『 ROZDZIAŁ 37 』

1.9K 163 36
                                    

DIEGO

Wpatrywaliśmy się w siebie bez słowa, chłonąc swój widok. To, jak za nią tęskniłem, nie dało się opisać słowami i zdałem sobie z tego sprawę dopiero teraz, kiedy stała przede mną i mogłem zauważyć błysk w jej oczach, którego tak bardzo mi brakowało. Po tym jak opuściliśmy salę, zatrzymaliśmy się na tarasie przy barierce i z miejsca zaczęliśmy nieskrępowanie się sobie przyglądać, jakbyśmy próbowali na nowo się poznać. Kobieta przede mną była wręcz olśniewająco piękna i niczym nie przypominała tej, którą zostawiłem. Tamta była wyniszczona, a teraz stała przede mną sama królowa. Miałem wrażenie, że role się odwróciły i teraz to ja byłem tym zepsutym egzemplarzem.

Masz dłuższe włosy odezwała się w końcu, na co tylko lekko skinąłem głową. Podobają mi się.

Dlaczego mówiła mi takie rzeczy? Serce mi krwawiło, a ona rzucała we mnie tak niewinnymi słowami.

Wciąż patrzyłem na nią, sunąc wzrokiem po jej różowych policzkach, pełnych ustach, a następnie szyi i obojczykach. Nie mogłem dostrzec żadnego siniaka, żadnego zadrapania, a blizny, które dotychczas były mocno widoczne zbladły i wcale nie rzucały się w oczy. Była idealna, nieskazitelna. Nie moja.

Postawiła krok w moją stronę, następny, aż znalazła się tuż przede mną. Miała na sobie wysokie szpilki, ale jej wzrost kończył się na wysokości moich ust. Wpatrywałem się w jej ciemne oczy, widząc w nich uczucia, których nie spodziewałem się dojrzeć.

Chciałabym usłyszeć twój głos, Diego wyznała, akcentując moje imię.

Przeszedł mnie dreszcz, a ciało zaczęło zdradzać, jak bardzo na mnie działała. Wiedziałem, że mnie zrani, że zada mi cios, z którego być może się nie podniosę, ale już i tak się poddałem. Zbyt wiele się we mnie działo, zbyt wiele czułem, by wciąż trzymać to w sobie.

Tęskniłem za tobą wyszeptałem, z trudem wydobywając głos.

Jej oczy zabłyszczały w ciemności, po czym rozchyliła wargi. Miała mnie w garści, nawet się o to nie starając.

Zdobyłem się na odwagę, uniosłem prawą dłoń i niepewnie położyłem ją na jej policzku. Automatycznie zamknęła oczy, a z jej ust wydobyło się ciche westchnienie. Chciałem mieć w sobie więcej siły na zachowanie dystansu, ale poległem i zetknąłem nasze wargi razem. To było ledwie muśnięcie, a wystarczyło bym przypomniał sobie, jak wiele dla mnie znaczyła. Ścisnęła w dłoniach klapy mojej marynarki i zachłannie pogłębiła pocałunek, przez co całe moje ciało pokryło się gęsią skórką. Była moim ulubionym uzależnieniem, ukochaną używką i przyjemnością.

Mocno chwyciłem ją za biodro, aby przyciągnąć ją bliżej siebie. Nie stawiała najmniejszego oporu, jakby tylko czekała na ten moment. Byłem rozpalony do granic możliwości i miałem wrażenie, że po tych czterech latach te wszystkie emocje, które składowałem na dnie duszy, wypłynęły na powierzchnię i dopiero teraz odetchnąłem pełną piersią. Odsunęła się nieco ode mnie, ale tylko po to by wydyszeć:

Chodź ze mną.

Nie oponowałem, w żaden sposób nie zanegowałem tego pomysłu, bo myśl, że mogłem się do niej zbliżyć jeszcze bardziej, napawała mnie dziwną przyjemnością i wprawiała w podekscytowanie.

Dałem się pociągnąć po schodkach do ogrodu, przez który przebiegliśmy niczym para kochanków, którą ktoś mógłby nakryć. Zatrzymała się przy ukrytym wejściu dla służby, które chwilę później otworzyła i dając mi sygnał, bym się nie odzywał, wciągnęła do środka. Przeszliśmy ciemnym korytarzem do schodków, ukrytych we wnęce. Wspięliśmy się po nich na samą górę i dotarliśmy tym samym do głównego korytarza. Zatrzymała się jak wryta, więc wyjrzałem zza niej i dostrzegłem spacerującego Angelo. Jego widok zaczął przypominać mi wszystkie rzeczy, za które byłem wściekły. Ale wtedy Lavelle odwróciła się do mnie i posłała mi tak szeroki uśmiech, że na chwilę wstrzymałem oddech. Nie mogłem uwierzyć, że była tak piękna i przy tym skupiała całą swoją uwagę wyłącznie na mnie.

LAVELLE ✔ || RIAMARE #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz