Rozdział 28

375 13 9
                                    

Czarno włosy wstał i wyciągną do mnie rękę.

- Dziękuje możesz mi mówić Buck.

- Mavey dla zaufanych Mave- uśmiechnęłam się lekko dalej zastanawiałam się czy podjęłam dobra decyzje.

- Podpiszesz kontrakt?- spytał Steve.

- Nikt mnie nie będzie kontrolować i mówić co mam robić mieliśmy ratować świat a nie czekać na pozwolenie.- odpowiedziałam.- Trzymaj

Podałam Petru paralizator.

- Nie zrobię tego- sprzeciwił się.

- Nic mi nie zrobisz mam wysoki próg bólu muszę mieć wymówkę ze was wypuściłam i będę tylko sparaliżowana na kilka sekund.- wytłumaczyłam.

- Dalej tego nie zrobię.- Podał mi urządzenie.

Westchnęłam i tylko powiedziałam żeby lecieli.
Popiescilam się paralizatorem i padłam na ziemie.

2 minuty później kiedy Steve poleciał. Podnosiliśmy się po walce nagle zebrała się jakaś armia i podbiegło do mnie 2 mężczyzn. 1 złapał mnie za rękę szybko się odwróciłam odrzuciłam go mocą 2 nic nie zrobiłam bo tylko stał przestraszony.

-MAVEY ODYNSDOTTIR JESTEŚ ARESZTOWANA JESTES PRZECIWKO PAŃSTWU JESTEŚ NIEBEZPIECZEŃSTWEM DLA MIESZKAŃCÓW PODNIEŚ WOLNO RĘCE DO GÓRY I PODDAJ SIĘ JESTEŚ OTOCZONA!- Usłyszałam przez głośnik helikoptera.

- SPRÓBUJ MNIE DOTKNĄĆ A STRACISZ LUDZI.- Powiedziałam i wyszłam z lotniska.

Nagle  postrzelili mnie w klatkę piersiową.

- WIECIE...ZE MNĄ NIGDY NIE WYGRACIE JAK NIE CHCECIE POROZMAWIAĆ- odwróciłam się i skupiłam na kuli która wyleciała mi z brzucha. Rzuciłam kulą mocy w helikopter i wyjęłam ludzi żeby tylko maszyna ucierpiała.

Jeden z żołnierzy do mnie podbiegł i użył jakiegos prądu...straciłam przytomność co mi się rzadko zdarza.

Otworzyłam oczy i zobaczyłam agenta Ross'a naprzeciwko mnie.

- Masz jeszcze jedną szanse żeby podpisać kontrakt i legalnie wyjść.- Zaproponował.

- Porwał cie kiedyś ktoś?- zapytałam.

- Nie.

- To nie wiesz jak to jest nie mieć wyjścia ja mam wybór wiec zrobię tak jak uważam za dobre nie będziecie mnie trzymać na smyczy.- Sprzeciwiłam się- A tak poza tym nawet nie mogę tego podpisać bo wiesz... teoretycznie nie istnieje nie jestem z tąd nie mam dowodu ani nie płace podatków wiec podpisała by to osoba która nie istnieje.

Uśmiechnęłam się szyderczo i wyszedł zobaczyłam czy są tu jakieś kamery.

Prawy górny róg naprzeciwko mnie idealnie na moją osobę. Okej musiałam z tad wyjść. Przełożyłam ręce w kajdankach pod stół i rzuciłam dyskretnie mocą na strażnika którego juz kontrolowałam podszedł do mnie a ja udawałam ze nie wiem o co chodzi odkuł mnie i zaprowadził do wyjścia

Perspektywa Pietra.

Siedziałem na podłodze w celi czekając aż agent miał ze mną porozmawiać i nagle zobaczyłem strażnika który otworzył mi drzwi i wypuścił popatrzyłem tylko na niego i zmienił kolor oczu na złoty. „Mave" pomyślałem pewnie go kontroluje zobaczyłem ze odpina tez Wandę i resztę wyszliśmy z komisariatu i poszedłem szukać Mavey

Perspektywa Mavey

Siedziałam w moim starym pokoju w bazie ale tu nie było już tak przytulnie jak kiedyś zniszczona podłoga wybita szyba, ale mój pokój był w pięknym ladzie. Nagle poczułam lekki watr.

ᴍᴀᴠᴇʏ- ᴏᴅɪɴs' ᴅᴀᴜɢʜᴛᴇʀOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz