Rozdział XX

61 2 0
                                    

-A więc? - pyta głos tuż obok mojej twarzy kiedy wychodzę przez Portret Grubej Damy. Łapię się ramienia i spoglądam w szare tęczówki.

-Zwariowałeś? - warczę i ruszam przed siebie dając mu znak, żeby się pośpieszył. Dogania mnie na schodach. - Co jest? - spytałam kierując się w dół.

-Chciałaś porozmawiać, więc jestem. - mówi to takim tonem jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. 

 Idziemy w ciszy, jednak czuję na sobie jego wzrok dając mi jasno do zrozumienia, że dalej nie odpowiedziałam na jego pytanie. Zatrzymuję się dopiero przed wejściem do Wielkiej Sali i łapię z nim kontakt wzrokowy.

-Zjedz coś porządnego. Obiad dzisiaj odpada. - rzucam i ruszam w kierunku Seamus'a rozmawiającego z Neville'm.

-Cześć Neville. - witam się. Chłopak uśmiecha się i wraca do jedzenia śniadania. Siadam obok Seamus'a. - Gdzie Dean? - pytam nie widząc przyjaciela.

-Rozmawia z Ginny. Widziałem ich w Pokoju Wspólnym. Widziałaś ich? - pyta.

-Jakoś nie rzucili mi się w oczy - mówię i zaczęłam jeść tosty. 

-Późno przyszłaś. - zauważa i wręcza mi zwitek papieru. Otwieram i paterzę na nasz plan. 

-Obrona Przed Czarną Magią. Jeśli ma nas uczyć ta landrynka to czeka nas zakuwanie po nocach jeśli chcemy zdać SUM-y. 

-Zapewne masz rację. - mówi Neville jakby do mnie, ale cały czas patrzy na swoje jedzenie, dlatego nie jestem pewna czy warto zarzucić mało ambitnym komentarzem. 

-Pewnie będę mieć Zadowalający. Hermiona całe wakacje wspominała, że zaczynamy uczyć się od października, wiesz, żeby mieć czas i ogarnąć to na spokojnie. - widzę jak powstrzymuje się od skomentowania moich słów.

 Siedzimy cicho. Nie kontynuujemy rozmowy do momentu, w którym kończę jeść a Dean nareszcie zaszczycił nas swoją obecnością. Witam się i wychodzę z Wielkiej Sali z zamiarem spakowania rzeczy na dzisiejsze zajęcia. 

 W Pokoju Wspólnym panują pustki, większość osób zjadło śniadanie i wróciło do swoich dormitoriów. Pokój dzielę z Hermioną, Lavender, Romildą i Parvati, która przeniosła się do nas w tym roku. Sara zajmuje dormitorium z Amber i resztą dziewczyn z naszego rocznika. Hermiona siedzi na swoim łóżku, nie mruga. Podchodzę do niej i dotykam jej ramienia. Podskakuje, posyła mi gniewne spojrzenie.

-Coś nie tak? - ptam. Odkąd wyszło na jaw, że mój ojciec siedzi w Azkabanie, zaczęła dziwnie zachowywać się w mojej obecności.

-Co? Nie! W porządku. - mówi. 

 Przerzuca swoją torbę przez ramię i otwiera drzwi do pokoju. Odskakuje kiedy prawie uderza o klatkę piersiową George'a. Patrzy na niego przez chwilę, wymija i zostawia nas samych. Nabieram powietrza do płuc, bo wiem po co tu przyszedł. Kiwam lekko głową kiedy widzę, że dalej stoi w progu, odwracam się i pakuję torbę. George zamyka drzwi i siada na parapecie, patrzy na mnie wyczekująco jakbym to ja miała zacząć tę rozmowę. Kaszle.

-Słuchaj. Wiem, że od balu zrobiło się trochę niezręcznie. - zaczyna. - To moja wina, ale nie chciałem, żeby tak wyszło. 

-Daj spokój, George. Zapomnijmy o tym. - mówię. 

 Biorę do rąk książkę, którą dał mi Moody. Ma naderwaną okładkę, kilka kartek jest pozaginanych. Nigdy nawet nie spytałam, dlaczego mi ją dał.

-Jasne. Pewnie. - mówi i wstaje. Niepewnym krokiem idzie w kierunku drzwi. - To, widzimy się później? - pyta w progu. Kiwam głową, a on znika za drzwiami. 

 Obracam książkę w rękach i wciskam do torby. 

****

 Siedzę z Draconem w ławce. W sali jest zbyt dużo osób, żebyśmy mogli normalnie porozmawiać, dlatego piszę bez sensu po pergaminie. Napisy znikają kiedy Malfoy zrozumie ich sens. Nad naszymi głowami latają samoloty, Blaise dalej próbuje swoich sił w wypalaniu mi dziury w głowie.

 W pewnym momencie coś się zapala i spada na drugą ławkę gdzie siedzi Parvati ze swoją siostrą Padamą. Nauczycielka posyła nam przesłodzony uśmiech i patrzy się na nas jakby zastanawiała się kogo zabije jako pierwszego.

-Dzień dobry, dzieci. - mówi. 

 Pisze coś na tablicy i idzie między ławkami. Chwilę później rozdaje podręczniki, powstrzymuję się od komentarza kiedy czytam tytuł. Hermiona na szczęście mnie wyręcza i wdaje się z nią w dyskusję. Dołączają do niej Ron i Harry. Wywracam oczami kiedy zaczyna temat Ministerstwa Magii, nauki do SUM. 

 Kiedy pada imię Sami-Wiecie-Kogo wbijam wzrok w ciemne drewno z którego są zrobione ławki. Po sali roznosi się szum. 

-Wcale nie! Widziałem go, walczyłem z nim! - krzyczy Harry, moja pięść momentalnie się zaciska. Gdybym potrafiła zapomnieć, byłoby łatwiej. 

-Szlaban panie Potter!

-Więc według pani, Cedrik Diggory zmarł na własne życzenie? - mówi. Powstrzymuję się od wyjścia z sali. Muszę zapomnieć. Muszę zapomnieć o Cedriku. 

-Cedrik Diggory zmarł na skutek zbiegu okoliczności! - Umbridge podnosi głos. Podnoszę na chwilę wzrok. Widzę jak Seamus mówi coś do Dean'a, po chwili odwraca się i patrzy mi przez krótką chwilę w oczy, jakby chciał się upewnić czy jeszcze tu siedzę. 

-Został zabity! Voldemort go zabił! Przecież pani to wie! - odliczam sekundy do końca tej lekcji.

-Dosyć! - zapada cisza. - Dosyć. Przyjdzie pan do mnie, panie Potter, po zajęciach. - mówi spokojniej. 

 Uczniowie w ciszy zaczynają się pakować. Dolores dalej stoi w tym samym miejscu co wcześniej, wpatruje się w nas nieobecnym wzrokiem. Podnoszę torbę z ziemi i wstaję z krzesła. 

-Henderson! - patrzy na mnie. Zamieram. Kilku uczniów patrzy to na mnie to na nią. - Zostań chwilę. Pan Malfoy dostarczy profesorowi Snape'owi informację.

 Wymieniam spojrzenia z Draco, pakuję książkę i wraz z blondynem podchodzimy do jej biurka. Widzę jak Dean i Seamus zostają przy drzwiach. Nauczycielka siada, skrobie coś na pergaminie i wręcza go chłopakowi. On patrzy najpierw na pergamin, nauczycielkę, na końcu zatrzymuje się na mnie. Kiwa niezauważalnie głową i odchodzi starając się nie odwracać. 

 Profesorka wstaje i prowadzi mnie na schody prowadzące do jej gabinetu. Staram się udawać wyluzowaną, ale tak naprawdę nie wiem o co może chodzić. Spoglądam na Draco, który zatrzymał się na chwilę w progu. Dean coś do niego mówi, Seamus kiwa głową. Patrzą na mnie przez chwilę, aż w końcu wychodzą a ja wchodzę do przesadnie różowego gabinetu.

****

Mam szczerą nadzieję, że nie ma żadnych błędów. Pogoda jest nie do zniesienia, a mój mózg nie myśli, przepraszam.

Jeśli wszystko pójdzie ok, kolejny rozdział jeszcze w tym miesiącu.

You won't understand • Ron WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz