Dzień pierwszy

2.2K 130 123
                                    


Czułem, że ciepło otacza całe moje ciało, przekręciłem się na drugi bok spadając z materaca. Przebudziwszy się, otworzyłem oczy i rozejrzałem, leżałem półnagi i jedyne co widziałem to lekko unoszącą się w powietrzu mgłę, leżałem na ciemnych deskach prawdopodobnie panelach. Na początku sądziłem, że jestem na dworzu lecz aktualnie była jesień a tu gdzie się znajduje jest bardzo ciepło. Wstałem i idąc przed siebie zauważyłem ławkę i drzwi obok niej.

Jestem w saunie?

Nie zastanawiając się dłużej chwyciłem za klamkę. Wściekle nacisnąłem na nią, ale ta nie ustąpiła.  Nacisnąłem ją ponownie, znowu bez skutku, jakby drzwi się zablokowały lub były zamknięte. W pierwszej chwili poczułem jedynie narastającą złość, lecz błyskawicznie zastapił ją strach.

Poszedłem poszukać termostatu. Znajdując go, zauważyłem ustawioną temperaturę na pięćdziesiąt pięć stopni. Chwyciłem i przekręciłem na mniejszą lecz ta zwiększyła się.

- Cholera

Odruchowo przekręciłem w przeciwną stronę a temperatura się zwiększyła do sześćdziesięciu dziewięciu stopni.

- Japierdole

Podbiegłem do drzwi i szarpałem za klamkę na co ona nawet nie drgnęła.
Nagle w niewielkiej okrągłej szybie dostrzegłem cień, który powoli wyłaniał się zza kłębu pary. Ktoś uważne przypatrywał się mi z drugiej strony. Nie miałem wątpliwości, że ten ktoś się szeroko uśmiecha. Był to najbardziej przerażający uśmiech, jaki w życiu widziałem.

- Otwórz drzwi! - wrzasnąłem z całych sił. - Otwieraj!

Nie krępował mnie fakt, że byłem praktycznie nagi, ani nie przerażało mnie to, że ten ktoś mógł mi coś zrobić. To nie miało znaczenia. Liczył się tylko piekielny gorąc, który oblepiał mnie nie tylko od zewnątrz, ale i coraz mocniej od środka. Każdy oddech wtłaczał  w płuca wrzące powietrze. Nozdrza mnie piekły a gardło paliło. Przysłoniłem nos ręką a drugą szarpnąłem za klamkę z całych sił. Bezskutecznie. Za następnym razem się coś poluzowało i w głębi świadomości pojąłem, co się stało. Nacisnąłem klamkę ponownie a ta zgodnie z przeczuciami odkręciła się od zamka, a następnie głośnym hukiem upadła na panele.

- Cholerne gówno..

Oparłem czoło o drzwi. Para była tak gęsta, że niewiele widziałem.  Oczy piekły niemiłosiernie przez co musiałem nieustannie mrugać. Nawet nie byłem pewny czy po drugiej stronie faktycznie ktoś był. Od wysokiej temperatury mogło coś mi się wyobrazić.

- Otwieraj! - wrzasnąłem.

Nie miałem pojęcia, czy ktokolwiek to słyszał. Chciałem by porywacz przyszedł i mnie wypuścił. Nawet nie wiem co takiego zrobiłem, że to akurat ja zostałem uprowadzony. Głucha cisza piszczała w moich uszach i jednocześnie wyzwalała u mnie panikę, a jeszcze większą kotłownię myśli. Pochyliłem się i podniosłem klamkę, następnie próbowałem ją wcisnąć na swoje miejsce, lecz brakowało paru śrub. Musiały się potoczyć gdzieś, możliwe, że pod tą drewnianą ławkę.

Cofnąłem się dwa kroki i z impetem natarłem barkiem na drzwi. Przeszedł mnie paraliżujący ból, ale drewniane drzwi nawet nie drgnęły.

Boże.

Powoli brakowało mi powietrza. Skóra na całym ciele paliła, choć schładzał ją wciąż obficie wydzielany pot. Podłoga już była tak gorąca, że musiałem przeskakiwać z nogi na nogę. Kręciło mi się w głowie. Nie wiedziałem ile to już trwa, czasem mi się wydawało, że czas pędzi a raz, że zatrzymuje. Ból oraz cierpienie trwało w nieskończoność.

- Pomocy! - krzyczałem zdzierając sobie gardło. - Po..

Umilkłem. Zdałem sobie sprawę, że to bezcelowe. Wpuszczając dawkę wrzącego powietrza do moich płuc było jedynie kolejną torturą. Zacząłem płakać. Palił mnie każdy fragment skóry. Zacząłem wymachiwać rękoma, bo bolał mnie nawet dotyk wewnętrznej strony ramienia do pachy. W tej chwili zdałem sobie sprawę, że przestałem się pocić. Kręciło mi się w głowie. Podbicia stóp gwałtownie opuchły. Ledwo się przemieszczając wszedłem na drewnianą ławkę i wyciągnąłem głowę niemal pod sam sufit. Powietrze tam było nieco, ale tylko nieco chłodniejsze. Przede wszystkim udało mi się zaczerpnąć kilka głębokich lecz mniej bolących oddechów.

Oszalały ze strachu wpadłem na pewien pomysł. Rozejrzałem się, lecz nic prócz wciąż leżącej klamki nie znajdowało się w pomieszczeniu. Wściekły, niemal odchodzący od zmysłów zszedłem na ziemie. Nogi gwałtownie się zgięły. Wziąłem klamkę, a wstając pomogłem sobie ścianą. Każdy dotyk wytwarzał niewyobrażalny ból. Na mojej skórze pojawiały się pełne wysięków bąble. Byłem czerwony. Gotowałem się żywcem. Na zewnątrz i od środka.
Ciężko dysząc dowlokłem się do drzwi i zacząłem uderzać klamką o szybę. Wzmacniane szkło nie ustąpiło. Każdy z ciosów był słabszy od poprzedniego. Opadłem z sił. Receptory nerwowe zdawały się pracować dwa razy bardziej. Ból stawał się niewyobrażalny. Nigdy, przenigdy tak nie cierpiałem. Zacząłem uderzać dłońmi po ciele, a pękające bąble dawały krótkotrwałą ulgę. Mózg zdawał się rozsadzać mi czaszkę. Powoli traciłem przytomność. Każda próba wzięcia oddechu była cięższa od poprzedniej.
Spojrzałem się ponownie ku okienku w drzwiach umazanych własną krwią. Mimo kłębów pary ponownie dostrzegłem w niej cień.

W tamtej chwili liczyłem, że to będzie śmierć.

———————
Mam nadzieje, że się podoba.
xoxo

Porwany z miłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz