Następnego dnia Jennę obudziła nie gorączka, nie katar, a niewyobrażalnie silny ból głowy. Gdy z trudem przeszła do kuchni z narzuconym na siebie kocem, zastała w niej Jacoba i Newta, tego drugiego w czarnym płaszczu, najwyraźniej gotowego do wyjścia. Ślizgonka złapała się za głowę - przez noc zupełnie zapomniała o pogrzebie. Kiedy tylko pojawiła się w pomieszczeniu, Newt i Jacob urwali prowadzoną rozmowę. Scamander wyraźnie zmieszał się jej widokiem, więc przyjaciel uderzył go w ramię, co tamtego ożywiło.
- O, wstałaś... - powiedział Newt, na co Kowalski ukrył twarz w dłoniach.
- Tak, cześć wam... - odparła Jenna, choć patrzyła tylko na Newta. Złapała się nagle za głowę, czując nową falę bólu.
- Głowa mi pęka... - mruknęła, siadając na skraju stołu. - A ty idziesz na ten pogrzeb, prawda? Pójść z tobą...?
- Nie, odpoczywaj! - powiedział Newt pospiesznie, po czym ostudził nieco emocje. - Znaczy... Musisz wyzdrowieć. Ja nakarmiłem już wszystkie zwierzęta, Urwisa też, więc...
- O, a ja zrobię ci śniadanie - zaoferował Jacob. - Bułki czy rogaliki? Może pączki?
- Po... Co? - zapytała Jenna, która wyglądała, jakby ktoś wyjął ją z grobu.
- Polski specjał, na pewno ci zasmakuje. Już się za nie biorę! - powiedział Jacob radośnie i od razu ruszył w stronę blatu kuchennego. Zdezorientowana Jenna spojrzała z powrotem na Newta.
- Dasz tam radę? - zapytała troskliwie, co go rozbroiło. Nie sądził, że będzie się tak o niego martwiła.
- Tak, tak - odpowiedział, choć zupełnie nie wiedział, czy tak będzie. - A ty odpocznij - nalegał, widząc, w jakim była stanie. Myślał o tym, że będzie chciał do niej prędko wrócić.
Nim Jenna zdążyła mu odpowiedzieć, Newt ruszył w stronę drzwi. Dziewczynę za bardzo męczył ból głowy, by go zatrzymywać - położyła obie dłonie na czole i westchnęła głęboko.
- Zaraz rozwali mi głowę... - szepnęła.
- Zjesz i od razu poczujesz się lepiej - przekonywał Jacob.
- Naleję sobie chociaż wody... - powiedziała Jenna, odsuwając się od stołu, lecz Kowalski prędko ją zatrzymał.
- Siadaj, siadaj, naleję ci - powiedział Jacob, pamiętając o tym, że kilka chwil wcześniej obiecał zmartwionemu Newtowi się nią zająć.
Wbrew słowom Jacoba, kiedy ponad półtorej godziny później Jenna dojadała już drugiego pączka, wcale nie czuła się lepiej. Choć wypiek Kowalskiego był wyśmienity, poczucie pełności nie pomogło bólom dziewczyny. Dziękowała już Kowalskiemu za śniadanie, gdy oboje usłyszeli otwieranie się frontowych drzwi; kilka chwil później w jadalni pojawił się Newt... A także i Tezeusz.
Na widok drugiego z nich, również w czarnym płaszczu, Jenna westchnęła głęboko. Głowa rozbolała ją tylko bardziej.
- Jeszcze tego tu brakowało... - wymamrotała pod nosem, mocniej otulając się beżowym kocem.
Tezeusz nie skomentował jej obecności. Miał kamienną twarz i po prostu usadowił się naprzeciw niej, tuż obok Jacoba.
- O, jesteście... To może pączki na pocieszenie? Świeżutkie - powiedział Kowalski, wskazując na połowicznie zjedzony przysmak w jego dłonie.
Tezeusz nie odpowiedział, wpatrzony we własne kolana. Newt zdjął płaszcz i niepewnie podszedł do Jenny.
- Jak się czujesz? - zapytał, co ją wzruszyło. Uniosła głowę, choć przyszło jej to z trudem; była wzruszona.
- Jacob mnie nakarmił jak widać, ale głowę to mi nadal rozsadza...
- Napar z piór memortka - powiedział głośno Tezeusz, co zbiło z pantałyku wszystkich pozostałych. Trzy pary zdezorientowanych oczu natychmiast skierowały się na Aurora, który nadal siedział ze zwieszoną głową.
- Co? - zapytał Newt, patrząc na brata pytającym wzrokiem. Tamten raczej nigdy nie wspominał o niczym związanym ze zwierzętami.
- Pomaga na ból głowy - wyjaśnił Tezeusz, powoli unosząc wzrok, choć na jego twarzy nie było widać żadnych emocji. - Janet mi go kiedyś przygotowała. Wdychasz chwilę i pomaga.
- To przecież ja mam te pióra, już przyniosę...! - powiedział Newt, po czym wręcz pobiegł w stronę piwnicy, by wejść do walizki, w której trzymał wszystkie swoje przyrządy oraz składniki.
Jenna zmrużyła oczy, a następnie założyła ręce. Może i była chora, lecz nie traciła czujności, a już na pewno nie przy Tezeuszu... Który z jakiegoś dziwnego powodu chciał jej pomóc.
- Jakoś nie wierzę, że nie chcesz mnie otruć, Scamander.
Tezeusz posłał jej zirytowane spojrzenie.
- Nie mam siły ani ochoty z tobą dyskutować, Wharflock - odparł wściekle. Dwoje czarodziejów wymieniało złowrogie spojrzenia, stawiając Jacoba w dość niezręcznej sytuacji.
- I bardzo dobrze, bo ja też nie czuję się na siłach - powiedziała wreszcie Jenna, na co Auror uniósł brwi.
- To ja... Usmażę następną partię. - Jacob wstał od stołu, by prędko usunąć się z potencjalnej linii ognia: pomimo tego, co powiedzieli, Jenna i Tezeusz wyglądali, jakby za moment mogli zacząć walczyć.
- Co w ogóle z tą Janet? - zapytała Ślizgonka, kolejny raz poprawiając koc. - Nie, że coś, ale ona uratowała mi tyłek, więc mam w zasadzie u niej dług.
- Nie widziałem się z nią od naszego powrotu z Paryża. - Tezeusz ponownie spuścił głowę, bo tamto pytanie wyraźnie go dobiło.
Wtedy Jenna nie potrafiła się powstrzymać od prychnięcia.
- Ale z ciebie kretyn, Scamander.
- Słucham?
- Laska została dla ciebie do końca w tym całym grobowcu, a ty jej nawet nie odwiedziłeś po akcji?
- Dla mnie? Została, bo jest Aurorem - odpowiedział Tezeusz podniesionym głosem.
- Ta, a inni Aurorzy zwiali, bo też są Aurorami - zakpiła.
Zaalarmowany Jacob odwrócił się nieco w ich stronę. Miał nadzieję, że Newt wróci na górę, zanim zaklęcia zaczną odbijać się od ścian pomieszczenia... Bądź ludzi.
- Została dla ciebie, ale ważniak Scamander to nic nie widzi poza ministerskim nosem, co? - drążyła Jenna, gdyż przez ból głowy jeszcze łatwiej było ją rozdrażnić. - Chyba nie sądzisz, że z odwagi tam została, każdy chciał zwiać, ty też.
- A ty jaki miałaś powód, co? - odgryzł się Tezeusz, jeszcze bardziej podnosząc głos. - Może wiedziałaś, że ciebie Grindelwald nie ruszy, bo z nim współpracujesz?!
- Ja akurat też miałam dla kogo tam zostać! - wykrzyczała, po czym ugryzła się w język. Sama nie wiedziała, czemu to powiedziała, i to jeszcze Tezeuszowi.
Auror wlepił w nią trochę wściekłe, a trochę zdezorientowane spojrzenie. Trochę go zatkało, bo od razu zrozumiał, że chodziło o Newta Wciąż jej nie ufał, jednak takiej odpowiedzi wcale się nie spodziewał. Jacob zapamiętywał sobie tamtą rozmowę, by później przekazać ją przyjacielowi.
Nim Tezeusz odzyskał z powrotem język, do pokoju wrócił Newt z licznymi niebieskimi piórami w garści.
- Mam pióra, to jak? Ugotować je? - zapytał, zwracając się do Tezeusza.
Auror po raz kolejny wlepił morderczy wzrok w Jennę, po czym westchnął jakby zrezygnowany.
- Tak - odpowiedział, a wtedy Newt natychmiast podszedł do kuchenki, by się tym zająć.
Jenna zmrużyła oczy. Obiecała co prawda Janet, że nic mu nie powie... Jednak dla wyższego dobra chyba musiała.
CZYTASZ
Wytresuj sobie węża • Newt Scamander
Fanfiction🐍 Jenna Wharflock nie jest w stu procentach sympatyczną osobą z krystalicznie uczciwą przeszłością. Jednak jeśli już komuś pomaga - a jako magizoolog pomaga najczęściej zwierzętom - robi to dobrze. Jako Ślizgonka jest zdeterminowana osiągnąć każdy...