ROZDZIAŁ 26

77 19 0
                                    

Jego słowa tylko go utrzymały w jego wcześniejszym przekonaniu, że tych, co ich wrogowie wysłani, byli kompletnymi amatorami i to po całej linii. A co za tym idzie, zapewne praktycznie o niczym nie wiedzieli, bo im nic nie powiedziano. Poza tym, że czegoś mieli szukać i każdego innego spowolnić, kiedy oni tego będą dokonywać.

Tylko to mu przyszło na tę chwilę do głowy, ale i tak nie mógł przestać być czujny. Taehyung nawet nie zauważył, że nastawał już wieczór, gdy tak za wszelką cenę chciał z niego wyciągnąć informacje, co on tu robi. Nie wspominając, że on za wszelką cenę nie chciał niczego zdradzić. Co już było dla niego jeszcze bardziej podejrzane i mówiło samo za siebie, że było tak, jak podejrzewał.

Nim się zorientował, on zmienił się w nietoperza i chciał za wszelką cenę uciec. A co za tym idzie, sam musiał przemienić się w nietoperza, aby go dogonić. Nie było to łatwe, ale nie miał Taehyung innego wyboru, bo przecież nie mógł pozwolić, aby do niego dotarł. Nie przypuszczał wówczas, że napędzi porządnego stracha Jungkook’owi, co było nieuniknione, zważywszy, w jakiej formie obaj byli.

Jednak nie miał czasu nad rozmyślaniem, o tym, kiedy rozpoczął szamotanie się z jego przeciwnikiem. Aż do momentu, gdy przycisnął go do szyby, w tym samym czasie, ujrzał przerażonego Jungkook’a, który, aż z wrażenia się wywalił. Tego za żadne skarby się Taehyung nie spodziewał, bo był pewny, że on i jego przyjaciel w spokoju sobie spali.

Widać było jak na dłoni, że ich szamotanie musiało go przebudzić, co nie było mu na rękę, a raczej na skrzydło, jak w tym momencie. Nie przypuszczał, że jego przeciwnik wykorzysta jego skupienie na ucieczce, a raczej wlecenie do środka, przez uchylony lufcik. Szybko ruszył za nim, próbując za wszelką cenę nie dopuścić, aby on dotknął Jungkook’a.

Co spowodowało niemałą paranoję u Jungkook’a, który kompletnie wpadł w histerię i nie wiedział, co miał z tym fantem zrobić. A Jimin za nic nie chciał mu uwierzyć, że te dwa „stwory” tłukły im się nad głowami pod sufitem. Wcale mu się pod tym względem Taehyung nie dziwił, że tak zareagował, bo sam doskonale zdawał sobie sprawę, jak to wyglądało. Wiedział, że musiał spowolnić swojego przeciwnika, do momentu, gdy Jimin mu uwierzy, co nie było łatwe.

━━ Zostaw go! ━━ syknął Taehyung do niego w mowie nietoperzej, ale on tylko spojrzał się na niego tymi czerwonymi oczami i tylko wyszczerzył kły, nim się do niego odezwał.

━━ Dopóki go nie zabiję, nie odpuszczę! ━━ odparł na jego słowa, ale zamarł zaraz, gdy ujrzał kumpla tego, którego miał zabić, że po coś sięga.

Wówczas obaj zamarli w powietrzu, gdy Jimin wyciągnął broń palną, przygotowaną do zabijania takich jak oni. Gdyby serce mu biło, to by mu teraz na pewno wyskoczyło z piersi na ten widok. Na szczęście, jego przeciwnik pomyślał, o tym samym, więc jak najszybciej opuścili to mieszkanie. Dopiero odetchnęli z ulgą, kiedy znaleźli się z dala od nich i tej broni. Widząc, że nic z niego nie wyciągnie, musiał się go pozbyć, aby nie powiadomił o nim swoich przełożonych.

━━ To twoja ostatnią szansą, aby mi powiedzieć, kto cię wysłał i po co! ━━ warknął Taehyung, do niego przygotowując się do ostatecznego ataku.

━━ Nic, ci nie powiem, wolę umrzeć! ━━ wrzasnął do niego, co już było wiadomo, że nic z niego nie wyciągnie.

Nim się Taehyung zorientował, po jego przeciwniku nie pozostało nawet ani krzty popiołu. Co porządnie nim wstrząsnęło i już doskonale wiedział, że rankiem musi skontaktować się z odpowiednimi osobami, a tym bardziej z ojcem Jimin’a. A na pewno musiał, jak najszybciej, znaleźć się przy Jungkook’u, nieważne co by jego kumpel myślał. Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy, a co za tym idzie, musiał już się przygotować na zupełnie wszystko.


***


Dzień dla Rose zapowiadał się dość spokojnie, ale nigdy by nie przypuszczała, że na jej drodze stanie inny wampir, który tak mocno ją przeraził, że chciała jak najszybciej od niego uciec. Nie miała pojęcia, jakie on miał intencje, więc tym bardziej musiała być ostrożna, bo nie było mowy, aby z nim wygrała w walce. Gdyby jej serce potrafiło bić, zapewne wyskoczyło jej z piersi, tak bardzo się bała. Instynkt podpowiadał jej, że miał coś wspólnego z chłopakiem, którego później spotkała i jechała windą.

━━ Czyżby on miał coś wspólnego z Jimin’em? ━━ spytała Rose po chwili, odkładając torbę na kanapę i po chwili siadając obok niej i spoglądając w sufit.

Jednego była pewna, że musiała spytać się Jimin’a, bo inaczej nie było mowy, aby się uspokoiła. A z drugiej strony, nie chciała mu się zbytnio naprzykrzać, więc była w zupełnej kropce, co jej się ani trochę nie podobało, ale innego wyboru już nie miała. Wzdychając cicho, sięgnęła po telefon, aby do niego zadzwonić.

Chociaż Rose nie bardzo wiedziała, czy jednak powinna do niego dzwonić, bo mogła się pod tym względem mylić. Z drugiej strony, przecież była wampirzycą, a nie śmiertelnikiem, więc mogła po prostu teleportować się do niego, jak to miała w zwyczaju, kiedy nie chciało jej się opuszczać swojego mieszkania.

Teraz było to nieco nie na miejscu, jeśli u niego był przyjaciel i on mógł nie mieć pojęcia o istnieniu wampirów. Byłoby to nie na miejscu, gdyby tak wyskoczyła niczym, jak Filip z konopi. Dlatego też do czasu, gdy Jimin nie będzie potrzebował jej pomocy, nie powinna sama, jeśli nie będę musiała, im przeszkadzać.

Niechętnie odłożyła telefon z powrotem i wstała z kanapy, aby przenieść się do swojego pokoju. Przez jej umysł przechodziły różne myśli, które wcale nie podnosiły jej na duchu. Nie chciała, aby cokolwiek mu się stało, gdy jego ojca w pobliżu nie było. Sama Rose nie mogła pojąć, czemu pozwolił swojemu przyjacielowi, aby u niego został.

Z drugiej strony, po wyglądzie, zachowaniu i aury, mogła wywnioskować, że nie miał wyboru. Ponownie westchnęła i machnęła na to ręką, bo i tak nic na to poradzić nie mogła, a znając Jimin’a, nie mógł swojego przyjaciela w potrzebie zostawić. Po umyciu rąk skierowała się do kuchni, gdzie sprawdziła zawartość lodówki i doszła do wniosku, że powinna uzupełnić zapas krwi, bo się kończył.

A przecież nie mogła w kółko zawracać głowy Jimin’owi, kiedy nie potrzebowała jego krwi. Może i była jego partnerką, ale nie był on jej sygnatariuszem, więc nie była skazana jedynie na jego krew. Szybko wyciągnęła z lodówki paczkę i włożyła do mikrofalówki, ustawiając odpowiedni czas podgrzewania. W tym czasie wzięła krótką kąpiel, aby nieco się odświeżyć. Niczym jak w zegarku, gdy tylko się przebrała, usłyszała dźwięk mikrofalówki, która dawała znać, że już jest jedzenie gotowe.

Sumgyeojin Jinli | TOM 01 [ taekook / PL ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz