Julio
Od zawsze lubiłem oglądać zachód słońca, było to zjawisko tak naturalne. Nikt, nie miał na nie żadnego wpływu, żaden najbardziej wpływowy człowiek na całym świecie, nie mógł tego zmienić.
Gdy słońce chowało się za horyzont do snu, większość ludzi szła za jego przykładem i tylko, nie liczni uwielbiali mrok, który się za tym kryje.
Odkąd pamiętam zawsze chowałem się w ciemnościach. Nigdy mi to nie przeszkadzało. Lecz teraz, jak się okazuje, jest to jedyna pora, w której mogę wyjść na zewnątrz. Pora dzięki, której mogę czuć się przez moment bezpiecznie...
Jak co wieczór, siedzę na niewielkiej skarpie nie daleko domu i obserwuje wszystko z daleka. Jednocześnie ukrywając swoją twarz pod wielkim kapturem czarnej bluzy. Muszę pozostać dla wszystkich niewidzialny.
- Myślisz, że popełniłem błąd? Że, przyjdzie mi, za to wszystko zapłacić ? - Wciągnąłem głośno powietrze, czekając jednocześnie na odpowiedź jedynego człowieka, który przy mnie pozostał. Jedynego człowieka, na którego mogę teraz liczyć i jedyny, z którym mogę rozmawiać bez tajemnic.
- Za jakiś czas chłopcze spojrzysz na to wszystko inaczej. Wiem też, że jest Ci ciężko, ale czasu już nie cofniesz. Musisz to przetrwać i przeczekać spokojnie. - staruszek podrapał się po głowie, obserwując zachód słońca.
- Wiem, ale wkurwia mnie ta bezczynność. Siedzę co noc na jakiejś jebanej skarpie, oglądając w kółko to samo. Moją rodzinę, z którą nie mogę być. To jest tak cholernie trudne.
Jestem bezradny, tamte wydarzenia zmieniły całe nasze życie. Myślałem, że mam już wszystko pod kontrolą. Jednak nie, ojciec jak zawsze zostawił nam kilka niespodzianek, które jak się okazuje, nie należały do najmilszych. Nawet za grobu, potrafi niszczyć mi życie. A ja, nawet nie mogę nic z tym zrobić.
- Przynajmniej tam jest wszystko dobrze, nie musisz się martwić - wskazał głową na dom.
Mendoza za każdym razem, próbował pokazać mi dobre strony tego całego gówna, ale ja miałem całkiem inne zdanie na ten temat. Wstałem z miejsca, na którym siedziałem od ponad godziny, poprawiając kaptur, odwróciłem się od staruszka i ruszyłem w stronę mojego auta, które stało zaparkowane w ukryciu, tak samo jak ja. Ukryty, kurwa przed całym światem.
- Muszę już iść, nie chcę, aby ktoś mnie przez przypadek zobaczył. - po tych słowach, oddaliłem się, tracąc Mendoze z oczu.
- Uważaj na siebie chłopcze, za jakiś czas wróci wszystko do normy. Sam zobaczysz Julio. - Mendoza krzyknął za mną na pożegnanie, lecz ja już nie miałem ochoty go więcej słuchać. Żadne słowa, które wypowie nie będą w stanie mnie w jakikolwiek sposób po cieszyć.
Myśli, że jest mi łatwo żyć z daleka. Dobrze wiem o tym, że już nigdy więcej, nie będę mógł przytulić własnego syna, ani poczuć ukochanej kobiety. Straciłem wszystko w ciągu zaledwie kilku minut. Nie spodziewając się tego, przestałem być na chwilę czujny. Za to teraz muszę żyć jak jakiś pierdolony duch, jak ktoś kto nigdy nie istniał.
Pół godziny później, wróciłem do mojego nowego domu, a raczej małego okropnego mieszkania w jakiejś paskudnej kamienicy, która nie rzuca się nikomu w oczy. Wziąłem butelkę whisky ze stolika, od razu popijając prosto z gwinta, jednocześnie siadając na stary fotel.
Od kilku miesięcy oglądam te same zdjęcia mojej rodziny, która przez pewien czas była taka szczęśliwa. Uśmiech syna, który nigdy nie schodził z jego małej buzi. Był i nadal jest dla mnie najpiękniejszą rzeczą jaką mogłem w życiu zobaczyć. Natomiast, miłość mojej Poli, była dla mnie lekiem na moje złamane niegdyś przez ojca serce. Pedro, mój jedyny brat, który zawsze przy nas był. Co prawda, potrafił wkurzać jak nikt inny, jednak pomimo wszystko był, stał obok mnie, towarzyszące w najlepszych, jak i najgorszych chwilach mojego życia. Kochał moją całą rodzinę, zaakceptował nasze wady i chociaż nigdy do tego się nie przyznał, to ja o tym wiedziałem.
A teraz, siedzę sam wracając do wspomnień, które wydają się tak kurewsko odległe. Mam jedynie nadzieję, że nie potrwa to już długo i moje błędy zostaną wybaczone..... Jednak, zanim będzie mogło to nastąpić, muszę wymyślić jakiś plan dzięki, któremu będę mógł stać się znowu żywy. O ile w ogóle jest to jeszcze możliwe?
CZYTASZ
Rozłączeni w czasie. Tom 2 Zakończona
RomanceKiedy w życiu układa się wszystko idealnie, to zawsze coś musi się w końcu zepsuć. Julio myśląc, że demony przeszłości nie zagrażają już jego rodzinie, wkrótce odkryje jak bardzo się mylił. Czy miłość przezwycięży śmierć? Czy nowi wrogowie okażą lit...