musiałem przyjść? – spytał od razu gdy tylko wdrapał się na samą górę. Jednak nie dostał słownej odpowiedzi od Tubbo. Brunet wskazał mu ręką na wprost i wtedy dostrzegł chłopaka, którego szukał. Zielonooki w oddali ścinał drzewa i przenosił je pod mury wioski. – Długo tam jest?
– Parę godzin. Mówił, że musi Cię gdzieś zabrać, ale spałeś. Nie miał serca Cię budzić, jednak Dream nie umie siedzieć bezczynnie i nic nie robić – westchnął i skierował wzrok na swojego towarzysza. Położył mu dłoń na ramieniu i uśmiechnął się lekko. – Opowiadał mi o wczoraj. Gratuluję, jesteś pierwszą osobą przed którą się otworzył.
– To znaczy? Co masz na myśli?
– Dream to osoba, która nie ma zaufania do ludzi, ciężko jest mu się z kimkolwiek dogadać chociażby dlatego, ze woli wszystko robić sam – opowiadał wpatrując się w widok przed siebie. Po chwili ciszy spojrzał jednak na bruneta uśmiechając się. – Ty najwyraźniej to zmieniłeś.
George popatrzył się na Tubbo i lekko zaklopotany skierował się do schodów w dół z wieży. Nie bardzo wiedząc co ma zrobić dalej udał się do blondyna, który wciąż ścinał drzewa. Powoli zakradł się do niego, gdyż zielonooki stał do niego plecami. Dotknął jego nagiego ramienia powodując lekki wstrząs u starszego chłopaka, który od razu się odwrócił z bronią w ręku. Na widok przerażonego bruneta zaśmiał się w swój charakterystyczny sposób i lekko osunął swoją maskę tak, aby odsłaniała połowę twarzy.
– Śpioch nareszcie wstał! – niemalże krzyknął z radości podchodząc do pieńka drewna, na którym leżała jego koszulka. Ubrał ją na siebie i spojrzał się na bruneta. – Zapakuję te drewna do wozu, pójdę się myć i potem ukradnę Cię na cały dzień, jasne?
– Co znaczy "ukradnę Cię"? – spytał twardo brunet krzyżując ręce na piersi.
– Zabiorę w pewne miejsce – odpowiedział zadowolony ze swojej dzisiejszej pracy.
Gdy tylko odłożył ostatni pieniek drewna do wozu, złapał przyjaciela za rękę i pociągnął w kierunku wioski. Po przekroczeniu bram krzyknął jednemu ze strażników, że wóz jest pełny drewna i można już go przywieźć. Następnie udał się z Georgem do domu Tubbo chcąc szybko się umyć. Po około 15 minutach wyszedł już ubrany w swoje codzienne ciuchy. Nie ubrał jednak swojej zielonej peleryny, która najprawdopodobniej przeszkadzała mu tego dnia.
– Ja jestem już gotowy – wszedł do pokoju patrząc na znudzonego bruneta leżącego na łóżku.
– Ja też.. Gdzie chcesz mnie zabrać? – spojrzał z nadzieją na odpowiedź na blondyna, który jeszcze bardziej się uśmiechnął, lecz było to mało zauważalne przez maskę.
– Chodź za mną.
Przyjaciele wyszli z domu uprzednio zamykając za sobą drzwi. Po drodze minęli Tubbo, który przygotowywał się na powrót swojego ojca, miał przyjechać już dzisiejszego wieczoru. Szli przed siebie mijając różnorodne stragany założone przez tutajszych wieśniaków.
– Jesteś podróżnikiem. Razem ze mną – zaczął spokojnie Dream wciąż idąc przed siebie. – A więc to oznacza, że... Bez urazy George, ale Twoje ciuchy naprawdę nie wyglądają za dobrze – westchnął oglądając ubranie młodszego. George zarumienił się lekko ze wstydu i spuścił wzrok na ziemię.
– Wiem ale... Co z tego?
– Dlatego postanowiłem, że kupię Ci coś lepszego i cieplejszego. Tym bardziej, że zbliża się zima.
– Co?! Dream nie! To musi być bardzo drogie! – krzyknął zirytowany uderzając starszego w klatkę piersiową. – Naprawdę dziękuję, ale..
– Podziękujesz potem, a teraz chodź – złapał chłopaka za ramię i pociągnął do pierwszego straganu z ciuchami. Razem zaczęli przeglądać odpowiednie ciuchy dla George'a, aż blondyn znalazł niebieską koszulkę oraz czarne spodnie. – Przymierz.
Brunet bez zastanowienia spróbował ciuchy, które leżały na nim idealnie. Dream tylko uśmiechnął się pod nosem zadowolony ze swojego prezentu dla przyjaciela. Widząc uśmiech chłopaka oraz jego kiwnięcie głową na "tak" Dał pani kierującej stragan emeraldy i odeszli w poszukiwaniu następnego.
– Trzydzieści Emeraldów rozumiesz! Same zdzierstwo! – krzyknął zirytowany brunet gdy znaleźli się dalej od straganu. – Tylu to ja nawet na oczy nie widziałem! Skąd ty tyle ich masz!
– Nie zapomnij Gogy, że moim "ojcem" Był król – powiedział spoglądając na szczęśliwego przyjaciela. – Buty by się przydało jakieś kupić teraz.
– Nie, Dream proszę, wydałeś już tyle emeraldów...
– Jak dla Ciebie to nawet wszystkie diamenty mogę wydać. Chodź za mną – rzekł kierując się szybkim krokiem do stojącego nieopodal domku szefca. Zanim spokojnie szedł brunet, a gdy dotarł do środka usłyszał już żwawą rozmowę Dreama z mężczyzną.
— Jakie Ci się podobają Gogy? – spytał blondyn wskazując ns wystawę świeżo zrobionych butów. Brązowooki jednak nie wskazał żadnych z wystawy tylko wzrok skierował na obuwie Dreama na co chłopak wybuchnął głośnym śmiechem.
– Te szmaty się w ogóle komuś podobają? Są starsze niż ja Gogy, nie dam Ci tak starych i zużytych butów – westchnął starszy spoglądając na smutną minę chłopaka. Mężczyzna stojący zaraz za ladą postanowił się wtrącić w dyskusję.
– Przepraszam was, ale jestem w stanie odwzorować pańskie buty, aby wykonać ich kopię. Również mogę odświeżyć oryginalne – mówił wywołując u przyjaciół uśmiech. Dream od razu się zgodził i zapłacił z góry kolejne trzydzieści Emeraldów.
Chłopcy czekali parę godzin na buty, aż w końcu się doczekali. Brunet od razu ubrał wysokie obuwie sięgające mu do połowy łydki i zaczął przyglądać się w lustrze czy aby na pewno mu pasują. Uśmiechnął się do stojącego za nim Dreama i przytulił mu w podziękowaniu za cały dzień.
Gdy wracali do domu, w którym pomieszkiwali na pewien czas robiło się już ciemno. George od razu poszedł do swojego pokoju, natomiast Dream wraz z Tubbo czekali przy wejściu na powrót ojca bruneta. Rozmawiali wspominając o swoim dzieciństwie, gdy usłyszeli jak główna brama wioski otworzyła się.
***
1132 słowa
Następny rozdział pojawi się na majówce podejrzewam, a teraz mam ważne pytanie do was o ile ktoś to w ogóle czyta.
Zastanawiałam się wczoraj czy chcecie sceny 18+? Taką rozkminę miałam wczoraj nieważneDo następnego rozdziału!
CZYTASZ
Ślepa Miłość // DreamNotFound, Gream
FanfictionSiedemnastoletni George podczas jednej ze swoich próby okradnięcia stoiska z jedzeniem został zaatakowany przez trzech bandytów. Zmuszony ucieczką ruszył w bieg trafiając za ślepy, ciemny zaułek. Cofając się do tyłu napotkał tam Dwudziesto-jedno let...