POV Dream
- Ja już się będę zwijał. Muszę załatwić kilka spraw, ale postaram się odezwać jutro. - wydusił z siebie ewidentnie zmęczony ziewając na koniec zdania.
- Nie ma problemu, dobranoc. - odpowiedziałem dosyć znudzonym głosem, chociaż w środku cieszyłem się, że na połączeniu zostanie tylko moja skromna osoba i George. Nie wiem czemu, ale to właśnie z nim miałem lepsze relacje niż z Tobym. Oczywiście - obydwoje byli moimi najlepszymi przyjaciółmi, jednak to właśnie z brązowookim łączyła mnie silniejsza więź. Zależało mi na nim jak na bracie, bo to właśnie nim dla mnie w pewnym sensie był.
Tubbo - bo tak właśnie nazywaliśmy naszego przyjaciela - wyszedł z rozmowy, zostawiając naszą dwójkę absolutnie samą. Westchnąłem głośno i oparłem się o krzesło biurkowe krzyżując ręce za głową. Wsłuchiwałem się w głuchą ciszę, lecz nie niezręczną, a wręcz przeciwnie - przyjemną.
- But you'll never be alone
I'll be with you from dusk till dawn
I'll be with you from dusk till dawn
Baby i'm right here... - brunet zaczął śpiewać dobrze znaną mi piosenkę. Nie przepadałem za nią, ale wiedziałem jak bardzo ją kocha. Często ją śpiewa, a nie będę ukrywać, że jego cover jest zdecydowanie lepszy od oryginału. Tak właściwie to wszystko w jego wersji jest lepsze.Teraz już tylko nucił, co i tak sprawiało mi przyjemność. Przymknąłem oczy czerpiąc satysfakcję z tej krótkiej chwili. Słyszałem jego ciche pomrukanie w rytm dalszej części piosenki. Po plecach przeszedł mnie ciepły dreszcz.
- Lubię gdy śpiewasz... - wymamrotałem ledwo zrozumiale, lecz chłopak dokładnie usłyszał co mówię. Parsknął cicho śmiechem i niestety to był koniec jego występu. Obydwa kąciki mych ust unosiły się bez mojej woli, a przed oczami widniała czerń, bo żadne oświetlenie nie odważyło się spróbować przedrzeć przez zamknięte powieki.
Teraz w rozmowie panowała już tylko lekka, unosząca się w powietrzu cisza, pieszcząc każdy mój zmysł, działając jak fale na przejrzystym morzu delikatnie obijające się o ciemne kamienie wystające spod tafli zimnej wody. Czułem jak powoli zasypiam, a zdarzało mi się to często na połączeniu z brunetem. Nie dlatego, że mnie nudził. Po prostu działał na mnie w jakimś stopniu uspokajająco.
- Boisz się śmierci? - zapytał nieoczekiwanie sprawiając, że energicznie podniosłem powieki i wlepiłem wzrok w ekran wyświetlający Discorda. Nie do końca wiedziałem jakiego rodzaju jest to pytanie i jaka odpowiedź usatysfakcjonuje chłopaka. Wydaje mi się, że żadna tego nie zrobi.
Często mówiłem to co chciał usłyszeć.- Nie. - popatrzyłem na ścianę zaklejoną różnego rodzaju neonowymi obrazkami przedstawiającymi grzyby halucynogenne, muchomory, paprocie. Oczywiście wszystko zmutowane. Lubiłem taki styl. Otoczony nim czułem się jakbym był zupełnie normalny. Kwestią sporną było to czy naprawdę jestem.
Mój rozmówca milczał przez dłuższą chwilę najprawdopodobniej zastanawiając się nad moją odpowiedzią. Ziewnąłem cicho przymykając przy tym oczy, co musiał usłyszeć, bo od razu wyrzucił z siebie proste słowa:
- Pójdź już spać. - ton jego głosu był czysty, obojętny i jakby szczerze suchy. Często zwracał się do mnie bardzo oschle, nie wiedziałem czy robił to umyślnie i co naprawdę myślał, ale nie miałem mu tego za złe.
Przystałem na tę propozycję żegnając się z przyjacielem by już po chwili wstać od biurka i runąć na wielkie, trzyosobowe łóżko. Moje ciało tonęło w materacu, zanurzało się w nim coraz głębiej sprawiając mi coraz większy komfort. Noc była wyjątkowo spokojna, księżyc oświecał ulice przy okazji wpadając do kilku pokojów przez okna. Powietrze było wilgotne, lecz zimne, przyprawiające o przyjemny dreszcz na plecach.
×=×=×
No to mamy pierwszą część.
Od razu mówię, że nie będzie to historia pokroju słodkich, wspólnie spędzonych wakacji tej dwójki.
Mam już plan na całość oprócz zakończenia, zobaczymy jak to wyjdzie.
Jeśli się spodobało to miło by było gdybyś zostawił/a gwiazdkę i obserwacje.
CZYTASZ
Old personality [] DNF []
FanficTo nie moja wina. Zmusiłeś mnie, A krew, która się wyleje I zastygnie na mych dłoniach Należy do Ciebie. ,,(...) każda osoba, która stanie mi na drodze, niezależnie od tego ile dla mnie znaczy, będzie martwa, bo choćbym miał upaść na samo dno, zeszm...