Rozdział 27: Aureola

222 20 157
                                    

PRZED ROZDZIAŁEM...

Szybka ciekawostka - tytuł tego rozdziału nawiązuje do piosenki Beyonce, „Halo", który tłumacząc na polski oznacza właśnie aureole.

...

Zajęła miejsce z tyłu pojazdu, biorąc do ręki telefon. Gdy odblokowała ekran, pierwsze co zobaczyła to nieznany jej numer i SMS z dnia jej urodzin.

Zacisnęła palce wokół urządzenia, czując gniew na samą siebie z powodu tego, że nie zobaczyła tego SMSa wcześniej, ani, że nie przeczuła co się wydarzy, jakby to miało pomóc jej ochronić przyjaciółkę.

Po krótkim czasie autobus zatrzymał się bliżej centrum miasta.
Wtedy Amelia wysiadła z autobusu, kierując się w stronę przejścia dla pieszych.

Z powodu małego ruchu, nie czekając na światłach, przebiegła przez jezdnie, kolejny raz niemal biegnąc w stronę budynku, gdzie na parterze znajdował się sklep należący do matki Michelle, w którym pracowała Amelia.

Sklep był już oczywiście zamknięty. Amelia cofnęła się tak, że zatrzymała się na krawężniku, patrząc w górę, w okno pierwszego piętra budynku w którym też znajdował się sklep muzyczny.

Odetchnęła z ulgą, czując jakby spadał z niej jakiś ciężar, gdy w oknie oświetlonego lampą sufitową pokoju dostrzegła matkę Michelle, a swoją szefową, spokojnie palącą elektrycznego papierosa, gdy z ust ciemnoskórej kobiety wydobywało się odrobinę dymu.

Kobieta spojrzała w inną stronę i pomachała.
Amelia od razu spojrzała w stronę w którą kobieta pomachała i wtedy poczuła, jakby łzy same cisnęły jej się do kącików oczu.

Z drugiego końca ulicy szła Michelle, trzymająca w obu dłoniach papierowe torby, a przez ramie założoną miała małą torebkę.

Amelia korzystając z okazji, że na wąskiej uliczce znajdowało się wtedy trochę osób, przemknęła się do bramy sąsiedniego budynku, wychylając się zza rogu, widząc jak Michelle z uśmiechem patrzy w stronę matki wyglądającej przez okno, niosąc zakupy.

Widząc przyjaciółkę oraz jej matkę całą i zdrową, uśmiechnęła się sama do siebie.
Domyśliła się, że Michelle mogła po prostu nie słyszeć dzwonka telefonu lub nie wzięła urządzenia ze sobą idąc po zakupy.

Wtedy to już nie było dla niej ważne. Cieszyła się widząc jak Michelle wchodzi do bramy swojego budynku, niosąc do mieszkania zakupy, które zrobiła.

Wtedy Amelia wyszła z bramy sąsiedniego budynku, idąc w przeciwną stronę, by dotrzeć na przystanek lub do pobliskiej stacji metra.

Gdy szła, ze względu na porę i okolice, było wokół niej coraz mniej ludzi.
Rozmowy przechodniów ustały, a na ulicy słychać było głównie jej własne kroki.

Niespodziewanie słysząc kroki za sobą, zatrzymała się gwałtownie, a jej buty wydały lekki pisk ocierając się o chodnik.

Odwróciła się niespokojnie, ale był to tylko starszy mężczyzna, mijający ją szybkim krokiem, trzymający w ręku teczkę.

Amelia parsknęła śmiechem, kręcąc lekko głową, wyciągając z torby swój telefon, by sprawdzić godzinę.

Odwróciwszy się ponownie, by iść dalej w swoją stronę, niemalże podskoczyła, wydając jęk, cofając się gwałtownie, prawie wypuszczając telefon z ręki.

Przed sobą zobaczyła wysokiego, jasnoskórego bruneta ubranego w ciemnoszarą bluzę z kapturem i czarną kurtkę.

Gdy na niego wpadła, od razu spojrzała na jego zielone oczy. Robiąc gwałtowny krok w tył, prawie odskakując, wiedziała kto przed nią stoi.

Detroit: Remain Human (Connor x OC) (Detroit: Become Human Fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz