Rozdział 39 - Piórko

600 51 40
                                    

Słyszała dźwięki dookoła jakby była pod wodą. Nie wiedziała co jej się śniło, a co było prawdą. Czas zlewał się ze sobą i nie miała pojęcia ile leżała, bo była świadoma, że nie może się cały czas dobudzić. Nie wiedziała, które dźwięki były ciągłe, a które były oddzielone czasem. Wiedziała tylko tyle, że coś się dookoła działo, ale była zbyt słaba, by się podnieść, albo by przynajmniej utrzymać przytomność.

Całe jej ciało przechodził niewyobrażalny ból, ale co jakiś czas mogła poczuć inny jego rodzaj. Kopnięcia Yukia.

W końcu udało jej się na chwilę otworzyć oczy, ale obraz był zbyt rozmazany, by mogła dostrzec coś oprócz jasnych kolorów. Nic poza tym.

Poczuła łzy napływające mimowolnie do oczu. Białe kolory. Pierwsze co przyszło jej do głowy, to to, że umiera. Wtedy się je podobno widzi.

Czyli tak to się skończyło. Po tym wszystkim, po prostu nagle zapadnie ciemność, a ona już nie zobaczy Yukia. Nawet nigdy nie zdążyła. Pocieszała się myślą, że przynajmniej była w stanie poczuć jego pierwsze kopnięcia. Przynajmniej przy tym mogła być w jego życiu. Niby mało, ale w tym momencie wydawało jej się to i tak wręcz darem od Boga, że chociaż to mogła. Że mimo wszystko, w tym małym stopniu, była w stanie go poznać.

Czemu jednak teraz czuła kopnięcia chłopca? Po to dała sobie wbić nóż wyżej, by go ratowali. By miał szansę. Gdyby uderzył w brzuch, to pewnie ją by zdołali uratować, ale nie jego. Wybrała by on miał życie, więc czemu mu go nie dali?

Może cały czas była w tym lesie? Może nadal tam leżała? Tym bardziej białe kolory utwierdziły ją w tym, że odchodzi. Bo nie miałaby prawa ich tam widzieć.

Ostatnie co pamiętała to widok Hawksa, który leciał w jej stronę. Może ma ją w ramionach? Może uda mu się zanieść ją tak, by Yukio miał szansę? W takim wypadku musi pozostać jak najdłużej przytomna, skoro już jej się udało teraz w miarę utrzymywać to.

Nie potrafiła zdefiniować tego, co czuła, gdy cały czas kopał ją Yukio, a ona wiedziała, że nigdy nie zobaczy nawet jak wygląda. Nigdy nie zobaczy jak się uśmiecha, jak macha skrzydełkami albo chodzi. Nigdy go nie zobaczy.

Jej mały Yukiuś.

Którego nie chciała, a teraz żałowała, że miała tak mało czasu.

Łzy płynęły strumieniem, bo był to odruch bezwarunkowy. Chciała móc go zobaczyć, tak bardzo chciała. Cały czas w główce wyobrażała sobie jakby mógł wyglądać poród. Jak brzmiałby jego płacz po narodzeniu, jak by wyglądał, gdyby po raz pierwszy dostała go w ramiona? Ale nie dostanie.

Dźwięki robiły się coraz wyraźniejsze, a ona bała się, że jeśli staną się zbyt wyraźne, to będzie znaczyło, że już faktycznie umarła.

Nie zdołała znów znaleźć się u taty. Nie zdołała znów u niego być i znowu zostać tym małym dzieckiem pod jego ochroną. Została sama i nie dała nawet rady ochronić własnego dziecka.

Nagle jej twarz się zastygła i rozluźniła z lekkiego grymasu, który mogła w miarę zrobić. Poznawała te dźwięki i to kto je wydaje.

Tata.

Zaraz potem dochodziły następne, a z nimi i kolejne. Wujek oraz Eri. Kilku innych nie znała i tego się bała.

Skoro jednak słyszy ich, to musi to znaczyć, że żyje, a Yukiuś cały czas jest u niej w brzuchu.

Czemu w takim razie nie mogła się w ogóle ruszać? Czemu ją tak wszystko bolało? Czemu czuła się tak słabo?

Spróbowała znów otworzyć oczy, ale znów oślepił ją blask. Mimo to dostrzegła wtedy kontury sylwetek.

Moment of Forgetfulness - Hawks x OcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz