Jakoś udało mi się dokuśtykać do kuchni. Niestety moja kostka robiła się coraz większa. Nie wyglądało to dobrze. Z lodówki wyjęłam mrożony groszek i poszłam do swojego pokoju. Zaczęłam szperać w torebce. Na pierwszy rzut oka niczego nie brakowało. Wyjęłam telefon, a kiedy spojrzałam na ekran spostrzegłam, że jest wyłączony. Pewnie padła bateria. Szybko go podłączyłam i zaraz przyszło kilka wiadomości. Było kilka od dziewczyn, a reszta od Przemka. Od razu wybrałam numer do Olki.
- Cześć... - syknęłam przykładając mrożonkę do kostki.
- Dziewczyno co się z tobą dzieje? Gdzie Ty jesteś? Czemu miałaś wyłączony telefon? - tak szybko rzucała pytaniami, że nie pamiętałam co było pierwsze.
- Może zamiast krzyczeć dasz mi powiedzieć co się stało...
Opowiedziałam jej wszystko po kolei, pominęłam tylko spostrzeżenia na temat tamtego chłopaka. Narazie wolałam zachować to tylko dla siebie. Dziewczyny by tego nie zrozumiały. Sama nie mogłam dojść do ładu ze swoimi myślami.
On był taki uroczy. Miał w sobie coś takiego, że nie mogłam przestać o nim myśleć. Był taki męski. Nie to co chłopcy z mojej szkoły. Do prywatnego liceum chodziło mnóstwo przystojniaków, ale żaden nie mógł się porównać do Jacka. To zupełnie inny typ faceta.***
Następnego dnia ojciec podrzucił mnie rano do szkoły. Pod bramą czekała na mnie moja paczka. Przywitałam się ze wszystkimi i powoli ruszyłyśmy w stronę budynku. Miałam wrażenie, że każdy zerka na mnie ukradkiem. Pewnie zastanawiali się dlaczego utykam na jedna nogę. Kiedy weszłyśmy na szczyt hierarchii szkolnej, co nie było zbyt proste, straciłyśmy prywatne życie. Od tamtego czasu wszyscy o nas gadali. Byłyśmy tematem numer jeden i każdy, bez wyjątków chciał się z nami trzymać. Czasami czułyśmy się jak gwiazdy. Wszyscy zapraszali nas na swoje imprezy, ciągle robili z nami zdjęcia. I oczywiście byłyśmy głównym tematem do plotek, które często same rozpoczynałyśmy, aby rozmowy o nas nie ucichły.
Kiedy doszłyśmy pod klasę zobaczyłam Przemka. Największe ciacho w całej szkole. Każda dziewczyna do niego wzdychała, jednak on wybrał mnie. Długo się do mnie zalecał i w końcu mu uległam. Stwierdziłam, że idealnie do siebie pasowaliśmy. Wymarzona para. Jak z amerykańskich filmów.
Nasz romans trwał już jakiś czas. Ostatnio nawet zaczęło mi się w końcu podobać na randkach. Ale to juz minęło. Tym razem nie zareagowałam jak zawsze na jego widok... A przecież jeszcze wczoraj rano byłam taka podekscytowana po randce z nim. Dzisiaj już mnie tak nie interesował. Tak właściwie to mogłoby go nawet nie być. Mógłby nie istnieć... To nie miało dla mnie żadnego znaczenia.
Ale co jest? Dlaczego tak się stało? Czy to przez tego chłopaka, który mnie wczoraj uratował? On nawet nie był w moim typie. Co mnie w nim tak zaintrygowało? Z rozmyśleń wyrwał mnie głos chłopaka.- Witaj maleńka. Co się z tobą wczoraj działo? Nie mogłem się z tobą skontaktować, a dzisiaj widzę cię jak kulejesz - chciał mnie pocałować, ale ja nie miałam na to ochoty. Lekko przekręciłam głowę i cmoknął mnie tylko w policzek. Widziałam jego zdziwioną minę.
- Potknęłam się na chodniku i trochę boli mnie kostka - na tym zakończyłam swoje tłumaczenie. Nie musiał nic więcej wiedzieć.
Tak samo było przy śniadaniu kiedy mama tak bardzo chciała wiedzieć co mi jest. Nie miałam zamiaru nikomu opowiadać co tak na prawdę się stało. To tylko i wyłącznie moja sprawa... A może chciałam zataić przed całym światem tamtego chłopaka i moje irracjonalne zachowanie.
- I tylko tyle masz mi do powiedzenia? A co z komórką? Na początku była wyłączona, a później cały czas zajęta... - chłopak chciał coś ode mnie wyciągnąć. Chyba przeczuwał, że coś ukrywam.
Bardzo nie spodobał mi się ton jego głosu. Domagał się wyjaśnień, a mi nie chciało się tłumaczyć i to akurat przed nim. Ktoś taki jak ja nie musi tego robić. Cóż... Miałam szczęście, bo w tej właśnie chwili zadzwonił dzwonek. Wzruszyłam tylko ramionami i ruszyłam do klasy z lekkim uśmiechem na ustach. Niech spada i zostawi mnie w spokoju.
Lekcje jak zawsze były bardzo nudne i strasznie się ciągnęły, ale jakimś cudem wytrzymałam do końca. Kostka nadal mnie bolała i bez przerwy myślalam o moim bohaterze. Zastanawiałam się kim jest, co robi w życiu i czy w ogóle jeszcze go zobaczę...
Ojciec nie mógł mnie odebrać po lekcjach, miał jakieś ważne spotkanie. Jak zwykle był bardzo zapracowany, nie miał czasu nawet dla swojej kochanej córeczki.
Niestety byłam zdana wyłącznie na Przemka. Wsiadając do auta cicho westchnęłam. Doskonale wiedziałam, że czeka mnie przesłuchanie.- Wcześniej ci się udało, ale teraz masz mi powiedzieć co się stało? Zrobiłem coś nie tak? Wydawało mi się, że byłaś zadowolona jak odwoziłem cię do domu po kolacji - od razu zaczął drążyć temat.
Tak, tak byłam, ale później zobaczyłam takiego przystojniaka i teraz mam cię już gdzieś... Tego raczej nie chciałby usłyszeć, ale co miałam mu powiedzieć? Musiałam troszkę nazmyślać. Nie chciałam psuć sobie reputacji w szkole. Zaraz zaczęłyby się plotki, a takie nie działały na moją korzyść.
- Przecież wiesz, że co niedziele chodzę z dziewczynami do galerii i jeszcze ten wypadek... Nawet nie zauważyłam, że mam wyłączony telefon, a ty od razu robisz aferę. Boli mnie kostka, nie mogę chodzić na treningi. Ty zamiast mnie wspierasz to jeszcze chcesz żebym czuła się inna za wszelkie zło na świecie.
Wydawało mi się, że przyjmie taką bajeczkę. I miałam rację, wystarczyło mu to. Już nic się nie dopytywał więcej i zaraz się pożegnaliśmy. Chłopak miał wysokie oceny, ale nie należał do najbystrzejszych. A co najlepsze wcale mnie nie znał. Czasami miałam wrażenie, że podrywa mnie tylko dla rozgłosu, żeby być na samym szczycie szkolnego społeczeństwa. A wiadomo, że każdy władca musi mieć kobietę i najlepiej, aby też była wysoko ustawiona. Pasowałam na to miejsce idealnie. Król i królowa liceum.
***
Wieczorem tato miał dla mnie dobrą wiadomość. Przy kolacji powiedział, że moje auto będzie do odbioru już od dwunastej. Ucieszyłam się z tego powodu. Lubiłam być niezależna. Ale jeszcze będę musiała liczyć na czyjąś pomoc. Później wróciłam do swojego pokoju. Położyłam się chwilkę i od razu wróciłam myślami do wczorajszego dnia. Do tego chłopaka...
Szybko zerwałam się z miejsca i odpaliłam komputer. Po załadowaniu strony wpisałam w wyszukiwarce na Facebooku Jacek. Niestety tylko tyle o nim wiedziałam. Szukałam i szukałam, ale żaden z nich nawet go nie przypominał. Nie byłam zadowolona z rezultatów moich poszukiwań... Zepsuło mi to humor. Byłam wściekła. Nie lubiłam jak coś szło nie po mojej myśli. Chciałam go jeszcze spotkać, chciałam mieć z nim coś wspólnego. Ale jak, skoro nasze środowiska są tak różne.
Patrząc w biały sufit, w końcu udało mi się zasnąć.Kolejnego dnia miałam sporo na głowie. Czekało mnie ciężkie spotkanie z trenerem od pływania. Musiałam powiedzieć mu o zwolnieniu. Co mu się raczej nie spodoba.
- Dzień dobry. Mam dla pana niezbyt dobrą wiadomość. W niedzielę lekko skręciłam kostkę i jeszcze boli. Ciągle przykładam lód, ale opuchlizna jeszcze nie zeszła. - po mojej krótkiej wypowiedzi trener obejrzał nogę.
- Och Marysiu wiesz przecież, że kwalifikacje są już niedługo. Powinnaś ćwiczyć jak najwięcej, a tu coś takiego. Cóż, stało się i nic na to nie poradzimy. Oszczędzaj się na razie i dalej okładaj kostkę czymś zimnym. Spotkamy się za tydzień. Może już będzie dobrze. Pamiętaj oszczędzaj nogę - rzucił na odchodne.
Myślałam, że trener będzie na mnie zły, ale na szczęście jakoś spokojnie przyjął mój mały wypadek. W końcu nie miałam na niego zbyt wielkiego wpływu. Pozostało mi tylko odebrać auto od mechanika i wszystko wróci do normy. Przemek podrzucił mnie na miejsce i kiedy weszliśmy do środka stanęłam jak wryta... On tam był. Stał cały wybrudzony w smarze, ale o dziwo to jeszcze dodawało mu uroku. Temu chłopakowi chyba nic nie może zaszkodzić. Kiedy mnie zobaczył wyszczerzył swoje białe ząbki w pięknym uśmiechu. Widać było, że i on czekał na takie przypadkowe spotkanie.
CZYTASZ
Piękna i bestia
Teen FictionNastoletnia Marysia ma wszystko czego zapragnie. Wielki dom, swoją własną gosposię, przyjaciółki, wymarzony samochód. Chłopaków zmienia jak rękawiczki. Jest bardzo zadowolona ze swojego życia. Jednak wszystko zmienia się jednego dnia gdy z opałów ra...