Siedzieliśmy w sali kinowej, a ja co jakiś czas ukradkiem spoglądałam na Felixa. Z jego twarzy nie mogłam zbyt wiele wyczytać, ale w drobnych gestach widziałam, że był zestresowany. Zaciskał palce na oparciu fotela, a jego ciało było spięte. Radził sobie z tym zupełnie inaczej niż ja. Otwarcie pokazywałam to, że się bałam. Nogi miałam podkulone, dłonie przy twarzy, a do tego strasznie się trzęsłam. Niestety nie było już czterech wolnych miejsc w jednym rzędzie, więc Alya i Nino siedzieli rząd przed nami, a ja i Felix koło siebie w rzędzie nad nimi. Film zaczął się kilka minut temu i mimo tego, że nie było jeszcze żadnej strasznej sceny to napięcie rosło razem z głównym bohaterem idącym w stronę drzwi, które przed chwilą zamknęły się same z siebie. Nagle na ekranie pojawiło się coś dziwnego, a sala kinową wypełnił głośny trzask. Jump Scary. Podskoczyłam na fotelu i chciałam mocno złapać się podłokietnik, ale była już tam ręka Felixa. Spojrzeliśmy się na siebie oczami pełnymi przerażenia, a mnie, aż fizycznie zabolała jego bezradność. Przysunęłam się delikatnie do niego, a on chyba dobrze mnie zrozumiał, bo również to zrobił, przez co stykaliśmy się ramionami i trzymaliśmy za ręce. Po chwili na ekranie znów pojawiło się coś strasznego, a my ścisnęliśmy nawzajem swoje ręce.
- Ani mi się waż komukolwiek o tym mówić. - wyszeptał drżącym głosem.
- Nie powiedziałabym tego, nawet jeśli nie znałbyś mojego sekretu. - wyznałam. ''Robisz to wszystko dla Mistrza Fu'' - pomyślałam.
- A więc jesteś takim typem osoby? - spytał. Odwróciliśmy swoją uwagę od filmu i zaczęliśmy po cichu rozmawiać.
- Nie wiem o co ci chodzi.
- Bezinteresowna pomoc i te sprawy.
- Oh... Nie wiem, nigdy tak o tym nie myślałam...
- Jesteś taka. Widzę to, Cheng. - moje nazwisko w jego ustach brzmiało niemal jak pogarda. Przed chwilą wszystko było okay, ale on znowu stał się tym zimnym i zadziornym Felixem.
- Stawiam się na miejscu osoby, której sekret został odkryty i wyobrażam sobie co musiałaby czuć gdyby wszyscy się dowiedzieli. Nie wiem czy to można nazwać pomocą, a co dopiero bezinteresowną. - jednak na to nie dostałam już odpowiedzi...
-
Seans zakończył się, a razem z nim dłoń moja i Felixa wróciła na swoje miejsce - jak najdalej od drugiej osoby. Chociaż z przerażeniem muszę przyznać, że jego ręka była jakaś inna... Przyjemnie chłodna i duża... Czułam, że moja dłoń dosłownie tonie w jego dłoni... I ani trochę mi się to nie podobało. W dodatku pachniał dziś ostrymi męskimi perfumami. Nie pasowały do niego. Może czekolada i wanilia mnie irytuje, ale jeszcze bardziej denerwuje mnie ten obcy zapach, którego nie znam. JEGO zapach kojarzył mi się z piekarnią, a nie z... Adrienem. Są do siebie podobni z wyglądu, a całkowicie przeciwni z charakteru, nie wyobrażam sobie, żeby teraz nagle coś co kojarzy mi się z jednym z nich mieszało się z drugim. Są inni i tak będzie zawsze, bez względu na zapach, ale mimo wszystko... Felix jest czekoladą i wanilią. I niech tak pozostanie...
- Ziemia do Marinette! - usłyszałam krzyk mojej przyjaciółki przez co moje serce o mało co nie wyskoczyło z piersi. Rudowłosa stała nad moim siedzeniem ze zrezygnowaną miną - Marinette, choć. Wszyscy są już na dworze. Tylko ty się zawiesiłaś. - westchnęła, a ja wstałam z fotela z typową dla siebie miną ''niezdary''.
- Przepraszam, chyba byłam zbyt wystraszona po tym horrorze. - zaśmiałam się nerwowo.
- Kiedyś wpędzisz mnie do grobu, dziewczyno. - pokręciła głową i zaczęła się śmiać - Dobrze, chodźmy już. - obie udałyśmy się do wyjścia, a ja przez szklane drzwi mogłam dostrzec ulewę... I Felixa bez parasola. ''Nie Marinette, nie myśl o tym, proszę...'' - powiedziałam w myślach.
- Ugh... Mój szofer nie przyjedzie, utknął w korku. - powiedział zirytowany do Nina stojącego zaraz przy nim.
- My niestety nie możemy cię podwieźć. Ja i Alya jedziemy do moich rodziców na obiad... - w tym momencie mama Nina podjechała pod kino i zatrąbiła, przez co musiałam zatkać uszy. Nienawidziłam tego dźwięku - O tym właśnie mówiłem, przep... - jego wypowiedź przerwał ponowny dźwięk klaksonu. Alya podbiegła do samochodu i pokazała Nino ruchem ręki, żeby się pośpieszył - Przepraszam, stary muszę lecieć. Do następnego! Pa Mari! - Alya również mi pomachała po czym wsiedli do samochodu, a mama mulata odjechała z piskiem opon. Znałam ją i wiedziałam, że jest nieco... Oryginalną mamą.
- A mama mówiła, żebym wziął parasolkę... - szepnął do siebie blondyn, a ja z rezygnacją uległam chęci pomocy mu.
- Masz. - wyciągnęłam w jego stronę z rozłożoną parasolką. Widząc jego podejrzliwe spojrzenie kontynuowałam - Mieszkam niedaleko. - och nie kłam! Mieszkasz na drugim końcu miasta! - Zmoknę dużo mniej niż ty. - to akurat była prawda. Metro było dość niedaleko.
- Um... Dzięki. - powiedział niechętnie i sięgnął po parasolkę. Teraz to ja stałam na deszczu. Po dosłownie kilku sekundach byłam już tak mokra, że ledwo cokolwiek widziałam, więc postanowiłam uciekać stamtąd jak najszybciej.
- Muszę lecieć. Do poniedziałku, Graham De Vanily. - zaczęłam odchodzić, ale gdy zrobiłam dwa kroki zatrzymał mnie jego głos:
- Wiesz. Dziś bałem się dużo mniej niż zwykle, Cheng. A właściwie to... Dziś w ogóle się nie bałem. Mejdsi. - ostatnie słowo powiedział tak cicho, że deszcz zdołał go zagłuszyć. Po tych kilku zdaniach odwrócił się na pięcie i zaczął iść przed siebie szybkim krokiem. Tym razem jednak ja miałam coś do powiedzenia:
- Ej, Felix! - chłopak odwrócił się, a ja z kroplami deszczu spływającymi mi po twarzy, przemoczonymi ubraniami i bez parasolki próbowałam przekrzyczeć deszcz - Te perfumy to nie ty! Wróć do czekolady i wanilii, jestem w stanie to wytrzymać! - w tym momencie mogłam przyrzec, że się uśmiechnął... Ale deszcz rozmazywał mi obraz, a on odszedł. Tym razem ostatecznie - Tikki, nie podoba mi się to wszystko... - jęknęłam do mojej kwami.
- Lubisz go. - stwierdziła przytulając się do mojego policzka.
- Prędzej Władca Ciem zdobędzie moje miraculum. - gdyby słowa miały moc, nie miałabym już moich kolczyków...
"Robisz to wszystko dla Mistrza Fu"
---------------------------------------
Jak tam się podoba?
Sakura~
CZYTASZ
❝ғᴏʀʙɪᴅᴅᴇɴ❞ ғᴇʟɪx x ᴍᴀʀɪɴᴇᴛᴛᴇ ᴍɪʀᴀᴄᴜʟᴏᴜs
عاطفية- Oni się nie znoszą. - Nie. Oni nie. Myślę, że jest wręcz przeciwnie.