Wybiegłyśmy z łazienki chcąc sprawdzić, czy nikomu nic się nie stało. Zdziwił mnie widok dwóch chłopaków, których widziałam jeszcze kilka godzin temu. Niall dusił się śmiechem, a Harry trzymał się za skroń.
- Harry, nic ci się nie stało? - zapytałam rozbawiona.
- Nie, tylko oberwałem w twarz - mruknął. - To jest ta impreza, dla której mnie spławiłaś?
- Nie spławiłam cię, tylko odwołałam spotkanie, bo miałam inne zobowiązania.
- Dyplomatka - wtrącił Niall.
- Jak to się w ogóle stało, że oberwałeś w skroń? Szedłeś ukosem, czy jak? - zadrwiła Holly.
- Szedłem normalnie, dopóki nie oberwałem drzwiami w twarz - odpowiedział. - Dopiero teraz mogę zacząć chodzić ukosem, jeżeli coś sobie uszkodziłem.
- Ta. Czujnik ruchu sobie uszkodziłeś - zakpił Niall, po czym przedstawił się mojej przyjaciółce. Harry poszedł w jego ślady. - Może przyłóż sobie coś do głowy. W poniedziałek w szkole pomyślą, że rodzice cię biją. - Blondyn zwrócił się do przyjaciela, na co ten pokazał mu wymowny gest środkowym palcem, ale jednak przyznał mu rację.
- Crystal, może idź z nim. Na wypadek, gdyby jednak coś sobie uszkodził - zaśmiała się Holly. - A ja wrócę z Niallem na podwórko, żeby zameldował się u chłopaków.
Tak, jasne. Na pewno martwiła się o to, czy Harry'emu nic się nie stało. Nie chciałam się z nią kłócić, więc przytaknęłam i udałam się z wyższym z chłopaków do kuchni. Musiał być tu już wcześniej, bo bez problemu odnalazł pomieszczenie i wyciągnął z zamrażalnika paczkę frytek, przykładając ją do czoła, jęcząc przy tym.
- Czekaj. - Chwyciłam jego nadgarstek i odciągnęłam jego dłoń od czoła. Kiedy przykładał mrożonkę wydawało mi się, że miał rozciętą skórę, z której powoli sączyła się krew i miałam rację.
- Co? - zapytał, widząc moje skrzywienie. Nie przepadałam za krwią ani ranami, jeśli nie należały do mnie. Nie to, ze swoje lubiłam. Po prostu swoje byłam w stanie samodzielnie opatrzyć bez żadnych oporów. Jeśli chodziło o cudze rany, zawsze bałam się, że wyrządzę więcej krzywdy niż pomocy.
- Krwawisz - wyjaśniłam. Spojrzał na dłoń, którą wcześniej dotykał czoło, jakby chcąc sprawdzić, czy mam rację. Kiedy zobaczył rozmazaną krew, jęknął niezadowolony. - Trzeba ci to przemyć i jakoś zakleić. Wiesz, gdzie mają apteczkę?
- Pewnie w łazience - odpowiedział, więc pociągnęłam go w stronę wymienionego pomieszczenia. W szafce nad lusterkiem znalazłam wodę utlenioną i jakieś gaziki.
- Musisz się do mnie nachylić - poleciłam. Chłopak rozejrzał się po pomieszczeniu.
- Mam inny pomysł. - Poprowadził mnie w róg pomieszczenia, a potem położył swoje dłonie na mojej talii i podniósł mnie do góry, sadzając na pralce. Spojrzałam na niego, unosząc brwi, ale on zupełnie nic sobie z tego nie zrobił. Rozsunął moje nogi i stanął między nimi, żeby być bliżej mnie. To było takie dziwne i w jakiś sposób krępujące, chociaż przecież nie robiliśmy nic złego.
Uspokój się.
Opanowałam swoje myśli i zwilżyłam gazik wodą utlenioną, po czym przyłożyłam go do skaleczenia na skroni chłopaka. Ten syknął i skrzywił się.
- Szczypie - mruknął i chciał odsunąć, ale oplotłam go nogami, uniemożliwiając mu to. Dopiero po chwili dotarło do mnie, co zrobiłam i w jakiej pozycji się teraz znajdowaliśmy. Zmieszałam się i poczułam, jak zalewa mnie fala gorąca. Musiałam jednak zachować pozory.
- Nie zachowuj się jak dziecko - powiedziałam, ponownie przykładając gazik do czoła chłopaka. Ponownie się skrzywił, więc przysunęłam się lekko i zaczęłam dmuchać chłodnym powietrzem w stronę rozcięcia. - Masz tyle tatuaży, a jęczysz jak baba pod wpływem odrobiny wody utlenionej - zaśmiałam się, odkładając gazik.
- Lubię robić sobie nowe tatuaże. A wody utlenionej nie znoszę. - Wzruszył ramionami, kiedy ja przyklejałam plaster na skaleczenie.
- Gotowe - oznajmiłam, na co Harry uśmiechnął się uroczo.
- Dziękuję bardzo. - Pochylił się i pocałował mnie w policzek. Potem ponownie chwycił mnie w talii i ściągnął z pralki, stawiając mnie na podłodze. Szybko chwyciłam krawędzie sukienki pociągając ją w dół, ponieważ materiał podwinął się niebezpiecznie wysoko. Posprzątałam po sobie, odkładając wszystkie rzeczy na miejsce, po czym opuściliśmy łazienkę. Akurat kiedy wychodziliśmy, korytarzem przechodził Zayn. Spojrzał na nas z głupkowatym uśmiechem.
- Widzę, że już się poznaliście. - Poruszał sugestywnie brwiami. Wywróciłam oczami i wyszłam na dwór, zostawiając chłopaków samych.
Moja bezsenność znowu daje o sobie znać, więc macie rozdział. Szczerze mówiąc rozmyślałam dziś o tym, czy w ogóle jest sens prowadzić to opowiadanie, po czym siadłam i napisałam dwa rozdziały. Brawo dla mojej logiki...
Chciałam Was też prosić, byście pisali, czy rozdziały Wam się podoba. Nie chodzi o to, że jestem łasa na komentarze czy coś. Po prostu chcę wiedzieć jak odbieracie to, na co ja poświęcam swój czas, żeby napisać. Jak Wam się podobają bohaterowie, ich zachowania itp. Może macie jakieś sugestie, pytania czy podpowiedzi. Uprzedzam, że nie gryzę i zniesę wiele. Także zachęcam i proszę o komentarze.
A z boku macie Nialla, który jest tak bardzo asdfghjkl, że nie mogłam go nie wstawić ♥
CZYTASZ
I don't do relationships [h.s.] [zakończone]
Fanfic-Jeśli liczysz na coś więcej, to lepiej od razu daj sobie spokój, Harry. -Dlaczego? -Ponieważ ja nie bawię się w związki. 21.02.2015r. - 20.05.2015r.