Każdy jest inny. Każdy inaczej wygląda, inaczej się ubiera, inne rzeczy lubi i innych nienawidzi. Są jednak sprawy, które wszystkich łączą. Dom, rodzina. Niezależnie od tego, że dom to lepianka, a rodzina już dawna odeszła. Zawsze pozostają marzenia i wspomnienia. Tak naprawdę każdy chce to mieć.
Jednak co ma się stać, kiedy dom i rodzina nie pasują? Kiedy czujesz że to nie twoje miejsce? A może nawet o tym nie wiesz?
*Pamiętam ten moment. Wydarzenie, które wszystko mi odebrało. Widzę je bardzo często w snach, a czasem nawet, kiedy zamykam oczy.
Siedziałam wtedy z tyłu niezbyt dużego i zielonego samochodu moich rodziców , przy małej, śpiącej siostrze, zmęczonej długą jazdą. Sama też byłam już śpiąca. W radiu leciała muzyka country, a droga przed nami była pusta. Chwilowo. Przejeżdżaliśmy przez lasek, kiedy niespodziewanie zza drzew wyszedł mężczyzna. Mój tata nie miał już jak zahamować, więc gwałtownie skręcił w prawo. Wprost na drzewo.
Potem była tylko cisza. Przerażająca i paraliżująca, martwa. Rodzice nie przeżyli. Nie mieli szans. W jednej chwili tak ważne dla mnie osoby zniknęły, jakby ktoś je gdzieś ukrył. W jednej chwili zostałam sama z siostrą. Nikt z rodziny nie miał jak się nami zaopiekować. Trafiliśmy do domu dziecka.
Tak naprawdę dopiero kiedy stanęliśmy pod sierocincem, pojęłam że już nie powrócę do dawnego domu i do rodziców. Myśl ta spadła na mnie jak grom z nieba. Przeraziła i zesmuciła, spowodowała że w jednym momencie wybuchnęłam płaczem. Próby uspokojenia mnie nic nie dawały. Nie byłam w stanie nagle zapomnieć
Zauważyła to też moja siostra i nie do końca pojmując powód mojego płaczu, po prostu podeszła do mnie i przytuliła.
-Chodź, będziemy się bawić! -zawołała dziecięcym głosikiem i pociągnęła mnie za rękę. Nie umiałam jej odmówić. Ruszyliśmy do środka domu dziecka.
W holu powitały nas dzieci. Nie wyglądały na smutne czy przerażone. Zaczęłam się powoli uspokajać.
Z tłumu podeszła do nas kobieta z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Witam was. Jestem tutejszym pedagogiem. Jak się nazywasz? -zwróciła się do mnie.
-Ida. -odparłam niepewnie.
-Czy będę z tobą mogła porozmawiać, Ido? Tak po południu.
-Dobrze. -przytaknęłam.
Do pedagożki podeszła jedna z opiekunek.
-Pozwolisz, że zaprowadzę je do ich pokoju. -powiedziała szorstko i spojrzała na mnie i moją siostrę. -Chodźcie za mną i spróbujcie się nie zgubić.
Ruszyliśmy za nią i nawet moja wiecznie rozmawiająca siostra umilkła, jakby speszona powagą opiekunki. Szłyśmy więc wśród dźwięków trzeszczących ze starości paneli, nawet nie osmielając się powiedzieć jakiekolwiek słowo.
-To wasz pokój. Za miesiąc, jeżeli wszystko pójdzie dobrze, będziecie spać z dziećmi w wspólnej sypialni. Najpierw jednak musicie się tu zaklimatyzować. Umiesz sprzątać? -powiedziała do mnie.
-Dosyć... -przyznałam.
-Eh... -opiekunka westchnęła. -Dziewczynki w twoim wieku pomagają zadbać o sierociniec. Ciebie też to nie ominie. -dodała groźnej. -A teraz zajmijcie się swoim pokojem. Za godzinę ktoś po was przyjdzie zaprowadzić was na obiad. Odeszła, nim zdążyłam ją o cokolwiek spytać. Spojrzałam na podniszczone i wyblakłe drzwi, tak inne od tych drzwi, które mieliśmy w domu. Pełna wątpliwości pchnęłam je i weszłam do środka pokoju.
Był nawet ładny, choć ubogi w ozdoby. Miał w sobie tylko dwa łóżka, szafę i obrazek z owcą- niesamowicie mało w porównaniu z tym co miałyśmy w swoich dawnych pokojach. Przy naszych łóżkach leżały torby z ubraniami z domu, najważniejszymi przedmiotami do higieny i paroma zabawkami.
Usiadłam na łóżku i wyjęłam z torby ulubioną zabawkę mojej siostry- małą, złotowłosą laleczkę z ogromnymi niebieskimi oczami, dziwnie podobnymi do oczu mojej siostry. Podałam jej laleczkę, którą od razu przytuliła.
-Panie wcześniej mówiły że mama i tata odeszli. Co to oznacza? -spytała radosnym głosem, nie pojmując powagi pytania. Przygryzłam wargę.
Pamiętam, jak na piąte urodziny tata kupił mi szczeniaczka. Był to zwyczajny kundel, ale dla mnie był najpiękniejszym psem na świecie. Uwielbiałam go głaskać i się z nim bawić. Jednak po miesiącu piesek zachorował. Niestety śmiertelnie. Siedziałam wtedy przy jego martwym ciele i nie umiałam pojąć czemu się nie rusza. Czy to oznacza śmierć? Wtedy usiadł przy mnie tata i spojrzał głęboko w oczy.
-Nie siedź przy nim. On zapadł w bardzo długi sen.
-Naprawdę? -przejrzałam się uważnie szczeniaczkowi. -Jak długo będzie spał?
-Strasznie długo. -odparł, łapiąc mnie za rękę. -Chodź, pójdziemy coś zjeść.
Teraz, kiedy moja siostra czekała na odpowiedź, czułam, że powinnam powiedzieć to samo.
-Oni zasnęli. -przyznałam cicho.
-A nie możemy ich obudzić?
Pokręciłam głową.
-To bardzo mocny sen.
Siostrzyczka przytuliła mocniej lalkę.
-Chciałabym, żeby się obudzili.
*Leżałam w łóżku, zastanawiając się nad przebiegiem dnia. Nie był taki zły. Poznałam parę dzieci, jednak nie byłam w stanie się bawić czy dłużej z nimi porozmawiać. Byłam zbyt niepewna i zlękniona.
Spojrzałam na sufit zastanawiając się czy rodzice są już w niebie z dziadkami i babciami. W dłoni miałam mały naszyjnik, przedstawiający smoka. Dostałam go od mojej mamy dzień przed wypadkiem, a teraz bardzo mi ją przypominał i pomagał nie czuć się tak samotnie.
-Dobranoc, mamo i tato. -powiedziałam jeszcze, zapadając w sen.*
-Cieszę się, że przyszłaś Ido. -powiedziała pedagożka, widząc jak wchodzę do jej pokoju. -Proszę, usiądź. -dodała, pokazując mi krzesło naprzeciwko jej biurka. Usiadłam na nim i rozejrzałam się po gabinecie. Był urządzony w stylu starodawnym z tapetami, podobnymi do tych, jakie są najczęściej w domach starszych osób.
Pani pedagog napiła się herbaty z filiżanki.
-Twoi rodzice umarli w wypadku drogowym? -spytała. Kiwnęłam głową.
-Hm...jedna z babci umarła przez chorobę, dziadek z starości, a dwójka w wyniku wybuchu gazu?
Przytaknęłam. Pedagożka napiła się ponownie herbaty.
-Co za pechowa rodzina. Została wam tylko ciocia, ale ma głęboką shizofrenię i jest w zakładzie psychiatrycznym. -stuknęła łyżką o filiżankę. Zaczęłam się czuć coraz gorzej. Czy ona zaprosiła mnie tylko po to, by przypominać mi co spotkało moją rodzinę?
Pedagożka ponownie napiła się herbaty.
-Co to za talizman na twojej szyi? -spytała patrząc na mój naszyjnik.
-Dostałam go od mamy. -przyznałam.
-Smoki to dziwne istoty. Z jednej strony uważane za złe i okrutne, a z drugiej za piękne i majestatyczne. To chyba tylko zależy od smoka. Ludzie także mają wybór. Niektórzy są źli, a inni dobrzy. A ty, jaka jesteś?
-Nie wiem. -odparłam zaskoczona słowami pedagożki.
-Masz jeszcze czas się zdecydować. -odparła pani pedagog. -A teraz już idź.
Wstałam i podeszłam do drzwi.
-Pamiętaj Ida. Zawsze jest wybór. -dodała jeszcze, kiedy już wychodziłam zza drzwi. -Zawsze.
CZYTASZ
Talizman
RandomOd razu mówię, że to moja pierwsza powieść, więc na pewno będzie miała mnóstwo błędów interpunkcyjnych i językowych. Mam tylko nadzieję, że będzie ciekawa. Miłego czytania. ;)