~ Karol ~
Dzisiaj pogrzeb... Nie udało się już nic zrobić. One umarły... Zostawiły nas, ochroniły Hubiego... Do cholery, to mój chłopak, to powinienem być ja. To ja powinienem go obronić, to mnie powinien przejechać tamten jebany samochód, Doknezianki powinny teraz siedzieć bezpiecznie u mnie w domu, palić frytki i odprawiać jakieś rytuały z Łukaszem. Hubert powinien teraz być w Bielsku, w swoim łóżku, głaszcząc Nalę. Dlaczego to wszystko się tak potoczyło? Dlaczego akurat one...
- Kari, zaraz wychodzimy - wyrwał mnie z zamyślenia Hubi. Stał przede mną, ubrany w czarny garnitur, z włosami nieułożonymi na swój słynny pędzel, w ręce trzymał kartkę z napisem "DxD is real forever, dla was i dzięki wam".
Przypomniało mi się jak pewnego wieczoru siedzieliśmy wszyscy w salonie i jak zwykle coś jedliśmy. Wtedy jedna z nich powiedziała "Jeśli umrzemy przed wami, zakopcie razem z naszymi trumnami kartkę z napisem DxD is real. Niech na pogrzebie puszczą Uciekliśmy z Wyspy, Odę do Cyryla i Łódeczkę. Na stypie muszą być frytki, pomidorowa, naleśniki i pizza. Otwórzcie piccolo i świętujcie. Nie martwcie się nami, jeśli faktycznie umrzemy - będziemy w lepszym świecie, ale kto wie, może wcale nie umrzemy...? Hubert ma przyjść w roztrzepanych włosach, a ty Karol masz wyglądać, jakbyś szedł na własny ślub. Masz wziąć ze sobą ukulele i sam nam zagrać Odę do Cyryla. Zaproście wszystkich, którzy wierzyli w Doknezianki, a nie Skuterki, zaproście Ekipę, ale nie oddawajcie im busa. Zaproście Tajemniczy Zakon Wyznawców DxD, Wolny Zakon i całą resztę shiperek i shiperów DxD. Pochowajcie nas w Warszawie, wszystkie koło siebie. A przede wszystkim, po pogrzebie, kiedy wrócicie już do domu, żyjcie dalej swoim życiem. Nie przejmujcie się nami, ani tym co się z nami dzieje. Jeśli uwierzycie w to, że jesteśmy w stanie do was powrócić, to powrócimy. I pamiętajcie, że kochałyśmy was, kochamy i będziemy kochać już zawsze." Po tych słowach uśmiechnęła się do nas czule i spowrotem zabrała się za jedzenie.
Skoro taka była ich wola, to tak zrobiliśmy. O trzynastej rozpoczęła się cała ceremonia, jakimś cudem namówiliśmy kościół i ich rodziny, aby zrobić te wszystkie rzeczy. Przyszło o wiele więcej osób niż się spodziewałem. Wzruszające, jak wiele ludzi je kochało. Mam nadzieję, że faktycznie są teraz w lepszym świecie i skaczą sobie wesoło z Dinozarami.
- H-hej - usłyszałem jakiś znajomy głos. Odwróciłem się i zobaczyłem szefa Skuterków.
- Cześć? - zdziwiłem się.
- W imieniu całych Skuterków, chciałem przeprosić. Może i nienawidziliśmy Doknezianek, ale nie zasłużyły na taką szybką śmierć. Współczuję wam i ich rodzinom. Przepraszam jeszcze raz...
Zdziwiło mnie to trochę, nie sądziłem, że ktoś z ich grupy w ogóle się tutaj pojawi, ale najwidoczniej pozory mylą. Nie chciałem już mu nic wypominać, dzisiejszy dzień należy do Doknezianek i nie miałem zamiaru rozpoczynać jakiejś kolejnej dramy.
- Dzięki... Czy coś - uśmiechnąłem się lekko. Chłopak oddał gest i odszedł smutno w stronę innych dzieci.
***
Kręciłem się po restauracji ogarniając gości i jedzenie, kiedy to nagle podeszła do mnie jakaś blondynka.
- Cześć, Hania jestem. Kochałam Doknezianki całym sercem, zresztą nadal je kocham. Jak usłyszałam o... tym, to się załamałam, nie wyobrażam sobie co ty i Doknes musicie czuć, ale chciałam powiedzieć, że wspieram was i od zawsze jestem z wami - uśmiechnęła się nieśmiało.
- Hej... Nie jesteś przypadkiem tą Hanią ze Szczecina, która dała Kini paczkę dla nich? - sam nie wiem czemu to powiedziałem, jakoś tak słowa same płynęły z moich ust.
- Tak... - zawstydziła się - To ja.
- Opowiadała mi o tobie. Dziękuję, że z nami jesteś. To naprawdę bardzo dla nas ważne - uśmiechnąłem się czule, a ona mnie przytuliła. Urocza jest.
***
Minęło kilka tygodni, jest już po świętach, zaraz sylwester. Nadal nie mogłem przywyknąć do tej ciszy w moim domu. Hubi na początku stycznia jedzie spowrotem do Bielska. Chcieliśmy razem zamieszkać, ale zrobimy to chyba dopiero w lutym, albo nawet później.
Siedziałem więc w salonie i w zupełnej ciszy jadłem tosty z mojego przepisu. Już nigdy nie zjem ich w wykonaniu Doknezianek... Tęsknię za nimi...
- Cześć misiu - wszedł do domu Hubi.
- Hej... - odparłem cicho.
- Znowu o nich myślisz...? Chodź tu... - rozłożył ręce, a ja mocno się w niego wtuliłem.
- Kocham cię Damian - szepnąłem.
- Ja ciebie też Diler - zaśmiał się lekko i przytulił mnie mocniej do siebie.
KONIEC
Przepraszam, wiem że mnie za to zabijecie. Ale nie martwcie się, pamiętajcie, że Doknezianki nigdy nie umierają, a ludzie często robią drugie części książek...
CZYTASZ
To wszystko przez widzów! DxD [ZAKOŃCZONE]
Fanfiction⚠DxD⚠ ⚠Sceny 18+⚠ ⚠Przekleństwa⚠ Pewna grupka yaoistek, dodaje Karola i Huberta do grupki na messengerze. Przez kilka miesięcy "Doknezianki" planują, jak sprawić, aby DxD było prawdziwe. Pewnego dnia, dziewczyny wprowadzają swój plan w życie... tak...