Następny tydzień minął wolno i cicho. Wszystkim brakowało głośnego Oikawy i ciągłych kłótni przyjaciół. Niestety oboje zaczęli się ignorować, gdy tylko jeden jest na sali gimnastycznej, drugi odchodzi nie potrafiąc wytrzymać napięcia w jednym pomieszczeniu.
Kapitan drużyny siatkarskiej seijoh wracał w tym momencie do domu. Dochodziła druga w nocy, brunet wracał z dodatkowego treningu, które stały się już dla niego codziennością. Oczy przepełnione smutkiem zerkały na zachmurzone niebo. Jego zamyślenie przerwało nagłe uderzenie w ramię.
- Uważaj jak leziesz! - poniósł od razu głos mężczyzna, a po jego bokach stali dwaj koledzy.
- Przepraszam - mruknął pod nosem Oikawa i chciał już odejść ale nie było mu to dane, ponieważ trójka silnych mężczyzn zastawiła mu drogę.
Iwaizumi leżał na łóżku patrząc się w sufit. Rodzice się kłócili, ponieważ ojciec wrócił pijany do domu. Myśli chłopaka jednak wodziły w inną stronę, rozmyślał nad pewnym brunetem. Zawracał sobie głowę tym czy chłopak odżywia się odpowiednio, czy dba o siebie, wypoczywa... a co jeśli znowu rozmyśla nocami i nie może zasnąć? W szkole wyglądał na bardzo smutnego. Kiedy zegarek był blisko drugiej, Iwaizumi opuścił łóżko i wymknął się z domu oknem po czym ruszył do pobliskiego sklepu całodobowego aby kupić mleczny chleb. Namiastkę jego przyjaciela za którym tęsknił.
Kiedy zakupił pożywienie, ruszył w stronę parku wiedząc, że w domu zastanie tylko kłótnie na co w tej chwili nie miał najmniejszej ochoty. Iwaizumi miał już skręcić na główną ścieżkę lecz nagle usłyszał znajome głosy z ciemnej uliczki.
- Proszę, zostawcie mnie w spokoju - głos był słaby i zmęczony. Czarnowłosy bez chwili namysłu wszedł do ciemnej uliczki poszukując właściciela głosu. Im bliżej był, tym bardziej zaczął słyszeć dodatkowe trzy głosy należące do dorosłych mężczyzn.
- Skoro nie umiesz chodzić to już nigdy nie będziesz - jeden z mężczyzn uderzył w zgięcie kontuzjowanego kolana Oikawy. Chłopak pisnął z bólu i upadł na ziemię. Już miał otrzymać kolejny cios gdyby nie ciało które zakryło go sprowadzając cios na siebie. Brunet spojrzał łzawymi oczami w górę i zdziwił się niesamowicie gdy zobaczył stojącego przed nim Iwizumiego z krwawiącym nosem. Chłopak po chwili zaczął się bić z trójką mężczyzn. Większość liczebna niestety przeważała przez co Oikawa zmusił się do wstania, chwycenia pobliskiej, starej deski i uderzenia jednego z napastników w głowę. Iwaizumi od razu wykorzystał rozproszenie mężczyzn i powalił ich uderzając w czułe miejsca oraz rozwalając im twarze. Napastnicy w końcu się poddali i uciekli. Oikawa i Iwaizumi opadli na ziemię starając się złapać powietrze.
- Chyba nam się udało - powiedział Oikawa, czarnowłosy był cały posiniaczony oraz w krwi, Oikawa trzymał się za bolące kolano lecz gdy tylko zobaczył, że drugi chłopak zemdlał, przeraził się.
- Iwa-chan! Iwa-chan! - szturchał chłopaka za ramiona lecz nie otrzymał żadnej reakcji - Iwa!! Nie zostawiaj mnie tutaj! Iwaizumi! - łzy spływały po jego policzkach. Wyciągnął telefon i zadzwonił po pogotowie.
- Tu pogotowie ratunkowe, co się stało? - zapytała kobieta w słuchawce.
- I-Iwa! On leży i nie reaguje, błagam pomóżcie mu! - krzyczał przez łzy Oikawa.
- Proszę się uspokoić, jak masz na imię?
- Na chuja ci moje imię! Ratuj Iwa-chana! - krzyknął brunet zaciskając rękę na koszulce leżącego przyjaciela.
- Gdzie jesteście? -zapytała kobieta wiedząc, że pytanie o cokolwiek innego będzie na nic, Oikawa podał adres - wysyłam już karetkę, proszę cię abyś przyłożył głowę do jego klatki piersiowej i zobaczył czy twój towarzysz oddycha - powiedziała spokojnie.
CZYTASZ
What about you?
FanfictionOikawa, pomaga przyjacielowi wyznać uczucia do jego crasha nagle zmieniając się w magiczną swatkę dla swoich kolegów z drużyny. Lecz co z jego życiem miłosnym? Kto pomoże jemu z szybko bijącym sercem w stronę tylko jednej osoby, którą tak dobrze zna...