Jeden sygnał, drugi, trzeci, czwarty... cisza. Iwaizumi nie odebrał. Oikawa uśmiechnął się gorzko podczas gdy nowa fala łez zagościła na jego policzkach.
- No tak, po co miałby ode mnie odebrać, jest późno i teraz ma dziewczynę.. - Oikawa powiedział do siebie i położył się na plecach nie dbając o to czy podłoga jest brudna czy nie. Ból kolana nie dawał mu spokoju lecz teraz myśli bruneta wędrowały gdzie indziej. Kapitan drużyny siatkarskiej leżał tak jeszcze przez pół godziny dopóki nie zasnął.
Oikawę obudziły promienie słońca. Powoli podniósł się do siadu czując silny ból głowy. Uświadamiając sobie co się wydarzyło, szybko sprawdził godzinę w telefonie. Zostało pół godziny do lekcji, siatkarz z bólem wstał z podłogi i zaczął zbierać porozrzucane piłki. Kiedy sala była ogarnięta, zamknął drzwi i poszedł do szkolnej łazienki gdzie zmył zaschnięte łzy oraz poprawił fryzurę starając się ukryć noc spędzoną na zimnej podłodze. Kiedy efekt był zadowalający, poszedł do swojej klasy i usiadł do ławki. W pomieszczeniu były tylko dwie osoby, ponieważ było dość wcześnie. Chłopak rozpakował podręczniki i zaczął przeglądać zeszyty sprawdzając czy aby na pewno nie było jakiejś pracy domowej do zrobienia. Po jakimś czasie Oikawa usłyszał głos różowowłosego przyjaciela, który wszedł do klasy.
- Oikawa? Co ty tu robisz tak wcześnie. Zawsze jesteś na granicy spóźnienia - powiedział zaskoczony siatkarz.
- Um.. tak jakoś.. Obudziłem się wcześniej więc postanowiłem przyjść do szkoły i powtórzyć materiał - skłamał starając się brzmieć naturalnie.
- Hm... niech będzie. Uznajmy, że ci wierzę - po tym, Makki usiadł do swojej ławki i już nie zamienił zdania z Oikawą za co kapitan był bardzo wdzięczny.
Yahaba szedł do szkoły dygocząc. Kiedy wychodził z domu, słońce świeciło i było bardzo ciepło lecz teraz wiatr sprawiał, że żałował nie zabrania bluzy ze sobą. Zamyślony, nie zwracał uwagi na swoje otoczenie przez co bardzo się zdziwił gdy poczuł ciepły materiał na swoich ramionach. Lecz zanim zdążył podnieść wzrok aby zobaczyć kto był właścicielem otrzymanej bluzy, usłyszał dobrze mu znany, gburowaty głos.
- Głupek, dlaczego nie masz bluzy na sobie? Zaraz zmarzniesz - warknął Kyotani.
- Kyo, co tu robisz? - zapytał zdziwiony brunet patrząc na siatkarza.
- Pilnuję aby mój idiotyczny chłopak nie zamienił się w sopel lodu - na te słowa, mimo obelgi, Yahaba nie mógł powstrzymać wypieków na twarzy - aw, ktoś tu się speszył. Czyżby mały móżdżek Yahaby zawstydzał się gdy nazywam go moim chłopakiem? - uśmiechnął się złośliwie blondyn przez co przyszły kapitan seijoh jeszcze bardziej zatopił twarz w kolorach czerwieni.
- Zamknij się Kyotani - warknął brunet przyspieszając kroku.
- Oj oj, no już. Nie fochaj się - powiedział chłopak doganiając go.
- A żeby cię ciężarówka przejechała, żeby cię piorun trafił, żebyś miał pusto w lodówce, a sklepy były nieczynne - mruczał pod nosem rozgrywający.
- Co?
- Nic, wróżby andrzejkowe ćwiczę - Yahaba uśmiechnął się sztucznie i szedł dalej ignorując towarzysza na co Kyotani westchnął i podszedł do chłopaka biorąc bluzę z jego ramion.
- Dobra dobra, możesz mnie ignorować i takie tam ale załóż tą bluzę porządnie bo naprawdę martwię się, że się przeziębisz - powiedział z troską. Brunet prychnął i spojrzał na skrzydłowego który stał z rozwartą bluzą w rękach. W ciszy z obrażonym wyrazem twarzy, podszedł i włożył ręce w rękawy. Kyotani nałożył na niego bluzę po czym stanął przed chłopakiem i zapiął suwak do samego końca po czym cmoknął go w nos - wyglądasz uroczo w moich ciuchach - blondyn uśmiechnął się trzymając twarz bardzo blisko twarzy tego drugiego. Yahaba w końcu nie wytrzymał i westchnął po czym cmoknął siatkarza w usta.
- Niech ci będzie, nie mogę się na ciebie długo gniewać.. Ale w ramach rekompensaty masz mnie zanieść na barana do szkoły.
- Tak jest - Kyotani zasalutował i odwrócił się tyłem aby chwilę później złapać wskakującego na jego plecy Yahabę i zanieść go do szkoły.
Kiedy dzwonek na długą przerwę się pojawił, Oikawa siedział w bezruchu.
- Oikawa, chodź ze mną na stołówkę. Będzie dobrze. Musisz stawiać czoła problemom - powiedział Makki stojący przy jego ławce.
- Nie jestem głodny - mruknął po czym jego żołądek wydał głośny dźwięk domagający się jedzenia już drugi dzień.
- Mhm, właśnie słyszę jaki najedzony jesteś. Kiedy ty ostatnio jadłeś, co? Strasznie blady jesteś.
- Nie wiem... Może przedwczoraj? - mruknął pod nosem brunet nie zainteresowany konwersacją.
- Że co?! Idziesz ze mną - warknął poważnie różowowłosy po czym pociągnął kapitana za rękę prowadząc go na stołówkę. Kiedy weszli do pomieszczenia, podszedł do stolika gdzie siedziała większość ich drużyny i posadził bruneta siłą - trzymać go tu, ja idę mu kupić jedzenie. Ten idiota wczoraj nic nie jadł - warknął po czym poszedł w stronę sklepiku.
- Oikawa-san...? Dlaczego nic nie jesz? - zapytał Yahaba.
- Nie mów, że się głodzisz. Nie jesteś na tyle głupi - powiedział poważnie Mattsun.
- Nie, nie głodzę się - westchnął Oikawa - po prostu wczoraj jakoś zapomniałem zjeść śniadanie, jedzenia do szkoły nie miałem a potem trenowałem i tak jakoś wyszło. Kiedy wróciłem do domu zasnąłem prawie od razu - mruknął patrząc gdzieś w dal obojętnym wzrokiem.
- Oikawa-san, powinieneś bardziej o siebie dbać - powiedział Kindaichi.
- Mhm... dzięki, że się martwicie ale niepotrzebnie - Oikawa uśmiechnął się sztucznie lecz nikt nie rozróżniał fałszywego od tego prawdziwego. Po chwili przyszedł Makki z górą jedzenia.
- Jedz albo sam ci to wepchnę do gardła - warknął.
- Dobra dobra, po co ta przemoc Makki? - Oikawa zaczął powoli jeść podarowane mu jedzenie.
Gdy po lekcjach był czas na trening, Oikawa pojawił się jedynie po to by powiedzieć, że nie będzie uczestniczył w treningu. Trener zdziwił się ale uwierzył w zmyśloną historyjkę o problemie rodzinnym. Gdy brunet opuszczał salę gimnastyczną, napotkał przed sobą przeszkodę jaką był Iwaizumi i jego dziewczyna. Oboje zastygli w miejscu wpatrując się w siebie. Ich kłótnie nigdy nie trwały tak długo, oboje mieli dość ciszy, chcieli coś powiedzieć, przeprosić, pogodzić się, lecz duma nie pozwoliła żadnemu z nich na przerwanie ciszy. Oikawa szybko spuścił wzrok i ominął parę. Iwaizumi spostrzegł dziwny chód siatkarza lecz postanowił wmówić sobie, że to nic takiego i pewnie mu się wydaje. Reszta drużyny widziała przez drzwi napięcie pomiędzy dwoma kapitanami, ale nikt nie odważył się odezwać. Oikawa zniknął za bramą szkoły, a Iwaizumi za drzwiami pokoju klubowego, oboje zastanawiający się, czy to koniec ich przyjaźni?
CZYTASZ
What about you?
FanfictionOikawa, pomaga przyjacielowi wyznać uczucia do jego crasha nagle zmieniając się w magiczną swatkę dla swoich kolegów z drużyny. Lecz co z jego życiem miłosnym? Kto pomoże jemu z szybko bijącym sercem w stronę tylko jednej osoby, którą tak dobrze zna...