Rozdział 28

623 33 31
                                    

- Thor zabrał mnie do Asgardu i porozmawiałam z Odynem by...

- Nie no chyba sobie żartujesz! Proszenie go, o coś kończy się jednym. Czego chciał w zamian? - był bardziej niż zły. Ale dlaczego? Wszech ojciec zgodził się i nie ważne czego zechce zrobię to.

- Niczego. - podeszłam bliżej do niego i położyłam swoją dłoń na jego policzku, gładząc go delikatnie. Uspokajał się kiedy tak robiłam, a teraz tego wręcz potrzebuje. - Na tą chwilę. - dodałam niepewnie. Nie umiem go oszukiwać. W końcu prędzej czy później się dowie.

Patrzył na mnie ze smutkiem, ale jego mina okazywała zdenerwowanie. Mistrz mimiki twarzy. Czasami zastanawiam się jak to robi. Wziął głęboki wdech.

- Będziesz tego żałować, nie znasz go. Nie obronię cię wtedy. - wyznał załamany, objął mnie w tali i przyciągnął bliżej. - Dziękuje. - szepnął mi do ucha. Przeszedł mnie przyjemny dreszczyk, spowodowany jego ciepłym oddechem.

- Nigdy nie będę żałować, jeżeli to cię uszczęśliwi. - uśmiechnęłam się wplatając swoje ręce w jego włosy.

Denerwował się, nie potrafił tego ukryć, nie przede mną. Sama nie byłam pewna, czy umowa z Odynem była dobrym pomysłem, ale co innego mogłam zrobić. Teraz Loki ma szanse pożegnać swoją matkę.

- Przygotuję ci gorącą kąpiel. - uśmiechnęłam się i skierowałam do łazienki.

Nalałam całą wannę wody, płyn, który wlałam zrobił pianę. Przyda mu się jeszcze chwilowy relaks. Kiedy wszystko było już gotowe. Zawołałam go do pomieszczenia. Chwile przyglądał się całej sytuacji.

- Rozbierasz się czy kąpiesz w ubraniach? - zaśmiałam się, na co Loki zaczął zdejmować koszulę, spodnie... A mi na ten widok oddech przyśpieszył i nie potrafiłam go opanować. W końcu wszedł do wanny, wylewając trochę jej zawartości.

- Nie przyłączysz się? - zapytał z cwaniackim uśmieszkiem.

- Nie, ty jesteś aktualnie najważniejszy. - podeszłam do niego. Ułożył się w niej wygodnie. Łokcie oparł o brzegi, zamknął oczy i odchylił głowę do tyłu. Tak bardzo chciałam leżeć z nim... - Czy życzy pan sobie masaż? - ukucnęłam przed wanną, delikatnie położyłam swoje dłonie na jego ramionach. Bogowi spodobał się ten pomysł, bo mruknął, gdy tylko zaczęłam masować jego spięte mięsnie, które już po chwili rozluźnił.

- Wyjdziesz za mnie? - uśmiechnął się. Wiem, że nie mówi poważnie, ale kiedyś tak może się stanie jak wszystko pójdzie z moim planem. To łupie wszystko planować, ale już wiem jak chce, żeby wyglądała moja przyszłość z Lokim.

- Może kiedyś. - wyznałam, całując jego szyję. To był błąd. Kłamca chwycił mnie i przyciągnął do siebie. Wylądowałam w wannie, w ubraniach. No cóż.

Leżeliśmy wtuleni w siebie, ja wciąż ubrana. Po kąpieli przebrałam się i oboje ruszyliśmy na kolację. O dziwo nie było nikogo, jakby każdy zniknął, ale nie przeszkadzało nam to. Zaproponowałam kanapki z serem i pomidorem, bo tylko to jestem wstanie przygotować. Nigdy nie zajmowałam się gotowaniem. Jedliśmy co chwilę się krztusząc się jedzeniem, ze śmiechu. Opowiadaliśmy sobie śmieszne sytuacje. Tylko tak udało odciągnąć mi się uwagę Lokiego od myślenia o śmierci jego najbliżej. Jutro będzie potrzebował mnie jeszcze bardziej.

Wróciliśmy do jego pokoju, szczerze mówiąc, chyba mogę mówić naszego. Przeniosłam większość ubrań tutaj, bo w końcu i tak spędzałam tu większość czasu. Położyliśmy się na łóżku. Przybrał swoją ulubioną pozycję, czyli głowa na moich uchach. Dzięki temu mogłam bawić się jego długimi miękkimi włosami. O jezu jak ja je uwielbiam. Pogrążyliśmy się w swoich myślach. Nie wiedziałam, o czym myśli, wydawało mi się że był zmartwiony. Nic dziwnego mama mu umarła, nigdy jej już nie zobaczy, dziewczyna jest na łasce Odyna i jutrzejszy powrót do Asgardu. Nie chciałam mu przeszkadzać, każdemu przydaje się chwila ciszy i spokoju.

***

Ubłagałam Lokigo by udać się wcześniej, chciałam, żeby oprowadził mnie po swoim domu. Wczoraj nie miałam okazji pozwiedzać. Po długich, naprawdę długich prośbach, zgodził się. Ucieszona już z rana zaczęłam się szykować. Zostajemy na jedną noc, Thor nam to zaproponował, odpowiedź kłamcy była jednoznaczna, ale i w tej sprawie go przekonałam.

- Już jesteś gotowa? - spytał Loki, gdy kończyłam makijaż w łazience.

- Jeszcze pięć minut.

- Nie musisz się tak stroić i tak będziesz tam najładniejsza. - lubię gdy prawi mi komplementy, ale w tym wypadku muszę wyglądać jak najlepiej, w końcu tam mieszkają boginie.

- Ale chce... gotowa. - wyszłam z łazienki podchodząc do partnera. Uchylił usta i szeroko otworzył oczy.

- Wow, może jednak zostaniemy w pokoju, a najlepiej w łóżku. Nie chcę się tobą dzielić. - położył ręce na moich biodrach, co wywołało u mnie wielki uśmiech. Podoba mu się. Chciał mnie pocałować, ale zręcznie się odsunęłam. - Nawet już pocałować cię nie mogę? - zapytał sarkastycznie.

- Zepsujesz mi makijaż. Chodźmy Thor na pewno czeka. - przytuliłam się do niego i po chwili staliśmy w salonie. Jakbym tak potrafiła już nigdy bym się nie spóźniła. Blondyn już siedział na kanapie, jednak jak nas zauważył zbliżył się w naszą stronę.

- Możemy? - spytał Thor.

- Tak.

- Nie - jednocześnie z Lokim odpowiedzieliśmy każdy inaczej. Bóg piorunów tylko się popatrzył i zaśmiał z naszej niezgodności.

- Tak. - powiedziałam wolno i wyraźnie w stronę kłamcy - Możemy już ruszać. - dodałam, gdy Loki wywrócił oczami. Thor podniósł swój młot do góry.

- Heimdallu! - pewnym siebie głosem krzyknął blondyn. Po chwili tęczowa otoczaka pojawiła się wokół nas. Zamknęłam oczy czując, jak znowu odrywam się od ziemi. Trzymałam mocno dłoń kłamcy. Z tyły głowy miałam, że coś się nie uda i...

Otworzyłam oczy, staliśmy w znajomej już przeze mnie złotej kopule. Nie wystraszył mnie czarnoskóry strażnik.

- Loki, miło że wróciłeś. - wyznał Heimdall. Bóg tylko go zlustrował i przyjął swoją obojętną minę.

- Nie zabawie tu długo. - odpowiedział, w jego głosie wyczułam nutkę wyższości.

- Przykro mi z powodu waszej matki. - zerknęłam na Lokiego, który zacisnął szczękę na same wspomnienie Friggi.

Gładziłam wolną ręką jego ramie. Usłyszałam rżenie koni. Od razu skierowałam nas w tamtą stronę. Wszystko, by opuścić tamto miejsce, jeszcze chwila i by się pozabijali. Dwa kasztanowe konie stały w miejscu gdzie ostatnio na nie wsiadała. Thor wsiadł na jednego z nich. Loki pomógł mi wsiąść na drugiego, a po chwili i on znalazł się za mną. Oparłam o niego plecy, a on chwycił mnie jedną ręką bym nie spadła, a drugą złapał lejce. Ruszyliśmy przez tęczowy most prosto do zamku. Podróż minęła mi tak samo szybko, jak ostatnio. Zatrzymaliśmy się przed wejściem.

- Mel pójdziemy do ogrodów? - spytał szatyn, od razu, gdy zsiadłam z konia. Nie chciał jeszcze wchodzić do pałacu, zauważyłam to. Nie będę go do tego zmuszać, a spacer po świeżym powietrzu brzmi bardzo kusząco, w dodatku z moim kłamcą.

- Z wielką przyjemnością... książę. - dodałam z uśmiechem, w końcu nim jest, a skoro jesteśmy w Asgardzie musiałam to powiedzieć. Wywołałam cichy śmiech partnera. Złapał mnie za rękę i prowadził do wyznaczonego celu.

Love is fake // Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz