-Werka wstawaj! - usłyszałam z zza drzwi. przeciągnęłam się.
- Werka wstawaj! Weronika. oho. Za chwile zacznie się kolejny etap porannej mamuśki. w budzeniu szkolnym,
głównymi bohaterami jestem ja i mama nie mogące dojść do porozumienia o to czy jest absolutna zwleknięcia się z łóżka. Sytuacja ta przypomina trochę taką lekcję polskiego. są w końcu trzy odmiany zdań. Pytający, czyli " Werka może już powinnaś wstać". Oznajmiające, " Weronika musisz już wstawać". I rozkazujące.....
- Wstawaj, Werka do cholery jasnej!- warknęła mama.- Chcesz się spóźnić?! To ja potem muszę świecić za ciebie oczami!
Nagle usłyszałam stukot i soczyste przekleństwa. dosłyszałam oprócz nich "Durne pudło", "Zabije Maćka" i "Czemu wszystko muszę robić sama. Jakoś mi się żal mamy zrobiło. wychowywanie trójki dzieci nie jest łatwe. szczególnie gdy się ma takie dzieci jak ja, Maciek i Zuzka. Maciek jest ode mnie trzy lata starszy. I niech mu chwała za te trzy lata życia. Zuzka ma tylko pięć latek i właśnie przeżywa złoty okres zwany ząbkowaniem. wie trochę późno, ale w mojej rodzinie wszystko jest opóźnione. dlatego tam gdzie powinnam mieć krągło mam płasko.
ja w tym roku skończę całe piętnaście lat. Wtedy zgodnie z zapewnieniami matki, stanę się niezależną dziewczyną. naturalnie o tym mogę pomarzyć. Pokazuje się to w sytuacjach gdy chcę wyjść do Hanki, a ona każe zająć się Zuzką i używa argumentu " Skoro jesteś dojrzał to bądź też odpowiedzialna!", po tych słowach wychodzi do kumpeli. a gdy ja chcę ten argument wykorzystać, np:.ufarbować sobie włosy( Serio? To na prawdę taki problem...?), które swoją drogą są o potwornym odcieniu marchewki z jabłkiem, to co? " Za młoda jesteś", albo " Zacznij Sprzątać pokój, to pogadamy". Więc mogę mieć do niej pretensje i w tym że takie włosy odziedziczyłam( mama oczywiście sobie ufarbowała na brązowo) to jeszcze nie pozwala mi ich pofarbować. z tych rozmyślań wyrywa mnie ryk matki:
- Jeśli za chwile tu się nie pojawisz to..., cholera, to....
nie dałam jej dokończyć
- Już schodzę!
Włożyłam na siebie szlafrok w małe świnki, buty w króliki i poczłapałam do Kuchni. Już od progu poczułam smród spalonego jajka i przegotowanego mleka. Mama właśnie nakładała śniadanie na talerze gdy do kuchni wszedł Maciek. Mama spiorunowała go wzrokiem, ale on zdawał się niczego nie zauważać.
- Witaj rodzinko- powiedział radosnym tonem i .....o dobry boże,..... wziął do ust jajecznicę. jego potulny grymas zmienił się w typ " Nie rzygaj". Ku mojemu zdziwieniu mama wyglądała na naprawdę zadowoloną. Uśmiechnęła się słodko i powiedziała:
- Smakuję?
Ten pobiegł do łazienki. Nie zdążyłam pogratulować mamie zemsty, bo zadzwonił telefon. To Hanka.
Odebrałam
Gdy powiedziałam Hance by poczekała na mnie przed domem, mama przypatrywał mi się spod brudnych garów. Nie miałam czasu się tym zastanawiać, bo wybiła ósma trzydzieści i musiałam iść do szkoły. złapałam papierową torbę z drugim śniadaniem i granatowy plecak.
Hanka stała przed na ganku rozglądając się na boki. Była ładną blondynką, o niebieskich oczach i bladej twarzy. Jej włosy często były powodem mojej zazdrości do mojej koleżanki. Nie ułatwiał tego fakt że ona była wysoka i wysportowana, a ja niska i ( na szczęście) trochę szczupła. byłyśmy dosyć różne nie tylko z wyglądu, ale i z charakteru. Ona była układna i zawsze( zawsze, nawet gdy się kłóciliśmy..) MIŁA i. Ja za to byłam niechlujna i Ogromnie Sarkastyczna. Ale od początku byłyśmy sobie bliskie. Miała tylko jedną wadę. Była gaduła i plotkarą. Jak zaczęła mówic to już koniec....
wyszłam na ganek. włożyłam moje zielone martensy i kurtkę w kolorach żółci i czerwieni. Uwielbiam jaskrawe kolory. Naturalnie nie na włosach.
Wyszłam i wzięłam Hankę pod rękę. Ona jak zwykle przywitała i opowiedział najnowsze plotki ze szkoły. ona zdradziła jego, on chodzi z jej kuzynką. on zalał łazienkę. Ona ma nowy film... i tak dalej i tak dalej.....
Kiedy wreszcie skończyły jej się wszystkie tematy i (o zgrozo) starała mi się wepchać aplikacje odchudzającą, jej przerwałam:
- Słyszałaś o nowej uczennicy mającej przejść do naszej klasy?
Hanka nabrała powietrza i zaczęła swoją historie:
- Ja już wszystko wiem! Ma na imię Daria Rogucka, pochodzi Warszawy i podobno jej tatko grał w milionerach!
Hania Zając była fanką każdego teleturnieju puszczanego w telewizji. Nigdy nie rozumiałam co takiego w nich widzi. Mimo to próbuje wykrzesać z siebie choć odrobinę zadowolenia. Wreszcie docieramy na przystanek autobusowy. gdy siadamy na ławce zauważam Miłke. Tak naprawdę to ma na imię Wiktoria Mirek. Przezwisko to przylgnęło do nie niej już od szóstej klasy gdy do nas doszła. Chodzi w tym o to że jest potwornie złośliwa i nawet jeśli chodzi o przyjaciół jest nieprzyjemna. Właśnie dlatego nazwaliśmy ją Miłka. Pomachałam do niej, ona wzruszyła ramionami i odwróciła się placami. Taaaa...... Co do jej wyglądu to naturalna brunetka o piwnych oczach. Zwykle można ją zobaczyć jak kłóci się na korytarzu lub jak próbuje wszczynać bójki.
-O! Już jest!- powiedziała Hanka wskazując nadjeżdzający autobus. Zawsze jeździliśmy tym samym. Różowo- niebieskim z napisem "School is cool". Obrzydlistwo. Wiele bym dała by jeździć innym autobusem. Mimo to wsiadamy do autobusu. W środku śmierci Cheetosami a wszystkie miejsca są zajęte. Jakaś para pierwszaków z ożywieniem rozmawia w pierwszym rzędzie (szczerze to nie wiem co oni tu robią). Zauważam jedyne wolne miejsce koło jakiegoś wysokiego gościa z czapką. Ruszam biegiem. Może nie powinnam zostawiać Hanki, ale w miejscu takim jak szkolny autobus, nie obowiązują żadne zasady. Gdy siadam słyszę ciche "plask!". Nie muszę wstawać by wiedzieć na czym usiadłam. Gumy balonowe były wielką szychą w sklepiku szkolnym. Można je znaleźć właściwie wszędzie. Jestem szczęśliwym znalazcą.... Wzdycham z ubolewaniem. Świetnie zaczyna się ten dzień.
PISZCIE KOMENTARZE. LICZĘ SIĘ Z KRYTYKĄ.
YOU ARE READING
Znowu ona.....
HumorWeronika jest młodą dziewczyną zmagającą się z normalnych dla nastolatków sytuacjach. Jest to historia o tym jak czasami dobrze jest zauważać zabawę w nawet normalnych sytuacjach.