Rozdział 1

45 4 0
                                    




Harper Campbell weszła sprężystym krokiem do gmachu australijskiego Ministerstwa Magii. Budynek znajdował się magicznej części Sydney i zwracał na siebie uwagę. Był wysokim na dziewięć kondygnacji, przeszkolonym wieżowcem, bujnie obrośniętym wielobarwnym bluszczem.

Dwudziestopięcioletnia kobieta taszczyła ze sobą dużą, ciemną torbę na ramię. Przeszła przez szeroki hol, pozdrawiając znajomych krótkim uśmiechem.

- Harper! Zaczekaj!

Odwróciła się i lekko zmarszczyła nos. W jej stronę truchtał ciemnoskóry chłopak, nieco niezgrabnie, pomimo atletycznej budowy ciała. Zdaniem Australijki, Didier Assembe miał idealne warunki by zostać światowej sławy maratończykiem.

Zamiast tego został aurorem, tak jak Harper.

- Cześć Didi - odparła, gdy wraz z ciężko dyszącym kolegą, weszła do szklanej windy.

- Huh, myślałem już, że się nie wyrobię.

Campbell spojrzała na niego. Oprócz figury biegacza, Didier miał ponad dwa metry wzrostu i dziwnie wyglądający zalążek brody. Do tego burza loków, która sterczała w każdą możliwą stronę.

- Jest jeszcze czas, wyluzuj.

Istotnie, mieli całe dziesięć minut, by pojawić się w australijskim biurze szefa aurorów. Czekała na nich misja, o której zostali poinformawani zaledwie tydzień wcześniej. Harper odczuwała mieszaninę strachu i ekscytacji.

Ich misja była dość nieokreślona. Ósemka aurrów za sprawą porozumienia Ministra Magii, Macropusa Martina z Albusem Dumbledore'em miała zostać wysłana do Anglii, by pomóc Zakonowi Feniksa w walce z Voldemortem.

Kobieta była podekscytowana samą wizją odwiedzenia innego kraju oraz walką. Była mugolaczką, więc w jej mniemaniu obrona środowiska niemagów stanowiła jej obowiązek.

W Australii nigdy nie było konfliktów na podobnym tle. Społeczność czarodziejów ukrywała się jak każda inna na świecie, ale z chęcią używano mugolskich wynalazków.

Harper nie mogła życia sobie wyobrazić bez telewizji, tostera i coca-coli.

I podobnie miała większość czarodzieji, którzy na pierwszy rzut wyglądali i zachowywali się jakby nie wiedzieli o istnieniu magii.

- O dobrze, że już jesteście!

Dwójka aurorów weszła do okrągłego biura, po którym walały się wszelakiej maści papiery. Jednak dla nich był to standard, przyzwyczaili się do bałaganiarstwa szefowej.

Lucy Petrovic była opaloną kobietą po pięćdziesiątce o dużej tuszy. Tego dnia ubrała kwiecistą sukienkę do połowy łydki, a rude włosy zwinęła w rozwalający się koczek.

Starsza aurorka nigdy nie przestrzegała żadnego dress code'u i za to właśnie Harper ją uwielbiała. Zresztą nie tylko ona, wszyscy podwładni Petrovic stali za nią murem. Roztaczała wokół siebie aurę ufności, a każdego traktowała jak ulubionego siostrzeńca.

Siedziała za swoim wielkim biurkiem, które tonęło od korespodencji, a ta stale napływała przez mały otwór wentylacyjny. Był to mechanizm działający od lat w australijskim ministerstwie. Harper i Didier usadowili się na dwóch, granatowych krzesłach.

- Mam tu takie urwanie głowy od wczoraj, dzieciaki! Nawet wet sobie nie wyobrażacie jak mam przekichane.

I tu była kolejna rzecz, dzięki której Lucy Petrovic miała tylu fanów. Do każdego, niezależnie od wieku mówiła ''dzieciaku". W ministerstwie była nawet swego czasu plotka, że powiedziała tak kiedyś do Macropusa Martina, który był ponad stuletnim staruszkiem o lasce. Podobno ministra to tak rozbawiło, że z marszu przyjął ją w szeregi aurorów.

- A to co się stało?

- Co się nie stało, dzieciaku. Zamiast ósemki, pojedzie was trójka, no i skład się nieco zmienił.

Lucy poczęła znowu przeglądać papiery, a Harper i Didi spojrzeli po sobie.

- Jak to?

- Ale nasza dwójka..

- Tak dzieciaku, wy jedziecie, spokojna głowa. Dodali nam jeszcze jednego gościa z Perth. Czekaj jak to mu było..

Szefowa jednak nie skończyła, bo w drzwiach pojawił się ktoś, kogo Harper Campbell nie spodziewała się w najgorszym koszmarze i gdyby coś w tamtym momencie piła z pewnością by to wypluła.

Młody mężczyzna stanowił ucieleśnienie wszystkich stereotypów o surferach z Australii. Miał na sobie białą, podkoszulkę, która leciutko prześwitała, tak by cały świat mógł zobaczyć jego mocno zarysowane mięśnie. Do tego ciemnozielone spodenki i białe trampki
(o dziwo nie miał klapek). Jego blond, siegające żuchwy włosy wyglądały jakbym ich właściciel rano pływał, a następnie pozwolił im wyschnąć na ciepłym wietrze.

Powiódł niebieskimi oczami po zgromadzonych i uśmiechnął się, ukazując rząd równych i białych zębów.

- Dzień dobry!

Lucy spojrzała na niego uważnie. Jego aparycja od razu zwróciła uwagę kobiety.

- Pan Anderson?

- W rzeczy samej - odparł, po czym zbliżył się do siedzących i Petrovic. Dwójka aurorów spojrzała na niego błyskawicznie, ale to dziewczyna, zwróciła uwagę blondyna - Oh Harper! Kopę lat!

- Cześć Luke - mruknęła niezbyt uprzejmie Campbell, po czym nagle i niespodziewanie, mężczyzna porwał ją w swoje ramiona.

- No kto by pomyślał, że będziemy kiedyś razem pracować!

Harper w tej kwestii się z nim zgadzała całkowicie. Luke Anderson był jej szkolnym kolęgą i ilekroć go widziała, zastanawiała się jak to możlwie, że ktoś tak ładny, może być tak głupi.

W zasadzie to nigdy się z nim jakoś szczególnie nie przyjaźniła, ale byli razem na roku i mieli niektóre zajęcia razem. Wtedy właśnie przekonała się, że Luke ma inteligencję ameby, ale jest całkiem miły. Szok jednak dopiero przeżyła wtedy gdy dowiedziała się, że on również przeszedł kurs na aurora.

Cały prestiz tego zawodu znikł dla Harper.

- Oh! Jak cudownie, że się znacie dzieciaki! - rzekła z uśmiechem Lucy i wstała ze swojego gigantycznego krzesła.

Campbell kątem oka spostrzegła, że Didier patrzy z jakimś przerażeniem na blondyna i myśl, że spędzi z nimi następne miesiące napawała ją strachem.

- Jak zapewne wiecie dziaciaki, początkowo w zespole do Londynu mieli być tak - Petrovic spojrzała na nieco pogniecioną kartkę i zaczęła czytać - Alex Brown, Isolda Johnnson, Mathilda Grimes, Didier Assembe, Rovan Cornel, Harper Campbell i Olimpia Addams. Z przyczyn prywatnych i niezależnych od nich, z tej grupy pozostaliście wy.

- Co się stało? Przecież jeszcze kilka dni tem, na spotkaniu byli wszyscy - zauważyła Harper, a Didi energicznie pokiwał głową.

- Alex i Olimpia zostali wysłani na nagłą interwencję do Alice Springs, Mathilda przekazała, że jest w ciąży, Rovan otruł się jakąś paskudną trucizną w poniedziałek i jeszcze jest w szpitalu.

- A Isolda? - spytała dziewczyna, bowiem to z panną Johnnson miała najlepszy kontakt i chętnie razem współpracowały.

- Została zawieszona i uprzedzając pytania dzieciaki, nie mogę wam powiedzieć za co.

Campbell i Assembe spojrzeli w szoku na szefową. Co takiego musiała przeskrobać Isolda, że Lucy ją zawiesiła?

- Na szczęścię - podjeła Petrovic - wystosowałam pismo do oddziału w Perth i przysłali nam pana Andersona.

Harper przemknęło przez głowę, że zapewne z ulgą się go pozbyli.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 19, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Bill poznaje kangurzycę Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz