Prolog

66 13 29
                                    

- Tak, biorę. - odpowiedział chłopak, który stał naprzeciwko Harry'ego.

- Czy ty Harry Styles'e bierzesz Ryana Goslinga za męża i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że go nie opuścisz aż do śmierci? - pytanie padło z ust księdza. Harry wiedział jak będzie brzmiała odpowiedz. BO KTO BY NIE CHCIAŁ POLUBIĆ RAYANA GOSLINGA?!

Rozejrzał się. Znajdowali się na plaży. Było cudownie, tak jak sobie to wymarzył. Długi, biały dywan prowadzący do ołtarza, pokryty płatkami czerwonych róż, a wokół niego w tym samym kolorze krzesła na których siedzieli goście. W pierwszym rzędzie siedziała jego Mama, która uśmiechała się od ucha do ucha. Zaraz obok siedziała Gemma razem ze swoim chłopakiem, gdy napotkała wzrok Harry'ego uśmiechnęła się, dodając mu otuchy. Za nimi siedziała jego dalsza rodzina, którą widzi prawdopodobnie pierwszy i ostatni raz.

Było idealnie.

- Tak, biorę

- Zgodziliście się poślubić siebie i dokonaliście tego przed tą grupą świadków, dając i przysięgając sobie wzajemna miłość, a także ją ślubując, składaniem sobie przysięgi i wymieniając się obrączkami, tak mocą nadaną mi przez stan Hawaje, niniejszym ogłaszam Was Mężem i Mężem. Możesz teraz pocałować pana młodego.

Harry z uśmiechem na twarzy nachylił się by to wykonać, gdy nagle usłyszał.

- Dalej Zayn, ruszaj swoje grube dupsko! Nie mamy całego dnia!!

Czekaj co?

- Przebiegliśmy już 10 kółek, nie mam już siły!!

Otworzył zdezorientowany oczy, czego od razu pożałował, bo słońce padające z okna podrażniło jego oczy. Skrzywił się i zamknął je z powrotem. Leżał jeszcze chwilę na łóżku, próbując dokończyć sen, gdy znów usłyszał.

- ZAYN! Wstawaj w tej chwili!! Jeszcze 4 kółka, dasz rade! DALEJ!!

Harry jęknął zirytowany. Jest sobota, dzień w którym może w spokoju pospać dłużej, a ktoś budzi go o 9:00 rano.

Kto wstaje o tej godzinie w sobotę?

Skopuje kołdrę na ziemie i wstaje, leniwie przecierając swoje posklejane powieki. Podchodzi do okna, za którego dochodzą te irytujące wrzaski. Otwiera je, a jego twarz owiewa czerwcowy, poranny wietrzyk, który przypomina mu, że do wakacji pozostał jeszcze tylko niecały miesiąc.

Swój wzrok kieruje na podwórko znajdujące się zaraz obok jego domu, gdzie dostrzega dwie osoby, które prawdopodobnie przyczyniły się do przerwania jego cudownego snu. Przewraca oczami gdy je rozpoznaje.

Już otwiera usta, by zwrócić im uwagę. Jednak rezygnuje z tego, gdy napotyka parę błękitnych oczu, wpatrujących się w niego. A na twarzy ich właściciela dostrzega chytry uśmieszek.

- Zrób zdjęcie Styles, wystarczy na dłużej. - mówi chłopak i po chwili wybucha śmiechem wraz ze swoim przyjacielem.

Policzki Harry'ego momentalnie pokrywają się rumieńcem. Chce się jakoś odgryźć, ale nie wie jak, więc po prostu pokazuje mu środkowego palca, co wywołuje u chłopaka głośniejszy śmiech. Zamyka okno i wycofuje się do środka swojego pokoju.
Tylko jedna osoba jest w stanie popsuć mu dzień z samego rana.

Pieprzony Louis Tomlinson.

♡♡♡

Witam was wszystkich w moim pierwszym opowiadaniu!! Mam nadzieję, że zyska ono waszą uwagę i przebrniemy przez nie razem. Nie wiem jeszcze niestety, jak często będą pojawiały się rozdziały, ale chciałabym, abyście dali znać, jak podoba wam się prolog i czy bylibyście chętni czytaniem tego.
love, love, love <3

All I Want Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz