14

708 38 16
                                    

Ethan

Objąłem ją, aby oplotła nogi wokół moich bioder. Przytuliła się mocno niczym malutka koala. Cały czas delikatnie ją całując, położyłem do łóżka. Nie chcę robić nic wbrew jej woli. Więc cały czas pieszcząc jej gorącą skórę, czekam, aż pozwoli mi na następny ruch. Mimo tego mam ochotę, zedrzeć z niej ubrania i sprowadzić jej niebo na ziemię. Pragnę być jej aniołem stróżem, pod postacią diabła. Pragnę mieć ją na dzień dobry i dobranoc, pragnę jej. Jej ciepłej jasnej skóry, długich ciemnych włosów, pięknych niebieskich oczu. Jej nerwów, smutków, radości. Pragnę Riley Caren. 

– Ethan, proszę – powiedziała z zamkniętymi oczami. 

– O co mnie prosisz? – zapytałem, uśmiechając się do niej. – Spójrz na mnie – nakazałem spokojnie. Ona natomiast powoli ukazała mi swoje błękitne oczy.

– Abyś skończył to, co zacząłeś po balu – wyszeptała. 
Powoli zdjąłem z niej koszulę, całując jej   brzuch i piersi oświetlone jedynie blaskiem pełni księżyca. Zacząłem schodzić coraz niżej, aż dotarłem do jej kobiecości. Gdy położyłem na niej dłoń, ścisnęła szarą satynową kołdrę. Uśmiechnąłem się jedynie i powróciłem do jej twarzy. 

– Chcę jej spróbować – powiedziałem w jej usta, które delikatnie muskałem. Pokiwała twierdząco głową, prosząc, abym przestał się z nią droczyć. 
Zsunąłem z jej nóg białe koronkowe majtki. Na jej twarzy dostrzegłem grymas, wstydzi się? 

– Jesteś piękna Riley – wypomniałem i zacząłem palcami pieścić jej czułe miejsce. Dołożyłem do tego swój język, czując, jak z podniecenia się wygina. Na jej udach pojawiła się gęsia skórka. Zadowolony z siebie przyspieszyłem. 

– Ethan, nie przestawiaj! 

Obudził mnie ciągle dzwoniący telefon, zdenerwowany podniosłem go z szafki nocnej, odbierając. 

– Czego kurwa? – zapytałem cicho, gdyż obok mnie śpi nieziemski aniołek. Nie mam zamiaru jej budzić. Wczoraj miała ciężki dzień, więc chcę, aby wypoczęła. 

– Co tak groźnie, Ethan? – usłyszałem śmiejącego się Aleksandra. Przetarłem dłońmi twarz i leniwie opuściłem sypialnie. 

– Do rzeczy González. 

– Zostawmy tę sprawę na razie Andersonowi, wyjedźmy ja, ty, Riley i Ash – zaproponował, a ja wyplułem wodę z powrotem do szklanki. Jak on sobie to wyobraża? Mam wszystko zostawić i tak po prostu wyjechać? Nie ma szans, szczególnie że  na cały weekend mam zaplanowane odbiory, a na karku anonimową sukę. 

– Po pierwsze nie ma opcji po drugie co ma do tego koleżanka Riley? – zapytałem, gdyż nie rozumiem, po co miałaby gdzie kol wiek z nami jechać. 

– Polubiliśmy się. – Przewróciłem jedynie oczami i zakończyłem z nim rozmowę. Nie ukrywam, chciałbym spędzić z dala od tego syfu czas z Riley, jednak obecnie jest to niemożliwe. Aleksander jak chce, niech jedzie i mnie w cztery litery pocałuje. Ja muszę zostać i pilnować sytuacji. 

Usłyszałem pukaniem do drzwi, a jest to pewnie Scarlett. Zawsze przychodzi o tych godzinach. Idealnie trafiła, przygotuje śniadanie dla tej kruszyny. 

– Witam, dziś nie musisz za dużo robić – powiedziałem. – Chcę, abyś przygotowała nam śniadanie, a potem obiad dla Riley i kolację. 

– Riley to ktoś więcej? – zaśmiała się, ściągając długi czarny płaszcz. Scarlett lubi się czasami powtrącać w moje życie. Mimo to nie przeszkadza mi to, zastępuje mi matkę, która nawet nie wiem, gdzie jest. 

– Nie jest byle kim – odpowiedziałem i powróciłem do sypialni. Usiadłem obok niej, tym razem próbując ją obudzić. Pocałowałem ją, delikatnie bawiąc się jej włosami. Z jej ust wydobył się jedynie cichy pomruk. 

– Wstawaj malutka – uśmiechnąłem się, co odwzajemniła. Zmieniło się, to gdy zobaczyła, że ma na sobie jedynie bieliznę. Zakryła się aż po szyję, siadając. 

– Ethan, mogę zostać sama? – zapytała, na co się zgodziłem. Zawiedziony wyszedłem z pokoju. Ubrałem na siebie czarne jeansy i koszulkę z Armaniego, po czym opuściłem dom. Czy ona właśnie żałuje? Tylko przecież chciała, do niczego jej nie zmuszałem. 

– Było cudownie – powiedziała, wtulając się w mój tors. 

Poczułem nieznane mi uczucie, kiedy kazała mi wyjąć z sypialni. Może dlatego, iż liczyłem na wspólny poranek, a teraz ona jest sama z gosposią w moim domu, a ja jadę do gniazda. 
Tym razem jest to coś dla mnie, Hennessey Venom F5. Jednak pójdzie on do kolekcji, gdyż moją perełką jest czarny mercedes-AMG GT 63 S. Nikt nie ma prawa siadać za jego kierownicą, ani ruszać bez pozwolenia.

– Mateo, wjeżdżam – powiedziałem przez telefon do faceta, który zajmuje się pilnowaniem samochodów w gnieździe.
Wjechałem do starej hali  wojennej wraz z Owenem, który ma zabrać Henneszey'a pod mój dom. Wóz robi wrażenie, warto było poświęcić milion.
Chwilę ze sobą rozmawiają, po czym oddaje informatykowi kluczyki. Gdy już mamy wyjeżdżać, usłyszałem strzał. Od razu swój wzrok skierowałem na Owena, który powoli osunął się na ziemię.

– Kurwa! – krzyknąłem i szybko wybiegłem z samochodu, kryjąc się za słupami. Muszę się dostać do chłopaka, inaczej się wykrwawi. – Pokaż się!
Zacząłem strzelać, gdzie popadnie, aż ujrzałem. Szczupłą sylwetkę ubraną całą na czarno. Na plecach opadają jej ciemne długie fale, lecz na twarzy ma kominiarkę. Niestety, nie muszę jej widzieć, aby wiedzieć, kim jest ta kobieta. Stanąłem jak wryty, nie odrywając wzroku od wyjścia, z którego wyszła dziewczyna. 

Walk in heaven|W Trakcie PoprawekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz