11. Złamana Królowa

402 28 5
                                    

Każdy wyznaczony pracownik który miał lecieć z Myrcellą oraz smokami do Hogwart'u miał szkolenia przygotowawcze. Całymi dniami siedzieli przy stolikach słuchając o wszystkich ewentualnościach które mogły mieć miejsce na terenie tejże szkoły.

Myrcella przemyślała wszystko, każdy słuchał jej i niekiedy notował najważniejsze aspekty. Ale niektórzy bardzo się nudzili na szkoleniach i przysypiali- przykładem był Benjamin Dragonson.

Ręka zwisała mu z końca stolika, głowę opartą miał na drugiej ręce i pochrapywał delikatnie, aczkolwiek wszyscy to słyszeli i śmiali się za plecami szefowej.

Ona to zauważyła, była spostrzegawcza, widziała też niemal w ich oczach jak respekt do niej maleje, a ona myślała tylko o tym że nikt nie może wejść jej na głowę, nawet rodzina.

Więc każdy obserwował ją jak ze stoickim spokojem podchodzi do śpiącego brata, uderzyła otwartą dłonią w ławkę, a huk rozniósł się po całej sali. Ben szybko się obudził i spojrzał nieprzytomnym wzrokiem na swoją siostrę.

-C-co jest?- zapytał, a śmiech innych rozniósł się po pomieszczeniu

Jej pełne warki zwężały, a oczy błysnęły niebezpiecznie na fioletowo, patrzyli na nią z niemałym strachem. Nie wiedzieli przecież do czego jest zdolna.

-Wynoś się stąd- warknęła patrząc prosto w jego niebieskie tęczówki

Chłopak na te słowa rozbudził się

-Ale Myrcella...- przestraszony spojrzał na siostrę błagalnym wzrokiem

-Wynoś się stąd powiedziałam!- krzyknęła

Żadne z nich nigdy nie widziało jej w takim stanie, nie spodziewali się wybuchu, przecież ona zawsze była spokojna nawet jak świat walił się i palił, na jej głowę.

Więc tak o to Benjamin Dragonson nie był już mile widziany w królestwie swojej starszej siostry. Nie zdawał sobie sprawy z tego jaką burzę nieposłuszeństwa mógł wywołać swoim zachowaniem. Nie wiedział jak ciężko jego siostra mogła teraz mieć, ile konsekwencji jego działań mogła ona ponieść. Bo w tym królestwie rządza krwi była większa niż każdemu mogłoby się wydawać, a ona nie należała do doświadczonych królowych.

Była rozważna, trzeba było jej to przyznać, ale nie każdy krok można było przewidzieć, a zwłaszcza ciężko przewidzieć zdradę i zapach problemów unoszących się w powietrzu.

-A teraz wszyscy mnie posłuchają- wróciła na środek, tak żeby wszyscy mogli jej uważnie słuchać- Pracujecie dla mnie, dostajecie tutaj miejsce na spanie, jedzenie i sprzęt. Kto za to płaci, powiem wam- Ja, ja płacę za to wszystko. Zapewnione macie schronienie, macie tutaj doskonałe warunki żeby dalej się kształcić i poszerzać swoje horyzonty. Kto wam to wszystko zapewnia, ciekawe pytanie, jestem to JA!- podnosiła głos

Uśmiechnęła się, bez krztyny wesołości, zauważyła na ich twarzach strach, już nie rozbawienie i szyderstwo a strach. Bo smoki palą wszystko, nie patrzą na ofiary.

-A jedyne czego od was wymagam to szacunku, lojalności i oddania. Czy to dużo? Powiem wam, jeżeli dla kogoś to jest za dużo, to tam są drzwi- wskazała ręką na dębowe drzwi

-Jesteśmy tutaj ponieważ mamy zadanie, musimy przetransportować smoki. a jak wiecie, albo nie, smoki to niesamowicie agresywne stworzeni. Gdzie je dostarczamy? Odpowiem wam, do Hogwartu. A co jest w Hogwarcie?- Też wam odpowiem- zaśmiała się patrząc po nich, skanowała ich wzrokiem bezdusznym, bez emocji

-Tam są uczniowie, dzieci! A wam ciężko jest siedzieć na tyłkach i słuchać jak możemy zapobiec katastrofie. Powiem wam coś jeszcze, jeżeli dzieci ucierpią jakkolwiek, odpowiemy za to. Bo to my jesteśmy wyszkoleni i wiemy jak mamy się z nimi obchodzić.

-Powiem wam już ostatnią rzecz. Jeżeli któreś z was popełni od teraz jakikolwiek błąd, zostaje wylany w trybie natychmiastowym. Miłego dnia

Wyszła z sali zostawiając swoją drużynę. Emocje kotłowały się w niej i nie pozwalały oddychać.

Nie była słaba, bo nie chciała taka być. Nie chciała być też złą szefową ale musiała jasno nakreślić im sytuację. Wiele razy słyszała że jest za młoda na stanowisko szefa, każdemu łatwo przychodzi oczernianie. Nie była tu najmłodsza, ale najstarsza też nie. Nie była doskonale doświadczonym smokologiem, każdy to wiedział. Każdy mówił to za jej plecami, nie wiedząc jak dużo czasu poświęca na kształcenie się i poznawania wszystkiego.

Nikt jej nie znał, a każdy oczerniał i choć to ją bolało musiała się z tym pogodzić.

Bała się lecieć do Hogwartu, okropnie się tego bała. Miała na sobie dużą odpowiedzialność, a miała wrażenie że otaczają ją rozpuszczone bachory które nie zdają sobie sprawy z tego jak dużo od nich zależy.

Nie mogła złapać powietrza, dusiła się własnymi łzami, coraz słabsza zjechała po ścianie. Usta miała suche i otwierała je jak ryba wyjęta z wody. Jedyne o czym myślała to o panice i oddechu które tak bardzo jej brakowało.

Jak bardzo gardło ją bolało od kasztu tylko ona wiedziała. Zaczęła mieć mroczki przed oczami, była jak warzywo, nie mogła się ruszyć bo panika owładnęła jej ciałem.

-Myrcella?- jak przez mgłę usłyszała kobiecy głos, myślała że to jej anioł stróż który nie chciał dać jej zamknąć oczu.

Kobieta nie była aniołem ze skrzydłami, ale za to pojawiała się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie.

-Hej, hej patrz na mnie- złapała jej twarz w obie dłonie kiedy już kucnęła na przeciwko niej.- Masz atak paniki.

Camilla bała się niemiłosiernie, widziała swoją przyjaciółkę w takim stanie drugi raz w życiu, była blada, oczy tak fioletowe raziły swoim gasnącym blaskiem, klatka piersiowa która poruszała się tak szybko starając się złapać oddech.

-Słuchaj uważnie mojego głosu- powiedziała najspokojniej jak potrafiła, brzmiała tak uspokajająco, pomyślała Myrcella i starała się słuchać jej głosu

-Nie zamyka oczu, daj mi ręce- złapała bezwładne ręce Myrcelli i pokazała jej je

-A teraz licz razem ze mną

-Jeden- powiedziała pokazując jej najmniejszy palec jej lewej dłoni- powtórz za mną Myrecello skup się

-Dwa- palec serdeczny, Myrcella zaczęła reagować i mówić choć cicho, ale mówiła i to uspokoiło trochę Camillę

Ten dzień był dla niej okrutny, leżała teraz w swoim łóżku z czuwającą nad nią przyjaciółką. Była jej taka wdzięczna, ale słowa nie opisały by wdzięczności.

-Camillo, nie wiem jak to powiedzieć, jestem ci wdzięczna za wszystko...

-Nie musisz mi dziękować, po prostu odpocznij to będą najlepsze podziękowania

Camilla była jej aniołem stróżem, nigdy nie pozwala jej upaść, ratuje i nie oczekuje niczego w zamian. Była najlojalniejszą osobą jaką poznała w swoim życiu. Słowa nie oddają piękna przyjaźni jaka się zrodziła między tymi dwiema.

Choć były tak różne idealnie się komponowały razem.

Płomień| Charlie WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz