Chapter 3

2.3K 139 340
                                    

-Pov. George-

Druga tura szła mi na prawdę dobrze, coraz częściej odbierałem piłkę i trafiałem do kosza.

- Podaj!- wykrzyknąłem do Punz'a, ten słysząc moją prośbę wykonał ją. Obliczyłem lot piłki w kierunku do kosza, ułożyłem idealnie na niej ręce i wyrzuciłem ją do góry zdobywając punkt. Że 10 minut już minęło poszliśmy odpocząć.

- Ktoś tu się uruchomił- powiedział do mnie blondyn - Zatem, spróbuj mi odebrać piłkę- powiedział uginając lekko kolana zaczynając odbijać piłkę od ziemi. Podszedłem do niego stając na przeciwko zawodnika, uśmiechnąłem się złośliwie patrząc w jego oczy. Ustawiłem się tak jak on obserwując każdy jego ruch.

- Tak jest George! Dawaj!- krzyczał Sapnap

- Nie daj się oszukać!- wykrzyknął Bad

- Dasz radę!- wydarł się tym razem Karl.

Odebrałem Clay'owi już 7 razy piłkę, oboje dyszeliśmy ale dalej kontynuowaliśmy tą jakby grę. Po jeszcze jakiś 4 razach poszliśmy odpocząć na ławki, blondyn podał mi rękę, ściskając ją mocno, mówiąc że jestem dobrym zawodnikiem. Ten po chwili odszedł, kątem oka widziałem jak ściąga z siebie bluzę, a pod nią ma białą koszulkę na ramiączkach. Wziął jej róg, wyglądało to tak jakby miał ją zdjąć, lecz tylko wytarł sobie nią czoło, odsłaniając umięśniony tors. No no, Clay ale z ciebie seksiak. Patrzyłem się tak na niego zaraz widząc jak on również odwzajemnił spojrzenie, zakryłem już czerwoną twarz rękoma.

- Podoba Ci się?- zapytał Karl przysiadając się do mnie.

- Może trochę- odpowiedziałem - Ale nie jestem pewien co do moich uczuć i orientacji. Mogę przyznać że wygląda zajebiście bo tak jest...- dodałem spuszczając głowę w dół.

- Nie martw się, na pewno cię zauważy. Myślę że nawet on sam się w tobie zauroczył, lecz nie wiem czy to prawda- powiedział patrząc na obgadywanego przez nas chłopaka. Zaraz odszedł i weszliśmy ponownie na boisko.

Każdy był pod koszem, Sapnap oddawał rzut piłką. Wszystko było okej do puki nie zacząłem widzieć wszystkiego jak przez mgłę, a moje nogi same zaczęły się uginać. Czułem jak ból rozprzestrzenia się po mojej głowie, lecz nie chciałem pokazać że coś się dzieje, więc zachowywałem się normalnie. Tak jednak nie było, przed moimi oczami zobaczyłem tylko ciemność. Po chwili poczułem jak upadam na ziemię, słysząc przerażony głos Clay'a krzyczący moje imię.

Ocknąłem się, nad sobą zobaczyłem zmartwionego blondyna. Podniosłem się do siadu łapiąc się za głowę.

- Co się stało?- zapytałem nie wyraźnie. Chłopak obok mnie uśmiechnął się na to że wstałem.

- Zasłabłeś na jakieś kilka minut- odpowiedział, widziałem jak jego maseczka osuwa się lekko z jego nosa, zauważyłem tam coś... to była blizna? Nie jestem do końca tego pewien. Blondyn orientując się że materiał na jego twarzy odsłonił kawałek jego nosa, od razu go poprawił - Dobrze się już czujesz?- zapytał

- T-tak, tak myślę- odpowiedziałem. Na boisku pozostali grali w koszykówkę, to słodkie z Clay'a strony że mi pomógł i się o mnie martwi.

- Chcesz się napić? Nie widziałem żebyś miał ze sobą wodę więc masz moją...- powiedział rumieniejac się lekko, próbując nie patrzeć mi w oczy. Uśmiechnąłem się biorąc od niego bidon z piciem, przy tym nasze ręce się dotknęły, na co się oboje zarumieniliśmy. Popatrzyłem na przedmiot, zaraz biorąc łyka. Trochę dziwnie się czułem z tym, że Clay też pił z tego bidonu.

- Odprowadzisz mnie do domu? Nie czuję się na siłach, a nie chciałbym leżeć jak ta glizda na chodniku-

- Tak jak dzisiaj rano- zażartował na co się oboje zaśmialiśmy. Ten wstał podając mi rękę bym też to wykonał - Chłopaki, my już idziemy do domu! Grajcie sobie dalej, dozoba!- powiedział nie co głośniej by go usłyszeli.

School Love | DnF | Poprawione |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz