Pierwszą rzeczą, którą zarejestrował Tom, były dość głośne hałasy pochodzące z (jak się domyślał) salonu. Zacisnął swoje długie i blade palce na różdżce, po czym wyciągnął ją przed siebie i wszedł do pokoju. Jego czerwone oczy prześlizgnęły się po trójce ludzi. Była tam chuda kobieta, której twarzy nie był w stanie zobaczyć, bo jej oczy były skupione na ekranie przed nią. Chwilę zajęło Tomowi zorientowanie się, że owy ekran jest telewizorem, mugolskim wynalazkiem. Kobieta siedziała na kanapie, a po jej prawej znajdował się bardzo otyły mężczyzna, który nie posiadał szyi, a z siedem podbródków. Zza mężczyzny wyłaniała się kępka ciemnych włosów, zapewne jakiegoś dziecka. Riddle świetnie wyczuwał magię, ale nie należała ona do żadnego z trójki mugoli. Przez jego umysł przeleciała myśl, że mógłby ich zabić. Jednak Tom nie był głupi. Wyczuwał magiczne osłony, które otaczały dom. Kogo skrywały te cztery ściany, że przestrzeń była pokryta tak silnym zaklęciem? Ślad magii, która otaczała dom, wydawała się Tomowi dziwnie znajoma. To tak, jak idziesz ulicą, a do twoich nozdrzy dociera tak znany ci zapach, ale nie jesteś w stanie stwierdzić skąd go znasz. Tak właśnie czuł się w tym momencie Czarny Pan. Może i poświęciłby temu jeszcze chwilę, ale przypomniał sobie cel tej podróży. Znalezienie swojego horkruksa i pomocy mu. Potem zapewne wrzuciłby go do lochów i dawał tyle jedzenia, aby przeżył. Na tę genialną myśl, na wargach czerwonookiego wykwitł szyderczy uśmiech. Jednak to nie był czas, na wychwalanie swojego geniuszu, a na znalezienie tego, czego tak bardzo szukał. Tom wyszedł z salonu, a rodzina nawet nie zauważyła jego pojawienia się jak i zniknięcia.
Riddle zatrzymał się, kiedy poczuł silną magię, która jakby go wołała; ciągnęła w swoją stronę. Nie kontrolował swojego ciała, niemal, jakby ktoś rzucił na niego Imperio. Nogi Toma, same zaprowadziły go przed małe, białe drzwiczki. Jego ciemne brwi, delikatnie zmarszczyły się w konsternacji. Czy to była komórka pod schodami? I (co ważniejsze) tam znajdował się jego horkruks? Riddle naprawdę jak raz, chciał się mylić. Pstryknął palcami, a z sześć zamków otworzyło się z cichym kliknięciem. Tom wyciągnął przed siebie dłoń, by nacisnąć klamkę, ale jego ręka zawisła w powietrzu. Czy miał tyle kontroli, by nie rozwalić tego domu w drobny mak, jeśli jego mieszkańcy zranili jego horkruksa? Cóż, prawdopodobnie nie i szczerze go to nie interesowało. Nacisnął klamkę i otworzył w drzwi. Do jego nozdrzy, dotarł silny zapach potu i krwi. Tom już teraz (bez rozglądania się), chciał wyjść i zabić mugoli z salonu. Jego czerwone oczy, niemal boleśnie powoli, wbiły się w ciało na małym materacu. Tom Marvolo Riddle mógł torturować jak i zabić tysiące osób, a wręcz się tym szczycił. Jednak nigdy bez wyraźnej konieczności, nie podniósł ręki na dziecko. Skrzywił się, widząc na materacu raczej krwawy bałagan, a nie człowieka. Włosy były zlepione od potu jak i krwi, a nos był złamany w kilku miejscach. Twarz była pokryta czerwoną cieczą, pod którą (jeśli się dobrze przyjrzeć) było kilka siniaków. Już w tamtym momencie, Tom miał ochotę kogoś zabić. Jednak zmusił się do obejrzenia całych obrażeń. Na szyi były wyraźnie odbite ślady palców, ba! Całej dłoni. Świadczyło to o podduszaniu dziecka. Riddle czuł, jakby krew zaczęła się gotować w jego żyłach. Nikt poza nim, nie miał prawa skrzywdzić tego, co należało do niego. Koszulka była porozrywana w kilku miejscach, a odsłonięta skóra była posiniaczona i zakrwawiona. Materac pod plecami dziecka, był prawie cały czerwony. Tak, jakby głównym krwawiącym obszarem były plecy. Spodnie były brudne i za duże, a kilka kropel krwi wżarło się w materiał. Nogi były posiniaczone i w kilku miejscach znajdowały się drobne blizny.
Tom zdawał sobie sprawę, że widzi tylko część obrażeń. Dziecko przed nim mogło mieć z...sam nie miał pojęcia ile lat. Do cholery, to nie było jego zmartwieniem w tym momencie. Musiał użyć całej swojej samokontroli, by nie wyjść z komórki i kogoś zabić. Podszedł powoli i z niemal nabożną czcią, podniósł chłopaka. Owszem, mógł użyć do tego magii, ale czuł ogromną potrzebę trzymania w ramionach swojego horkruksa. Wyszedł z komórki i stanął w wejściu do salonu, a z jego gardła wydobył się niebezpieczny warkot.
— Zabieram tego chłopca, ale przysięgam na krew Salazara, że tu wrócę. Wszyscy zginiecie w ogromnych męczarniach, jak na zwykłych, chorych, mugoli przystało. — wysyczał Voldemort, skupiając na sobie wzrok trójki ludzi, którzy wyglądali na przerażonych.
— Nie zabiję was teraz, ale to tylko i wyłącznie dlatego, że ten dom jest pokryty osłonami, które odrzuciłyby to. Wasze dni są policzone. — zakończył Czarny Pan i z cichym ,,pop" aportował się z Privet Drive 4.Tom ponownie poczuł, jakby był wciągany przez słomkę, a jego żołądek zrobił fikołka. Kiedy wylądował, zdał sobie sprawę ze swojej głupoty i ogromnego szczęścia. Właśnie aportował się z ciężko rannym człowiekiem, jednak klatka piersiowa chłopaka nadal powoli się unosiła i opadała. Jak to się mówiło? Głupi ma zawsze szczęście? Jednak nie powtarzajcie tego głośno, bo aktualna radosna postawa Toma, w każdej chwili może zniknąć.
-/-
Tom wpatrywał się od około 10 minut w czoło Harry'ego Pottera. Nie był w stanie się poruszyć, zastygł w miejscu niczym rzeźba. Jeszcze godzinę temu, nieświadomie leczył swojego największego wroga. Teraz, wpatrywał się z szokiem na (w miarę możliwości) wyleczone ciało. Nos Harry'ego był już prosty, a z całego ciała zniknęła krew. Twarz Złotego Chłopca była spokojna, ale zdobił ją siniak na policzku, którego Czarny Pan nie zdążył wyleczyć, z powodu swojego szoku. Na szyi nie było już najmniejszego śladu po podduszaniu, z czego Voldemort był dumny. Jednak klatka piersiowa jak i plecy Harry'ego były owinięte bandażem, ale już nie krwawiły. W wyniku badań Toma, wyszło na jaw, że ręka Wybrańca była połamana w wielu miejscach, od prawdopodobnie za dużego ciężaru. Okazało się też, że żebro Wybrańca było o krok od złamania się (co było winą albo teleportacji, albo wcześniejszego surowego pobicia), a plecy były całe poszarpane. Rany były zasklepione, ale jeszcze nie zagojone. Po pozbyciu się krwi, w czerwone oczy Toma, trafiły może nawet setki blizn. Plecy, nogi, ramiona. A koło łopatki był wyryty jakiś napis, którego Riddle nie mógł odczytać, poprzez świeże rany. Jakby tego było mało, Harry był niedożywiony, a wiele z jego kości było źle zrośniętych, a rany były zainfekowane.
Jednak Toma w tamtej chwili już nie obchodziły rany fizyczne, ani psychiczne. Jego umysł był zajęty analizowaniem tego wszystkiego. Dlaczego dopiero teraz odkryłem naszą więź? I jakim do cholery cudem, nikt nie zauważył oczywistych oznak znęcania się nad Potterem? Za jakie grzechy, akurat Potter jest moim horkruksem? Owszem, zabiłem tysiące ludzi i sprawiłem, że ich życie straciło jakikolwiek sens, a nawet doprowadziłem do stanu gdzie zabijali własne dzieci, ale nadal nie rozumiem co, aż takiego złego zrobiłem, że nie mogę zabić Pottera? Technicznie rzecz biorąc mogę, ale stracę wtedy bezpowrotnie część duszy, a wtedy konsekwencje mogą być straszne. Salazarze, dlaczego? Dlaczego mnie tak karzesz? Jednak mam jeszcze lepsze pytanie, dlaczego do jasne cholery, Potter nadal leży w moim łóżku, zamiast w lochach? Gdybym mógł, wyrwałbym mu struny głosowe i wyjął mu je przez ten pewny siebie tyłek. Kluczowymi słowami jest ,,gdybym mógł". Och, ktokolwiek mi to robi, zapłaci srogo.
W momencie, w którym Czarny Pan, wymyślał najróżniejsze pomysły na tortury, których nigdy nie mógłby spełnić na Harrym, Los wpatrywał się w nich z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Tom Marvolo Riddle, nawet nie zdawał sobie sprawy, że opętując Harry'ego Jamesa Pottera w ministerstwie, zniszczył całą przyszłość. Los, był znany ze swojego opanowania i trzymania wszystkiego pod kontrolą, jednak Voldemort, jakimś cudem wyrwał się. Kiedy tylko Los to zauważył, był bliski uśmiercenia kogoś. Jakim cudem? Jednak przebiegły uśmiech wykwitł na jego twarzy, kiedy zdał sobie sprawę, że Tom może za to wszystko obwiniać tylko jedną osobę. Siebie.
-/-
Mam wrażenie, że Tom wyszedł tak Severusowo XDD
Jednak, kto by się przejmował?
A i nie wiem kiedy next
CZYTASZ
,,W pułapce umysłu" ~ Tomarry || zawieszone
FanfictionLudzie widzą to, co widzieć chcą. Dlatego nikt nie widzi tego, co dzieje się za drzwiami Privet Drive. A gdyby los stracił kontrolę i zupełnym przypadkiem, ktoś by się dowiedział? -/- Świat Harry'ego Pottera należy tylko i wyłącznie do J.K. Rowl...