Rozdział 32 If I could fly

194 7 11
                                    

Właśnie piętro chłopaków miała dwie godziny przerwy. Większość nich spędzała ten czas w swoich pokojach. Za oknem było szaro, możliwe, że nawet lekko burzowo. Harry spał słodko zawinięty kocem po stronie swojego partnera. Louis natomiast był dość niespokojny. Postanowił ubrać wygodne spodnie dresowe. Następnie otworzył szafę bruneta i wyjął jedną z bluz. Bez zastanowienia założył ją na siebie.

Szatyn zszedł korytarzem w stronę świetlicy. Pokój był cały pusty. Chłopak usiadł w fotelu i chwycił gitarę. Przez chwilę po prostu studiował instrument, aż w końcu poruszył palcami wydobywając pierwszy akord. Przełamując się, zaczął grać przyjemną dla ucha melodię


Cicho śpiewał piosenkę, przed oczami ciągle mając obraz swojego chłopaka. Poczuł, jak po jego policzku powoli spływa samotna łza. Nagle silna dłoń chwyciła podbródek szatyna i skierowała ku górze łącząc ich usta w słodkim pocałunku

-Nie chwaliłeś się, że jesteś taki uzdolniony - oznajmił wesoło Harry ścierając łzę z policzka partnera

-Nie pytałeś - Louis wzruszył ramionami odkładając gitarę obok fotela.

Brunet lekko zachichotał ciągle wpatrując się w starszego. Niebieskooki wyciągnął ręce przed siebie zapraszając współlokatora na swoje kolana. Harry ułożył się wygodnie kładąc głowę na ramieniu partnera. Szatyn oplótł talie młodszego, a drugą rękę złapał jego udo

-Śliczna piosenka, czyja to? - zaciekawił się po kilku minutach zielonooki

-Moja, czasami lubię sobie coś popróbować - westchnął Louis gładząc delikatnie nogę partnera przez materiał spodni

-Co cię inspiruje? - zapytał Harry lekko oddalając głowę

-Do tej piosenki zainspirowałeś mnie ty, tak właściwie

-Zagrasz mi kiedyś całą?

-Może być nawet teraz

Jak na zawołanie brunet usiadł na podłodze przed fotelem z zafascynowaniem wpatrując się w swojego chłopaka. Louis chwycił gitarę, tym razem od razu zaczął grać czystą melodię. Magiczny głos wydobywał się z jego gardła, a wszystkie słowa były szczere. Zielonooki czuł, jak jego oczy robią się lekko zaszklone, jednak przez całą piosenkę nie wypuścił ani jednej łzy

-Kochanie, nie płacz - zwrócił uwagę Louis po zakończeniu piosenki

-To po prostu było takie piękne Lou - wzruszał się młodszy.

Szatyn cicho zachichotał odkładając instrument.

***

Właściwie przez cały dzień utrzymywała się nędzna pogoda. Nikogo to nie dziwiło, że takie dni będą coraz częściej. W końcu zostały tylko dwa tygodnie do września.

Po obiedzie Louis od razu położył się w łóżku przy samej ścianie. Ciągle ubrany był w dresowy zestaw. Młodszy chłopak zrozumiał, że jego chłopak jeszcze do końca nie wyzdrowiał, nie ważne, że twierdził inaczej. Harry podszedł do szafy robiąc tam lekkie porządki. Wziął przykład ze współlokatora i posortował swoje rzeczy. Starał się na niczym nie skupiać, ale jego myśli i tak ciągle wracały do zbliżającego się wyjazdu. Na szczęście chwilową samotność przerwało mu pukanie do drzwi. Brunet bez zastanowienia poszedł otworzyć

-Cześć, mam dość prywatną sprawę - oznajmił na wstępie Luke opierając się o framugę drzwi

-Ciebie też miło widzieć - prychnął brunet wpuszczając przyjaciela do środka

Somewhere in nowhere | Larry Stylinson | Part 1 Summer CampOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz