Rozdział 7

944 53 50
                                    




Pepper była na miesiąc w innym kraju, załatwiała sprawy związane z firmą. Zapomniałam, że wraca dziś, ale się ucieszyłam, że będę mogła się jej wyżalić.

Tony poszedł do warsztatu, pewnie ulepszyć swoją zbroję, ale tak naprawdę dał nam wolną przestrzeń na rozmowę. Na wychodne pocałował czule kobietę i, uśmiechając się, szepnął jej coś na ucho.

Przysiadła się do mnie na skórzanej, kremowej kanapę. Od razu się w nią wtuliłam. Wyglądałam pewnie jak mała dziewczynka, której ktoś zabrał zabawkę i z płaczem pobiegła do mamy.

- Tęskniłam, tak bardzo mi Cię brakowało. Mam ci tyle do opowiedzenia. - wyznałam, wciąż obejmując ją, a ona mnie.

- Ja też się za tobą stęskniłam, nawet bardziej niż za Tonym. - parsknęła śmiechem. Wiedziała, jak poprawić mi humor.

Skończyłyśmy przyjemny uścisk. Wygodnie rozłożyłyśmy się na kanapie.

Opowiedziałam Pepper o sytuacji z Lokim, tylko jej ufałam na tyle, żeby dzielić się nawet szczegółami mojego życia prywatnego. Potem o mojej matce. Patrzyła na mnie wtedy wyrozumiałym wzrokiem.

- Wiesz, że to ty jesteś moją prawdziwą mamą, prawda? - patrzyłam jej wtedy w oczy, ona zaczęła się uśmiechać, a w jej oczach widziałam łzy wzruszenia.

- Tak, a ty jesteś moją córeczką i zawsze nią będziesz. - ponownie złączyłyśmy się w czułym uścisku. Poczułam, jak z mych oczu wypływają zimne, słone łzy radości. Kochałam ją, a ona mnie. Razem z nią i Tonym tworzyliśmy prawdziwą, silną rodzinę.

- Tata wie o tym pocałunku? - zmieniła temat, poruszając brwiami w górę.

- Nie powiem mu - postanowiłam.

Nie wiem, jak by zareagował i wolałabym tego nie sprawdzać. Muszę się zastanowić, co zrobić z Lokim, jak się przy nim zachowywać, mówić i myśleć.

- Ale jak coś poważniejszego się pomiędzy wami wydarzy... pamiętaj... no wiesz... - nie skończyła, bo zakryłam twarz rękami, zarumieniłam się, wyglądałam jak burak.

- Nic takiego się nie stanie, a nawet jeśli to wiem, co trzeba zrobić, tłumaczyliście mi to wiele razy. - uśmiechnęłam się krzywo na wspomnienia naszych "poważnych rozmów" na temat pszczółek i kwiatków (oczywiście, takie porównanie wymyślił Tony).

- Ale widział cię nago, prawda? - spytała, a mnie zamurowało

- No tak, ale... to był przypadek, niefortunny wypadek. - szybko wytłumaczyłam.

- I dalej spicie razem, tak? - dopytywała niepewnie.

Była bardzo ciekawska, jak to chyba każda mama, trochę wstydziłam się rozmawiać o takich rzeczach, ale była mi najbliższą osoba, zawsze chodziłam do niej o rady w sprawach miłosnych i innych.

- Tak - krótko powiedziałam, wstając z kanapy - Muszę z kimś porozmawiać, zobaczymy się później. Tata na pewno na ciebie czeka. - dodałam, ruszając brwiami i uśmiechając się.

Nie odpowiedziała, jedynie się uśmiechnęła. Obie udałyśmy się, każda w tylko sobie znanym, kierunku.

Stałam pod jego drzwiami. Wahałam się: zapukać czy nie?

~Czy to dobry pomyśł? ~ pomyślałam

Nagle zza nich wyszedł Loki. Spojrzał na mnie z tym swoim uśmiechem, który tak bardzo lubiłam. Przesunął się, a ja bez słowa weszłam do jego pokoju. Przełknęłam ślinę i od razu przerwałam ciszę.

- Co do rana, to...

- Nic nie widziałem - powiedział, odwracając wzrok ode mnie.

Skłamał. Bóg kłamstwa nie umie kłamać?

Love is fake // Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz