Sny po nadmiarze Prosseco nie są normalne. Dziś postanowiły wziąć udział w szalonym wyścigu o moją podświadomość. Brunch w Café Bristol, bankiet w blasku kryształowego kandelabra, który po chwili przekształca się w wirującą w zawrotnym tempie kulę dyskotekową przy akompaniamencie niezrozumiałych pijackich bełkotów. Czując tępe pulsowanie w skroniach, które zapowiada ciężki poranek z jękiem przewracam się na drugi bok. Nagle coś ciepłego i ciężkiego spoczęło w okolicach mojej talii. Niechętnie otwieram oczy i krzywię się pod wpływem ostrych promieni słonecznych wpadających przez uchylone okno- jestem pewna, że zasłoniłam je przed snem. Leniwie podnoszę rękę próbując zrzucić z siebie nieznany ciężar. Moja dłoń natrafia na... inną dłoń?! Natychmiast się budzę i gwałtownie podnoszę do pozycji siedzącej.
Obok mnie leży pogrążony we śnie dobrze zbudowany brunet. Na jego przymkniętych powiekach widać jeszcze resztki rozmazanej, czarnej kredki. Moją uwagę przyciągają długie, ciemne rzęsy. Błogi wyraz twarzy mężczyzny kontrastuje z ostrymi rysami- wydatnymi kośćmi policzkowymi i mocno zarysowaną szczęką. Ciemne, niesforne kosmyki włosów okalają jego oblicze. Moje spojrzenie prześlizguje się na wytatuowaną pierś, która rytmicznie unosi się i opada. Zjeżdża coraz niżej i zatrzymuje się na kołdrze okrywającej go od pasa w dół. Ciekawe co się pod nią kryje... Nagle dociera do mnie absurd całej sytuacji: Jakiś obcy (conajmniej półnagi) typ leży ze mną w łóżku! Rozglądam się po pokoju i zauważam męską garderobę rozrzuconą na podłodze. Co się tu do cholery dzieje?!
Jak oparzona wyskakuję z łóżka. Mój gwałtowny ruch budzi nieznajomego, mężczyzna przeciąga się leniwie, a spojrzenie jego zaspanych, orzechowych oczu pada na moją osobę. Nabieram oddech by zadać wszystkie pytania jakie kłębią się w mojej głowie, lecz przerywa mi głęboki, zachrypły głos:
- Puszka z kawą jest w szafce nad zlewem, łazienka na lewo, nie dostaniesz mojego numeru, a jak będziesz już w kuchni to możesz zrobić śniadanie.
Odebrało mi mowę. Co za arogancki dupek. Za kogo on się ma?! Osłupiała wpatrywałam się w nieznajomego, który bezwstydnie lustrował mnie od stóp do głów. Jego łobuzerskie spojrzenie zatrzymało się w okolicach mojego biustu, a brwi uniosły się sugestywnie.
- Nie bój się, nie gryzę... Chyba, że ładnie poprosisz.
W tym momencie puściły mi hamulce i pierwsza rzecz jaka wpadła mi w ręce już leciała w stronę intruza.
- Ej, ale Gilbert w to nie mieszaj!- powiedział w ostatniej chwili uchylając się od tomiku "Jedź, módl się, kochaj" w twardej okładce.
- Kimkolwiek jest, wynoś się stąd, albo uszkodzona książka będzie twoim najmniejszym zmartwieniem!- wrzasnęłam w przypływie furii. Już miałam sięgnąć po kolejną amunicję, wtem drzwi do sypialni otworzyły się z hukiem.
- Co tu się kurwa wyprawia?!
CZYTASZ
I'm not like other ragazze
FanficI know that you hate this place Not a trace Of me would argue Honey, we should run away \Hozier "To Be Alone"\ To była jedna z tych ciepłych, słonecznych i pełnych życia wiosen, która przejęła ulice Rzymu. Anastazję, jak wielu innych, przywiała do m...