Rozdział 4

1.4K 82 4
                                    

Wszystko na swoim miejscu. Brak makijażu, kaptur na głowie, bandama na twarzy, kluczyki w kieszeni. Przez ostatnie dwa miesiące trenowałam z Brianem i Donem. Dla mnie sprowadzili do stanów Hana. To ich przyjaciel z Tokio. Nauczył mnie driftów tak, że nawet on miałby problem z pokonaniem mnie. Za godzinę wyścig. Ścigamy się dwa razy po cztery samochody na dwóch trasach. Czyli musieli się postarać, żeby zorganizować takie zawody. Mam się cały czas trzymać albo Dona, albo Briana. Oni też startują, ale nie ze mną. Chcieli mnie pooszczędzać. Jasne...

- Jedziemy. - powiedział Don. - Jak wygrasz, będę miział Jacky'ego przez dwa tygodnie.

- Dla mnie spoko.

*

Nie mogłam nic mówić, bo od razu skapnęliby się, że ścigają się z laską i nikt by ma mnie nie postawił. Siedziałam w samochodzie kilka metrów od lini startu, jak i mety. Podjeżdżam jako ostatnia. Don i Brian już wystartowali, ich trasa jest dłuższa.

- Podjeżdżamy na metę! - krzyknął prowadzący.

Samochody zaczęły się ustawiać. Podjechałam jako ostatnia. Spojrzałam na przeciwników. Dwóch nie znałam, ale jeden tuż obok mnie przyglądał mi się. To on.
Odwróciłam się i usłyszałam strzał. Ból przeszył mnie od środka. Krew spływała po moim ciele i wsiąkała w materiał mojej czarnej sukienki. Usłyszałam kroki. Ale to nie był mój oprawca. To był...

- ... Luke Hemmings i niejaki Demi.

Jak chustka spadnie na ziemię ruszacie! - z zamyślenia wyrwał mnie prowadzący. Za chwilę ruszamy. Tu nie panowały żadne zasady. Odkręciłam korki z podtlenkiem azotu. Muszę to wygrać.

Za chwilę start. Jakaś laska (czyt. dziwka) wyszła na środek i podniosła... stanik. Ładną chustkę masz panienko. Chociaż jej cycki nie były ściśnięte bandażem elastycznym, żeby nie wzbudzać podejrzeń.

Start. Ruszyłam jak najszybciej, co zrobiła także reszta. Szybko zmieniłam bieg i przyspieszyłam. Trasa ciągnęła się najpierw przez główną ulicę. Jeszcze raz zmieniłam bieg. Ale jakim cudem wcisnęli w tą skrzynię osiemnaście biegów. Chociaż wsteczny dali.

Wysunęłam się na przód zostawiając dwóch z tyłu. Szłam z Lukiem łeb w łeb.

Teraz będą ciasne uliczki. Drifty.

Nie sprawiało mi to żadnych problemów. Natomiast mój dotychczasowy przeciwnik trochę zwolnił. Chyba nie był zbyt dobry w te klocki. Jak mi przykro...

Wyskoczyłam na prostą i mój kolega zjawił się obok mojego samochodu. To ostatnia prosta. Wprowadził podtlenek azotu do paliwa i gwałtownie przyspieszył.
Za szybko.

Jak widziałam już metę powtórzyłam jego czynność. Szybko go wyprzedziłam go i przekroczyłam metę. Jako pierwsza.

Brian i Dominic już na mnie czekali. Uśmiechali się di mnie. Kilkanaście metrów za linią mety. Wysiadłam z samochodu. Nie mogłam nigdzie iść. Wokół mojego samochodu natłoczyło się mnóstwo ludzi. Zrobili miejsce dla prowadzącego i chłopaków. Otrzymałam nagrodę i odliczyłam trochę dla prowadzącego. Tak mnie nauczyli. Brian i Don pogratulowali mi, a za nimi przyszedł Luke. Kurwa.

- Ładnie prowadziłeś. - wyciągnął rękę, którą uścisnęłam. Szybko przyciągnął mnie do siebie po czym wyszeptał mi do ucha.

- Jeszcze się zobaczymy.

Furious/l.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz