— Idziemy! – pogoniła Lucjusza, mocno ściskając rękę Dracona. Blondyn przytaknął. Ostatni raz spojrzał na Hogwart i podbiegł do żony. Ujął jej drugą dłoń, obiecując, że już nigdy jej nie puści.
— Wyjedziemy do Brighton – mruknął, uśmiechając się mimowolnie. Byli wolni... Przejdą przez bramy i raz na zawsze znikną z tego pierdolonego miejsca. Zbliżył się do żony i pocałował w czoło. Przytuliła się do męża, cały czas ściskając rękę syna, a przed oczami majaczyła jej już wizja spokojnej starości u boku Lucjusza.
— No proszę, proszę... — Odsunęli się od siebie gwałtownie. Yaxley stał w bramie, uśmiechając się ohydnie. – Dezerterzy...
— Zejdź mi z drogi! – warknął Malfoy, zaciskając palce na różdżce.
— Już się boje – syknął, ukazując żółte zęby. — Nasz Pan dobrze mi zapłaci za wasze głowy...
Nim Lucjusz zdążył cokolwiek zrobić, śmiercionośne zaklęcie przemknęło między drzewami i ugodziło mężczyznę w plecy. Bezwładnie opadł na ręce żony, by ostatni raz spojrzeć w jej oczy.
— NIE! – pisnęła, zanosząc się płaczem. – PROSZĘ NIE! — Z tyłu dobiegł ją szyderczy śmiech Rowla. Draco osłonił plecy zdruzgotanej matki, celując w mężczyznę.
— Zgubiłeś się, chłopczyku? – zażartował z niego śmierciożerca. Malfoy wziął głęboki wdech, starając się uspokoić drżenie dłoni. – Oj uważaj, bo się wystraszę... — Rowle wykonał ledwo zauważalny ruch, posyłając klątwę w stronę nastolatka. Odbił zaklęcie. Przełknął łzy i skontrował. Za ojca... — Chcesz się bawić? – zapytał, chichocząc pod nosem. – Proszę bardzo... – Kolejna Avada pomknęła w stronę Dracona, jednak nim chłopak zdążył cokolwiek zrobić, Yaxley pozbawił go różdżki. W ostatnim momencie, Narcyza osłoniła bezbronnego chłopca, odpowiadając Rowle'owi równie śmiercionośną klątwą.
— Nie waż się podnosić ręki na mojego syna! – krzyknęła, atakując coraz agresywniej. Wyraźnie zdenerwowany mężczyzna zaczął cofać się do tyłu. Po chwili padł na ziemię, a ostatnim co zobaczył, był zielony błysk.
— Ohohoho! Czarny Pan będzie z ciebie bardzo niezadowolony – oznajmił Yaxley, obchodząc ją dookoła.
— Zejdź mi z drogi! – warknęła, przełykając łzy.
— Wielka Narcyza Malfoy... – zakpił, bawiąc się różdżką. – Byle panienka z przesatrzałego rodu, która nie potrafi nawet obronić swojej rodziny... — Czarownica cisnęła w niego klątwą, ale Yaxley był szybszy. Różdżka wypadła z jej drżącej dłoni. Przerażona kobieta cofnęła się do tyłu, łapiąc za rękę Dracona. — I co teraz? – zapytał, uśmiechając się ohydnie. Zamknęła usta równie szybko jak je otworzyła, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Mężczyzna wykonał ledwo zauważalny ruch. Nim Narcyza zdążyła zareagować, Dracon osłonił ją własnym ciałem. Zwalił się pod nogi matki, przyprawiając ją prawie że o atak serca. Upadła nad ciałem syna, a błonia Hogwartu przeszył przeraźliwy wrzask.
Obudziła się z niemym krzykiem. Wsunęła palce we włosy i zapłakała cicho, a słowa Yaxley'a krążyły po jej głowie, boleśnie wrzynając się w czaszkę. Nie potrafi nawet obronić swojej rodziny... Pociągnęła nosem i otarła łzy. Musi być teraz silna. Dla Abraxasa... i dla Severusa. Nie miała pojęcia, co by bez niego zrobiła. Był jej wsparciem i podporą. Kimś, bez kogo nie wyobrażała sobie życia... Kimś, do kogo chciała się teraz przytulić.
Wstała z łóżka, opatuliła się szlafrokiem i ruszyła do pokoju chłopca. Przeszła przez korytarz, z zamiarem udania się do sypialni bruneta, jednak zanim to, zdecydowała się zajrzeć do pokoju Abraxasa. Gdy pchnęła drzwi, rozczulenie wycisnęło z jej oczu strugi łez. Chłopczyk spał słodko, wtulony w Severusa, który nie zdążył się nawet przebrać w piżamę. Uśmiechnęła się mimowolnie, po czym wróciła do swojej sypialni, w o wiele lepszym humorze.

CZYTASZ
The Traitor and a Liar
Fanfiction🍁 czasy po wojnie 🍁 Narcyza Malfoy & Severus Snape Wojna... Wojna nareszcie się skończyła i choć Voldemort przegrał, bitwa o Hogwart zebrała krwawe żniwo. Wielu zginęło... Jeszcze więcej przetrwało... Severus Snape miał już nie żyć, jednak Merli...