19. ,,Zajebie ich, kurwa zajebie!''

103 6 0
                                    

Ashton!? Boże to chyba on, jego dotyk jest jak Ashtona. Głos także podobny, ale to niemożliwe. On nie może tu być, to tylko sen. Słyszę jako ostatnie:

- A więc nie musieliśmy się trudzić aby Cię tu ściągać Ashtonie- co?!- musisz ponieść niestety...- nic więcej nie słyszę... Po prostu odpływam. Ostatnie co widzę to rozmazany obraz i coś ogromnego i czarnego pojawiającego się znienacka.

ASHTON

Gdzie może znajdować się pałac? Nie mam zielonego pojęcia. Na jakimś zadupiu? Gdzieś w pobliżu? A jak to będzie zły trop i wszystko pójdzie na marne? Japierdole, szlag mnie trafi. Może mam jeszcze jakieś zdolności, które pozwolą mi znaleźć miejsce z mojego snu? Ale jak? Przecież to był tylko sen i możliwe, że to miejsce, które nie istnieje. Chyba jednak warto spróbować mimo wszystko.

Zamknąłem oczy i próbuję przypomnieć sobie miejsce, w którym byłem we śnie. Niewidoczny obraz, wszystko wygląda jak rzeczywistość. Ciemne zakapturzone postacie, duża przestrzeń a przez okno widzę jakąś górę. Tutaj raczej nie ma gór, więc to nie jest blisko. Przypominam sobie jeszcze sen w każdym możliwym stopniu z dokładnością do najmniejszego szczegółu. Choćby nawet emocje, które wtedy czułem. Nic nie czuję, zero podpowiedzi. Pustka.

Nie uda mi się jej znaleźć, cholera! Zlatuję na ziemię i chowam skrzydła. Ogarnia mnie furia, jestem bezsilny i nawet nie wiem czemu mi kurwa zależy! Po jaką cholerę ona jest mi potrzebna?! Nie lubię jej nawet! Fakt, chciałem ją pocałować, ale to była widocznie jakaś tam chwila słabości, nic więcej. Na pewno.

Chodzę w kółko, nawet nie wiem czemu. Zaciskam dłonie w pięści i zaciskam szczękę oraz powieki.

- KURWA!!- krzyczę na cały głos i wzlatuję wysoko w górę na jakieś dwa kilometry. Jestem w chuj wysoko. Czuję jak moje ciało płonie, żar rozpala moją skórę. Chłód otaczający moje płonące ciało rozluźnia nieco moje mięśnie. Właśnie rozładowywuję całą złą energię. Gdy jestem już naprawdę wysoko zatrzymuję się. Z góry wszystko wydaje się maleńkie. Widzę moje czarne skrzydła. Moje oczy zapewne płoną żywym płomieniem i obejmuje je ciemność. Znów jestem diabłem, z resztą zawsze chyba nim jestem.

Krzyczę na cały głos z wkurwienia i zaciskam szczękę jeszcze mocniej. Ughhh! Kurwa! Nic mi nie da to co teraz robię, ale co mam niby zrobić? Zostało mi póki co tylko się niepotrzebnie wkurwiać, bo nie umiem tego opanować. A co mnie wkurwia?

Wkurwia mnie bezsilność, niewiedza, moje życie, niewiadoma przeszłość i Rose. Nie wiem co jej jest, ale nie to mnie wkurwia najbardziej. Prawdziwa furia roznosi mnie gdy tylko pomyślę, że obchodzi mnie jej los.

Koniec, nic tutaj nie zdziałam. Ostatni raz się rozglądam i podziwiam krajobraz a gdy mam już zlatywać mój wzrok zawieszam na wysokim pałacu. Ładny jest, ciekawe kto w nim mieszka. No nic, pora wracać. Chwila co!? Pałac!? A jak to ten? Muszę się tam udać, muszę mieć pewność, że to nie jest to miejsce. Pali mnie nadgarstek, to coś znaczy? Chyba tak, już nie bardzo wierzę w ból z przypadku po tym wszystkim co się działo w moim życiu.

Gdy się upewnię, że w tym zamku nie ma Rose udam się z powrotem do tego lasu i wznowię poszukiwania prawdy. Ten zamek jest może i daleko dla normalnych ludzi, ale nie dla mnie. Z takiej wysokości dolecenie tam zajmie mi może pół godziny. To lecę!

Ałł! Jestem bardzo zmęczony lotem, wszystko mnie boli. Szybuję około kilometr od pałacu i upadam z cichym hukiem na ziemię. Leżę bezwładnie na suchej ziemi. Pył naokoło omiótł moje skrzydła i ciało. Moje narzędzie lotu spoczywa również na ziemi. Dysze ciężko i próbuję unormować oddech. Może i to tylko pół godziny lotu, ale mega się zmęczyłem.

Ocal Mnie!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz