[1] Początki ✓

352 19 11
                                    

Siedziałam sobie spokojnie w jednej ze salek. 

Chciałam nieco odetchnąć od tak sporej ilości informacji, której się nałykałam przez ostatni tydzień.

Te siedem dni było strasznie wyczerpujące i po prostu musiałam pomyśleć w spokoju, czym mogę się jeszcze zająć, a co lepiej zostawić na później. 

Tu był mój pokój. 

Każdego ucznia przydzielono gdzie indziej. 

Rzadko zdarzało się, że ktoś musiał spać we dwójkę, czy we trójkę. 

Nas wszystkich jest około dwieście, choć niedawno przybyło jeszcze kilka innych młodzików. Mimo że większość salonów wyglądała tak samo, wcale tak nie było. 

Każdy udomowił się na swój własny sposób, co po niektóre rzeczy pozmieniał, poustawiał inaczej, a co po niektóre rzeczy zostawiono. 

Ściany u mnie na przykład były jaskrawe, w dodatku miałam ogromną lampę, parę półek, wieszak i inne gadżety. 

Miałam zasięg do HoloNetu, tablet, parę zapasowych mieczy świetlnych, więc zbytnio nie narzekałam. 

Miałam tu dużo wolnego miejsca przykładowo na gimnastykę oraz na poranne wygibasy. 

Codziennie u nas odbywały się cztery treningi; o dziewiątej, o dwunastej, o szesnastej oraz o dwudziestej.

Wtedy gromadziliśmy się w sali głównej, która była znacznie obszerniejsza, niż pozostałe sale razem wzięte. 

Zdarzało się jednak też tak, że nie zawsze przybywaliśmy na ustalone godziny, ponieważ czasem wychodziliśmy na misje, spóźnialiśmy się. 

Wtedy ustawiano nam inne pory ćwiczeń.

Niekiedy byliśmy sami na patrolach, a niekiedy z jakimś mistrzem. 

Przeważnie uczył nas Mistrz Chen, o którym już wspominałam na początku. 

Na samym środku sufitu w hali wisiał żyrandol. 

Był tu ogrom korytarzy, krętych dróg, a cały budynek kojarzył mi się nieco z wielkim, pięknie ozdobionym pałacem o charakterze feudalnym z dobrze skonstruowaną architekturą i strukturą, z mnóstwem filarów i witraży na szybach. 

Po chwili wstałam. 

Chciałam trochę rozprostować nogi, więc przejrzałam się w dużym lustrze, które wisi na ścianie, obróciłam się z parę razy, delektując się swoim widokiem i wyszłam, zamykając za sobą drzwi.

Przeważnie nikt nie przychodził tutaj, no chyba że ktoś miał do mnie jakąś ważną sprawę.

 Prawdopodobnie jeszcze nie minął koniec przerwy piętnastominutowej, bo jedyne co słyszę, to głuchą ciszę, która obija mi się o uszy. 

Czyżby większość jeszcze spała? 

Być może niektórzy grają ze sobą, paplają albo układają domki z kart. 

Niesforna uczennica: Początek wojny || Część pierwsza ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz