Levi przekroczył próg swojego domu, zacisnął usta w wąską linię, powstrzymując się przed oznajmieniem ciszy, że wrócił. W końcu teraz był z nim ktoś jeszcze. Mimo wszystko nawyk wziął górę, nie chciał rezygnować z czegoś co jest częścią jego każdego dnia.
- Wróciłem - powiedział jak zwykle nie otrzymując odpowiedzi.
- M-mieszkasz z kimś?... - zapytał trochę nieśmiało. Ściągnął swoje buty i został w białych skarpetkach. Levi wyciągnął z szafki kapcie dla niego i siebie.
- Mieszkam sam - powiedział krótko, po czym poszedł przodem.
Eren szybko zrozumiał, że nie jest to temat jaki Alfa chce poruszać, o ile w ogóle był jakiś temat, na który mogliby spokojnie porozmawiać. Do nóg Erena zaczęły łasić się wszędobylskie koty czarnowłosej Alfy.
Eren zamiast iść za swoim szefem, zaczął je głaskać i uśmiechać się jak głupi do sera, a jego policzki zrobiły się różowe na widok tych słodkich i zadbanych kociaków. Ackermann wychylił się z pomieszczenia, w którym był. Nie zwrócił uwagi Omegedze, że nie poszedł z nim, w końcu zatrzymali go jego podopieczni.
- Przepraszam... - podniósł się kiedy zauważył Alfe. - Lubię zwierzęta... Poza tym mówiłeś, że mieszkasz sam, a tymczasem masz takich wspaniałych współlokatorów
- To tylko koty - podszedł. - Zwierząt nie uważam za domowników
- A... Rozumiem... - ugryzł się w język, czując dziwną krępacje. Nie chciał poruszać tematów niewygodnych dla Ackermann'a, ale wychodziło na to, że najlepszą rozmową jest cisza, a Eren tak nie potrafił...
Udali się do kuchni, gdzie Levi dał zjeść swoim kociakom. Eren usiadł przy stole, wiedział, że może bo Levi odsunął lekko krzesło, aby się nie krępował. Dla niego też nie było to wygodne.
- Herbaty? - Eren przytaknął. Skoro cisza była najlepsza, to wolał unikać słów. - Czarna to Luna, a ten biały to Moon
- Ładnie... Masz bardzo wielki dom... Dlaczego... - tym razem ugryzł się w język zanim dokończył. - Ciekawe kiedy przyjadą...
- Dokończ - powiedział stawiając czajnik na płytę indukcyjną.
- No... Skoro masz tak wielki dom... To dlaczego mieszkasz sam?... - Ackermann wzruszył ramionami, spodziewał się tego pytania.
- Nie mam z kim - spojrzał na niego.
- Nie przeszkadza to panu?
- A Ty? Zgaduje, że wolisz stadne życie... - po tych słowach Eren zauważył kolejną z cech Alfy, nie był wylewny. Dla Omegi było to strasznie uciążliwe, bo uwielbiał zadawać pytania, często niewygodne pytania, a skrytość kobaltookiego sprawiała, że był jeszcze bardziej pociągający dla zielonookiego.
- Ja lubię gdy jest ktoś przy mnie... Cisza mnie zabija... - powiedział po czym spojrzał na koty.
- Zauważyłem - mentalnie wbił Erenowi szpile w dupe, teraz to już na sto procent wiedział, że zbliżenie się do szefa będzie bardziej ekstremalne od wyczynów kaskaderskich i wszystkich niebezpiecznych atrakcji świata razem wziętych...
CZYTASZ
Liście Mięty ~Riren~ ABO ||ZAKOŃCZONE||
RomancePrzezroczysta szklanka leżała na akacjowym blacie. Powoli spływaly z niej małe kropelki wody, a lód wewnątrz strzelał od ciepłego napoju. Mięta unosząca się na wierzchu uwolniła powoli aromat... Korzenie orzeźwienia... Kobaltowe tęczówki zawiesiły s...