Do klasy weszli uczniowie rozmawiając między sobą. Po chwili jednak uspokoili się i usiedli na swoich miejscach.
- No więc moi drodzy przygotowałem wam kilka eliksirów, które właśnie znajdują się przed wami. Jesteście już na odpowiednim poziomie, aby je rozpoznać. No już. Czy ktoś mi może powiedzieć, co to jest? - zapytał Slughorn
- To veritaserum. Bezbarwny i bezwonny eliksir zmuszający tego, kto go wypije, do mówienia wyłącznie prawdy. - Powiedziała bez zastanowienia Granger, na co Bella wywróciła oczami. "Jak zawsze musi się pochwalić swą jakże ogromną wiedzą"- pomyślała Waterfrock z ironią.
- Świetnie! Bardzo dobrze! A może... - poszedł do innej fiolki- ten! Kto mi powie....
- ...To eliksir wielosokowy, profesorze- wtrąciła się
- Dokładnie! Jeszcze może.. ten!
- Eliksir miłosny, amortencja - powiedziała zdenerwowana zachowaniem gryfonki Rosabella.
- Doskonale, doskonale. A kto powie mi, jak on działa?
- Ten...
-Ten, kto go powącha odczuwa w nim inny zapach, w zależności od tego, co kogo najbardziej pociąga, co najbardziej lubi. Można go rozpoznać po szczególnym, przypominającym macicę perłową połysku, lub po parze wzbijającej się w charakterystycznych spiralach. Wzbudza sztuczną miłość - ślizgonka przerwała gryfonce, co wywołało na twarzy przyjaciółki Pottera złość.
- Jak się nazywasz, moja droga? - zapytał nauczyciel
- Rosabella Waterfrock.
- Waterfrock, hm. Nic mi to niestety nie mówi. Czy twoi rodzice są mugolami? - zapytał
- Nie, nie są. Obydwoje są czystej krwi, ale nie wychowują mnie - ucięła krótko, dając do zrozumienia, że nie ma zamiaru się tłumaczyć.
Draco spojrzał na szatynkę ze zdziwieniem. Przecież mówiła, że nic i nich nie wie.
- To wiele wyjaśnia. Właśnie zrobiłaś dla Slytherinu 20 punktów!
Uśmiechnęła się lekko, podobnie jak reszta ślizgonów. Gryfoni natomiast zrobili oburzone miny, a niektórzy nawet zaczęli szeptać między sobą. Żadną tajemnicą nie jest, że Slughorn był ślizgonem, opiekunem tego domu i od zawsze uważał ich za choć odrobinę lepszych. Chociaż chyba nie wszyscy o tym wiedzieli. Albo wydawało im się, że może coś się zmieniło.
- Panie profesorze, nie powiedział nam pan, co jest w tej fiolce - odezwał się Ernie Macmillan, wskazując mały, czarny kociołek stojący na biurku nauczyciela.
- Tak! Ten, już już - podszedł szybko do ostatniego eliksiru- to jest bardzo dziwny eliksir, a jego nazwa brzmi: Felix Felicis. To płynne szczęście. Panno Waterfrock, może zechce pani kontynuować?
- Oczywiście. Felix Felicis, sprawia, że ma się szczęście. Wyjątkowo trudno go uwarzyć, a pomyłka może drogi kosztować. Jeśli jednak zostanie uwarzony poprawnie, sprzyja osiągnięciu sukcesów we wszystkich poczynaniach do póki działa. Gdy się go używa za dużo, powoduje groźną lekkomyślność i przesadne zaufanie do samego siebie. W zbyt dużych dawkach działa jak trucizna.
Gdy skończyła mówiąc w sali zapanowała głucha cisza. Dziewczyna lekko odwróciła głowę do tyłu i spojrzała na Harry'ego. Uparcie wpatrywał w inne miejsce, na które opuściła wzrok i ona. A tym obiektem wzroku był Draco Malfoy.
- I to właśnie będzie nagrodą podczas tej lekcji. Jedna, mała buteleczka eliksiru Felix Felicis. Wystarczy na dwanaście godzin szczęścia.. - Slughorn zaczął tłumaczyć, że nie wolno używać płynu na egzaminach oraz omawiał swoje przypadki użycia płynnego szczęścia.
Draco nie słuchał już. Patrzył na fioleczkę zapatrzonym wzrokiem. Zdecydowanie przydałoby mi się szczęście. Szczególnie pewne szczęście.
-.. strona 20 w "Eliksirach dla zaawansowanych". Macie ponad godzinę. Nie oczekuję, że się wam uda, ale życzę powodzenia!
Uczniowie wzięli się do roboty. Po sali czuć było pierwsze zapachy, a także roznosiły się pierwsze pomruki niezadowolenia.
Wyjątkowo dobrze szło Potter'owi. To dziwne, bo nigdy nie był zbyt dobry z tego przedmiotu, ale większość i tak nie zwróciła uwagi na jego pochwały, gdyż na zajęciach u Slughorna było to absolutnie normalne i częste.
Czas mijał, a jeszcze nikomu nie udało się dokonać niemożliwego. Parę osób miało w swoich kociołkach coś, co odrobinę przypominało eliksir, ale albo miło inny kolor, albo wykipiało zbyt szybko.
Rosabella zatrzymała się na chwilę i niespostrzeżenie wdarła do umysłu Pottera.
- A więc tak się bawisz? - zapytała sama sobie patrząc na poczynania Gryfona.
Wyjęła delikatniejsze różdżkę i wypowiedziała cicho zaklęcie, po czym jak gdyby nigdy nic, wróciła do pracy.
- Koniec! Koniec czasu! - krzyknął nauczyciel i rozpoczął przegląd kociołków. Szedł powoli, przy czym dokładnie przyglądał się substancjom. Przy większości wykrzywił jedynie usta w grymasie. Doszedł do stolika Harrego i powiedział - Harry! Tak dobrze ci szło! Co się stało nagle? Musiałeś coś pomylić, bo na prawdę szło ci wzorowo!
W końcu podszedł do dziewczyny siedzącej samotnie w ostatniej ławce. Puścił niewielki listek do eliksiru i z zachwytem krzyknął:
- Panno Waterfrock! Idealnie! Jedna kropla zabiłaby nas wszystkich! 30 punktów dla Slytherinu!
Tego dnia dwie rzeczy były pewne. Po pierwsze najbliższa wizyta Harry'ego Pottera w gabinecie Dumbledore'a będzie wyjątkowo długa i pełna zdziwień. Po drugie, dziewczyna, która z uniesioną głową i uśmiechem na twarzy trzyma w ręce płynne szczęście dowie się więcej, niż inni chcieliby.
CZYTASZ
the black swan | 1 PART
FanfictionRosabella znikąd z dnia na dzień pojawia się w życiu 2 mężczyzn - Severusa Snape'a i Dracona Malfoy'a. W połowie roku dołącza do Hogwartu, swą obecnością dziwiąc samego Dumbledora. Może nie byłoby w tym nic szczególnie dziwnego, gdyby nie jeszcze dw...