Rozdział XXIII

159 13 3
                                    


// Tym razem rozdział nieco dłuższy :) Miłego czytania, oraz miłego majowego wekeendu <3 


    - Czy to konieczne? - zapytał Erik zerkając sceptycznie na świąteczne ozdoby.
    - Tak. Święta tuż tuż, a ja chciałabym poczuć świąteczny klimat. Możesz podać mi te czerwone bombki?
     Upiór z westchnieniem sięgnął po lśniące, szklane kulki i podał Madeleine stojącej na drabinie. Dziewczyna z uśmiechem przyczepiła je do zielonego stroika.
    - I jak ładnie? - zapytała bardziej siebie niż naburmuszonego Upiora.
    - Hmh...
    - Mógłbyś wykrzesać z siebie odrobinę entuzjazmu. - fuknęła spoglądając w dół.
Erik zacisnął usta, uniósł dłonie i potrząsnął nimi.
    - Czy to ci wystarczy? - zapytał.
    - Jak na ciebie to i tak spory krok do przodu. - odpowiedziała schodząc z drewnianych stopni.
     Erik uśmiechnął się lekko, lecz Madeleine nie zdążyła ujrzeć wesołego grymasu.
    - Doskonale. Od razu robi się milej, kiedy... - nie dokończyła, ponieważ usłyszała charakterystycznie pukanie w drzwi. Dwa szybkie, trzy długie stuknięcia.
    - Wejdź Giri! - zawołała.
     Baletnica z lekkim uśmiechem zajrzała do biblioteki. Widząc trzy stroiki zdobiące regały uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
    - Ładnie to wygląda. - powiedziała wchodząc do środka. - Bonsoir* - zwróciła się do Upiora.
     Erik kiwnął jej głową.
    - Dziękuję. - Madeleine odsunęła drabinę.
    - Gotowa na dzisiejsze ćwiczenia? Zostały nam ostatnie sceny do nauki.
    - Jasne, tylko przebiorę się w strój do ćwiczeń. - kiwnęła głową.
    - Będę czekać w sali. - odparła i zniknęła za drzwiami.
    - Chcesz nam towarzyszyć? - zapytała obracając się w stronę Erika.
    - Nie wiem czy przyda się wam moja nieznająca się na tym osoba. - mruknął.
    - Nie mówię, że masz od razu założyć baletki i pląsać. - odpowiedziała rozbawiona.
Erik wzruszył ramionami.
    - Nie mam dzisiaj zbyt dużo zajęć, więc w sumie mogę. - odparł.


***


    - I jak idą przesłuchania? - Carlotta podeszła do Daniła opierając dłonie na jego ramionach.
     Mężczyzna uśmiechnął się lekko kiedy delikatne dłonie kobiety zjechały nieco w dół poza obojczyki.
    - Dziewczęta są doprawdy utalentowane. Czekam, by zobaczyć, która wykaże się największą determinacją i pasją.
    - Kiedy ogłoszone zostaną wyniki? - zapytała nachylając się delikatnie.
    - Pojutrze moja droga. Mam jeszcze dużo czasu na zastanowienie się.
    - W takim razie pozwól, że ci go wypełnię. - mruknęła cicho do jego ucha.
     Danił uśmiechnął się przymykając oczy i oddał się dotykowi kobiety.



***


    - Bardzo dobrze, poprawiłaś postawę przy wyskoku. - Giri chwaliła ją kiwając głową. - Wyprostuj plecy, jesteś zbyt zgarbiona przy zmianie pozycji, teraz dobrze.
     Madeleine w końcu oparła się zmęczona o drążek. Zaczesała kilka kosmyków do tyłu, lecz te ponownie wróciły na swoje miejsce.
    - Chwila przerwy - zarządziła Giri również czując mocne zmęczenie. W końcu nie tylko ją trenowała, ale sama była po ciężkich próbach do zbliżającego się egzaminu.
    - Jak mają się sprawy przy ostatnim etapie? - zapytała.
     Giri na chwilę sposępniała.
    - Ineet zostanie Klarą. - odparła.
    - Co? Ale jeszcze nie było ogłoszeń. - Madeleine zmarszczyła brwi.
     Giri westchnęła cicho.
    - Jak już wspominałam, nie zawsze talent i praca idą w parze ze zwycięstwem.
    - Ona ma rację. - milczący do tej pory Erik zabrał głos prostując się na kozetce. - Jeśli Ineet idzie po trupach do celu nawet Giri jej nie przebije. Bez urazy moja droga.
     Giri machnęła dłonią na znak, że się nie gniewa. 
     Madeleine zacisnęła usta nie do końca pojmując o co chodzi. Może i bywała domyślna, lecz nadal pewne sfery zostawały daleko poza jej percepcją.
    - Dobrze, koniec przerwy! Och! Jakże bym chciała przećwiczyć z tobą ostatni taniec, chociażby część, lecz... - po tych słowach spojrzała na Erika, na co Upiór wzdrygnął się.
    - Nie.
    - Oj proszę, tylko na chwilę...
    - Nie.
    - Ale o co chodzi? - zapytała Madeleine spoglądając to na Erika, to na Giri.
    - Widzisz, w ostatnim tańcu książe łapie tancerkę i unosi ją, a ona wykonuje pozę upodabniając się do szklanej baletnicy, które wywieszone są na choince, zostaje cukrową księżniczką. Proszę zrób to dla nas. - obróciła się ponownie do Erika. - Jeśli Madeleine opanuje ten skok moje nauki zostaną zwieńczone dumą i satysfakcją!
     Erik westchnął ciężko.
    - Nie uważasz, że do tego jest potrzebny doświadczony baletmistrz? A jeśli źle ją złapię i zrobię jej krzywdę?
    - Objecuję, że wszystko będzie dopracowane, poinstruuję jak wszystko wykonać.
     Madeleine uniosła brew. Ona również nie była nastawiona do pomysłu pozytywnie, lecz nim zdążyła coś powiedzieć Erik wstał z głośnym westchnieniem manifestując tym samym swoje niezadowolenie i poprawił poły czarnej kamizelki.
    - Ostrzegam, że jeśli ktoś się o tym dowie - wycedził celując w nie palcem - pozbawię was możliwości mowy na dłużej niż tydzień...
     Dziewczęta pokiwały głową. Madeleine z urazą, jakby oskarżał także ją o ten pomysł, Giri zaś z nadmierną energią.
     Cóż...
     Próby nie obyły się bez kilku drobnych wypadków jak potknięcie się tuż przed skokiem. Gdyby nie szybka reakcja Erika, Madeleine szorowała by nosem twardą podłogę. Czy też zamiast sprężystego podskoku wbicie głowy prosto w brodę mężczyzny.
    - Przepraszam! - zawołała łapiąc się za obolałą głowę, Erik zaś stłumił przekleństwa przytrzymując maskę.
    - Dobrze, dobrze...ostatni raz i daję wam spokój... - powiedziała szybko Giri, przez co została spiorunowana wzrokiem przez "partnerów".
    - No dobrze. pamiętaj. Najpierw piruet, prawą nogę wyrzucasz w tył, ręce w górę, następnie trzy kroki i wykonujesz podskok. Monsieur upiorny musi tylko złapać cię w talii i unieść nad sobą.
     Erik spiorunował wzrokiem Giri, gdy ta użyła prześmiewczego stwierdzenia "upiorny", lecz nie odezwał się. Madeleine odetchnęła i ponownie wykonała wszystko to, o czym mówiła Giri. Skupiła się nie na tym, by wykonać to poprawnie, lecz na tym co odczuwała Klara, gdy historia kończyła się ich wspólnym tańcem. Ile ulgi i szczęścia buzowało w jej żyłach. Ile wytchnienia dawały energiczne pląsy!
     Odbiła się od podłogi, a silne dłonie zacisnęły się wokół jej talii unosząc w górę. Poczuła jak szybuje w przestrzeni między jawą i snem. Między światem ludzkim, a bajkowym, gdzie król szczurów został pokonany.
     Odczuła ile miłości wypełniało serce Klary...
     Otworzyła oczy, a jej wzrok splótł się z wręcz jaskrawym spojrzeniem wyłaniającym się z mroku. Przez chwilę trwali zawieszeni między snem a jawą. Przez chwilę nie było nic innego. Jego oczy, silny uścisk, wręcz eteryczna obecność i jej drobne ciało, nadal dziewczęca naiwność, ale i wytrwałość w chwilach wielkiego zwątpienia. Ich ból, ale i duma ukryta za lśniącymi tęczówkami. Ich niepewność. Stracenie...
     Jego ukryte piękno chowające się głęboko w głosie i twórczości, jej delikatna powierzchowność niczym u porcelanowej laleczki.
     Upiór powoli opuścił ją stawiając dziewczynę na ziemi, zaś Madeleine dopiero teraz poczuła, że nie może oddychać. Policzki przybrały lekkich rumieńców, żołądek był ciężki, a zarazem lekki.
    - To było fenomenalne! - Giri zaklaskała w dłonie uśmiechając się szeroko.
     Madeleine zamrugała kilka razy i odwróciła od Erika skupiając wzrok na baletnicy.
Nie wiedziała do czego porównać to, co właśnie poczuła. To nie było to samo co wtedy, kiedy bibliotekę odwiedził Danił. To było coś zupełnie innego. Coś, czego nie potrafiła nazwać. Przygryzła wargę zakłopotana.
    - Madeleine, czy wszystko w porządku? - usłyszała za sobą ciche pytanie.
    - Tak, tak oczywiście. - odpowiedziała uśmiechając się delikatnie.
     Erik zmarszczył brwi, lecz nie drążył tematu. Czując, że nie jest już potrzebny wrócił na okupowanie wcześniej na kozetce miejsce.
    - Na dzisiaj chyba nam wystarczy. - oznajmiła Giri. - Czas odpocząć.
    - Doskonale! Zmęczyły mnie te pląsy. - mruknął Erik.
    - Przynajmniej poduczysz się przed balem. - parsknęła Giri.
    - Jakim balem? - zapytała Madeleine.
    - Jak to jakim? Bożonarodzeniowym. Zawsze w operze jest wystawiany bal, każdy może się dołączyć z pracowników. Podobno Christine także pragnie nas odwiedzić.
     Po tych słowach Madeleine spojrzała na Erika. Mężczyzna spiął się, lecz nic nie powiedział.
    - Och, przepraszam, ja...
    - Na mnie już czas. Muszę dokończyć kilka spraw nim rozpoczniemy całkowite przygotowania do spektaklu. Zapewne już niedługo monsieur Joseph wstanie z martwych, by chuchać na około tanim winem i doprowadzać operę na skraj nędzy i rozpaczy. - Erik wstał z miejsca. - Bonne nuit**
     - Myślisz, że niepotrzebnie o niej wspomniałam? - zapytała Giri widząc jak Upiór znika w przejściu.
     Madeleine jedynie westchnęła cichutko czując w sercu rodzący się ból, który szybko zdusiła.

***


     Zostało tylko dziesięć minut do przedostatniego egzaminu. Giri cała spięta chodziła w te i we wte obok sceny. Stres dosłownie obejmował całe jej ciało.
    - Nie, nie, nie, ja tego nie zatańczę, nie dam rady...- jęknęła.
    - Giri, weź się w garść! - fuknęła Madeleine. - Jesteś świetną tancerką, poradzisz sobie! Po prostu zapomnij dla kogo tańczysz i pomyśl...pomyśl co czuła Klara. Zjednocz się z nią, zanurz się w jej świat i zapomnij o tym.
     Giri przełknęła ślinę spoglądając na Madeleine.
    - Ona ma rację. - usłyszały cichy, melodyjny i tak dobrze znany im głos. Zszokowane spojrzały za siebie.
     Erik spoglądał na nie zza kotary.
    - Uważam, że tańczysz lepiej od tych kulawych lebieg. - dodał.
    - Och....dziękuję. - Giri spłonęła rumieńcem.
    - Co nie zmienia faktu, że Madeleine powoli cię przewyższa...
    - No wiesz? To nie pora...
    - To sprawiło, że czuję się jeszcze lepiej! - Giri uśmiechnęła się szeroko po wejściu Madeleine w słowo.
    - Co?
    - No bo zobacz! To ja cię uczyłam i to ja sprawiłam, że wróciłaś do normy! Jestem świetną nauczycielką, jak moja mama!
     Madeleine widząc szczęście dziewczyny uśmiechnęła się lekko.
    - Dziewczęta! - baletmistrzyni zaklaskała w dłonie przywołując do siebie cztery kandydatki.
     Giri i Madeleine spojrzały jeszcze raz w stronę kotary, lecz Erik jak szybko się pojawił, tak szybko zniknął.
    - No, poradzisz sobie. - Madeleine ścisnęła jej dłonie dodając otuchy i uśmiechnęła się.
     Giri kiwnęła głową, wzięła głęboki wdech i pobiegła na scenę. Madeleine wyjrzała jeszcze przez kotarę, by spojrzeć na dziewczęta ustawiające się w rzędzie. Po chwili jej wzrok objął również widownię, gdzie na samym przedzie usiedli dyrektorzy, Carlotta i Danił. Mężczyzna zauważył Madeleine i posłał jej delikatny uśmiech. Dziewczyna zarumieniła się i szybko cofnęła. Nie rozumiała czemu on tak na nią działał. Nawet nic do niego nie czuła. Czemu tak się dzieje?
     Odetchnęła głęboko i szybko czmychnęła chcąc udać się do loży, by wszystko widzieć.
    - Mogę? - zapytała kiedy zajrzała do loży. Erik wraz z Pearsem odsunięci od balustrady obserwowali całe zajście.
    - Ależ oczywiście. - Pears uśmiechnął się. - Zapraszamy.
     Obaj zrobili jej miejsce i dziewczyna usiadła między nimi.
    - Myślicie, że uda jej się? - zapytała cicho.
     Erik i Pears spojrzeli po sobie posępnie.
    - Zobaczymy... - wymamrotał Upiór.
     Egzamin wyłonił dwie kandydatki. Ineet i Giri, choć Erik przekonany był, że dziewczyna odpadnie i to nie z powodu braku przygotowania, jednak ku jego wielkiemu zaskoczeniu odpadły Rose i Louise.
    - Udało jej się! - Madeleine aż zaklaskała z radości.
    - Hmm...to naprawdę niespodziewane. - mruknął Upiór.
    - Nie wierzyłeś w nią?
    - To nie tak, że nie wierzyłem. Raczej wątpiłem w sprawiedliwy osąd. - wzruszył ramionami.


***


     Wieczorem, gdy wszyscy już się rozeszli Madeleine kończyła zamiatać scenę zaś Erik siedząc na brzegu drewnianej estrady bazgrał na kartce.
    - Co tak namiętnie skrobiesz? - zapytała zaglądając mu przez ramię opierając się dodatkowo na miotle.
    - Nie wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła? - zapytał nie odrywając wzroku od kartki.
     Madeleine uniosła brew, zaś z chaotycznych pociągnięć piórem nic nie wywnioskowała.
    - W każdym razie wracam do siebie. Muszę się położyć i odpocząć.
     Erik spojrzał przez ramię na Madeleine. Chwilę bił się z myślami, lecz w końcu zrezygnował z impulsu i kiwnął głową.
    - Dobrej nocy Madeleine. - odparł.
     Mocno przeciągając się przemierzała ciemne korytarze. Nagle ujrzała, że z jednej z garderób rozchodzi się łuna światła.
    - O tej porze ktoś jeszcze jest? - uniosła brew zaskoczona.
     Najdziwniejsze było to, że to była garderoba Divy, a widziała jak kobieta wsiada do karocy i odjeżdża.
     Zaniepokojona cicho podeszła bliżej i zajrzała przez szparę sądząc, że ktoś mógł się włamać i zabrać drogocenne skarby kapryśnej kobiety, co potem skutkowałoby tygodniowym dochodzeniem, a migreny rozsiewały by się niczym nasiona dmuchawców po polach.
     Dziewczyna zmrużyła oczy i stanęła jak wryta widząc, że to nie złodziej...
     Ineet zaczerwieniona na policzkach przygryzała dolną wargę. Jej oddech był nieregularny, rwący. Ciche jęki wydobywały się z gardła, a długie, piękne wyćwiczone nogi oplatały biodra Daniła. Jego dłonie zaciskały się mocno na talli dziewczyny, z gardła dochodziło ciche, gardłowe dyszenie, gdy poruszał biodrami. Ineet odchyliła głowę wyginając szczupłe ciało w łuk. Rosjanin pochylił się jeszcze mocniej napierając na baletnicę. Jego usta przylgnęły do jasnej skóry łabędziej szyi.
     Madeleine zasłoniła usta dłonią i wycofała się szybko i bezszelestnie. Czuła jak jej policzki wręcz płoną nie tylko od zgorszenia, ale i wściekłości.
     Jak bardzo trzeba być niesprawiedliwym człowiekiem, by w ten sposób oszukiwać? Jak bardzo można być tak samolubnym, że aż sprzedaje się swoje ciało, by osiągnąć cel?


***


    - Jak tak można! Przecież to...to...
    - Niesprawiedliwe? - zapytał Upiór siedząc przy swoim biurku.
    - Dokładnie! - Madeleine chodziła w te i z powrotem starając się uspokoić. Nie była w stanie zasnąć przez wzburzenie buzujące w jej żyłach i aż musiała gdzieś to wyrzucić z siebie, a że Erik akurat wpadł na nią kiedy wędrowała wściekła przez korytarze zaproponował, by poszła do jego kryjówki.
    - Widzisz Madeleine...życie nie jest sprawiedliwe. - mruknął Erik cichym posmutniałym głosem.
Madeleine wypuściła ciężkie powietrze z płuc i opadła na fotel znużona wściekłością.
    - To takie niesprawiedliwe... - szepnęła.
     Erik odwrócił się do niej, lecz nic nie powiedział. Zgadzał się z nią w stu procentach i nie znajdował żadnego słowa pocieszenia.
    - Zamierzasz iść na bal? - zapytał zmieniając temat.
    - Hmm? Na bal? - uniosła brew.
    - Tak, wiesz...eleganckie stroje, muzyka, tańce i takie tam...
    - Wiem co to znaczy bal.
    - Więc?
    - Nie mam sukni. Poza tym Giri powiedziała, że to bal maskowy, więc tym bardziej nie mam też maski.
    - Dlaczego to taki problem? Mieszkasz w operze pełnej takich rzeczy. - parsknął Erik opierając łokieć o krzesło odsuwając się od biurka. - A jak chcesz, zawsze możesz zrobić własną maskę.
    - Własną? Jak? - zapytała zaciekawiona.
     Erik uśmiechnął się lekko, wstał i podszedł do jednego z kilku kufrów jakie posiadał w swym arsenale.


***


    - Nie wiem na jaki kolor ją pomalować...przecież nie mam sukni, nie wiem czy uda się potem ją dopasować. - westchnęła spoglądając na piękną maskę, która dorobione po bokach delikatnej, bezpłciowej, gładkiej twarzy miała dwie pary skrzydeł.
    - Jak na mój gust za bardzo oddajesz się rozmyślaniom co będzie. Nie możesz po prostu jej pomalować? - zapytał splatając ręce na piersi.
    - Odezwał się specjalista od... - fuknęła wykonując gwałtowny ruch pędzelkiem zanurzonym w czerwonej farbie i zamilkła, gdy czerwone kropki upstrzyły białą maskę Upiora.
    - ...ups... - uśmiechnęła się nerwowo. - przepraszam...
- Masz pomalować swoją maskę, nie mnie. - burknął obracając się do niej plecami. Zdjął maskę i spojrzał na kolorowe plamki rozsiane przez środek.
     Madeleine obróciła się wbijając spojrzenie w nieruchome, białe oblicze leżące na biurku. Nie chciała, by czuł się niekomfortowo, kiedy przypatruje się jego postaci, choć i tak sam fakt, że zdjął ją przy niej było ogromnym aktem zaufania.
    - Możesz... - zaczął cicho dłonią rozmazując czerwoną farbę po porcelicie. - ...możesz dopasować ją do swoich oczu.
    - Są nudne. - sapnęła przyglądając się pojemniczką z farbami.
    - Są oliwkowe. Przy świetle świecy stają się wręcz złote, a kiedy pada na nie światło słoneczne przybierają wyraz zielonkawego marmuru.
     Madeleine słysząc to zaniemówiła. Kątem oka spojrzała na Erika. Założył maskę na twarz i chwilę stał tak obrócony do niej plecami.
    - Także widzisz, nie musisz pozostawać w sferze zwykłej zieleni. - dodał a jego głos zmienił się z cichego na zwykły, chłodny, lekko ironiczny ton.

------------------------------------------------------

*Bonsori - dobry wieczór

* Bonne nuit - Dobranoc


A tu majówkowy śmieszek :) 


Daroga - Pears (dla nieświadomych)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Daroga - Pears (dla nieświadomych)

Upiór w operze - historia nieznanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz