ANASTASIA
Kolejny ciężki dzień na oddziale na szczęście zakończył się sukcesem. Mieliśmy dużo pacjentów ale atmosfera była na tyle dobra, że wszyscy w dobrym humorze zajmowaliśmy się swoją pracą i czas leciał bardzo szybko. Nasza przełożona, Pani McConaughey była nieobecna i każdy czuł się bardziej wyluzowany.
Mimo tego, że była na prawdę miłą i ciepłą osobą to potrafiła nas opieprzyć jeśli było trzeba. Na szczęście ani ja ani Emma nie miałyśmy jeszcze tej przyjemności i planowałyśmy przy tym pozostać. Zwłaszcza, że widziałyśmy jak jakaś dziewczyna płacze na przerwie śniadaniowej i średnio podobał nam się pomysł dzielenia jej losu.
- Idę dziś do mamy i ciotki. - Wywróciłam oczyma i wsunęłam na stopy foliowe ochraniacze. - Zaprosiły mnie na kolację a to oznacza tylko jedno. Będą mnie namawiać do wrócenia do domu.
- W sumie i tak siedzisz tam sama bo Zack nadal się nie pojawił. - Emma wzruszyła ramionami i naciągnęła na dłonie rękawiczki. - Zaoszczędzisz kasy.
- Tu nie muszę się specjalnie ubierać żeby zejść na śniadanie. - Uśmiechnęłam się i otworzyłam drzwi od szatni. - A lubię je jeść w piżamie.
W wirze pracy nie zwróciłam uwagi na to, że Pani McConaughey zwołała szybkie zebranie, na którym ogłosiła konkurs. Ani ja ani Emma na nim nie byłyśmy ale zarażona dobrym humorem uzdrowicielka postanowiła nas później uświadomić, że za dobre wyniki w tym roku otrzymamy tygodniową wycieczkę, na której odbędziemy szybkie szkolenie, dzięki któremu szybciej ukończymy staż.
Oczywiście nagroda będzie dla pary a nie pojedynczej osoby a my byłyśmy jak na razie na pierwszym miejscu w wynikach. Angelika i Chloe deptały nam po piętach i uznałyśmy, że to właściwie nasza jedyna konkurencja.
Po pracy wróciłam do mieszkania, w którym przebrałam się w jasnoniebieską sukienkę, buty na małym obcasie i rozpuściłam włosy. Chciałam się zaprezentować mamie i cioci w najlepszym wydaniu, nie mogłam pozwolić im na litość i namawianie mnie do powrotu do rodzinnego domu.
Było mi dobrze samej.
Wychodząc z pokoju rzuciłam okiem na powieszone na ścianie zdjęcie. Stałam na nim z Zackiem pod oświetlonym lampkami drzewem. Pamiętałam ten dzień i na samo wspomnienie się uśmiechnęłam. Byliśmy zaraz po skończeniu szkoły i dopiero co planowaliśmy wspólne mieszkanie, szkoda, że teraz ja byłam tu sama o on w Hogwarcie.
Westchnęłam cicho i złapałam różdżkę w dłoń. Jedynym pomieszczeniem bez okien był mały korytarz, w którym mogłam się spokojnie teleportować i tak też zrobiłam. Szepnęła nazwę rezydencji i po chwili stałam już pod drzwiami, w które zapukałam.
- Dzień dobry, Panno Raseri. - Uśmiechnięty skrzat otworzył drzwi a ja z wdzięcznością uścisnęłam jego dłoń. - Pana Johnsona nie ma?
- Nie, nie ma. - Mruknęłam i odwiesiłam torebkę razem z kurtką na wieszak. - Gdzie znajdę mamę?
- Czeka w ogrodzie. Tam podamy dziś kolację.
Było ciepło i w sumie miało to sens. Przeszłam przez budynek do ogrodu i w oddali między drzewami dostrzegłam rozstawiony stół, przy którym siedziały już cztery osoby. Dopiero gdy podeszłam bliżej zorientowałam się, że nadprogramowymi gośćmi był Blaise z Ginny i otworzyłam z zdziwieniem usta.
- Co wy tu robicie?! - Krzyknęłam i patrzyłam jak szybko odwracają w moją stronę głowy. Ginny od razu wstała i rzuciła się mi w objęcia a zaraz po niej dołączył do nas Blaise.
- Niespodzianka! - Krzyknęła a ja nadal w szoku zaczęłam się im przyglądać.
Nie było ich parę miesięcy ale nawet tak krótki czas ich zmienił. Ginny opalona jak nigdy dotąd lekko przytyła dzięki czemu nabrała jeszcze bardziej kobiecych kształtów i teraz ciężko było komukolwiek pobić ją w dobrym wyglądzie. Blaise za to chyba lekko wyluzował bo nie siedział w koszuli a koszulce na krótki rękaw z drobnym logo jakiejś firmy.
CZYTASZ
Mój błąd - przebudzone wspomnienie
FanficPo ukończonej edukacji w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart Anastasia postanowiła spełnić jedno z swoich skrytych marzeń i rozpocząć edukację w kierunku Uzdrowicielstwa. Część przyjaciół, z którymi do tej pory spędzała każdą wolną chwilę wyjeżdża...