prolog

87 7 0
                                    

1974 rok, Cavetown, rezydencja Perronów.

- Zbieramy się tu dziś w przykrych okolicznościach - zaczęła Eleanor, wstając z miejsca przy końcu stołu, na którym zazwyczaj siedział jej brat.

Przeczesała jeszcze raz swoje siwe włosy zaczesane na bok. Loki opadały jej leniwie na piersi.

- Niestety nasz wódz, mój brat, wasz ojciec, dziad i wuj - spojrzała na swojego syna, jedynego potomka - zaniemógł. Jest w bardzo ciężkim stanie, każdy oddech może być jego ostatnim.

Pomimo rozpalonego kominka po zgromadzonych przeszedł dreszcz. Nikt nie mógł uwierzyć, że potężny Eric, ten który kontynuując dzieło swego ojca, wyniósł ich ród na wyżyny społeczne i materialne, mógł pokonać wszystko i wszystkich, właśnie stanął twarzą w twarz z czymś czego nie mógł przezwyciężyć - śmiercią.

Co poniektórzy zaczęli łkać, przerywając ciszę, która nastała w pomieszczeniu.

- Ale - Eleanor przerwała na chwilę, chcąc się upewnić że znów nastała cisza - lekarze sądzą, że nie jest to choroba, na pewno nie wywołana wirusami, ani niczym takim. To było zatrucie.

Wszyscy spojrzeli po sobie.

- To tyle w tej sprawie - wszystkich zdziwiły podsumowujące słowa kobiety - ale... Od teraz aż do wyjaśnienia sprawy, nikt nie ma prawa opuścić dworku.

Krewni zaczęli rozmawiać między sobą, komentując całą sytuację.

Nagle odezwał się jeden z mężczyzn, Philip, syn Erica.

- A co ze chrzestem Timothy'ego? Za dwa dni kończy 16 lat, a do ceremonii wtajemniczenia potrzebujemy wodza.

Nikt nie wiedział, że przez szparę między drzwiami Timothy obserwuje wszytko. Patrzył na swojego stryja, rodzeństwo cioteczne, brata, babkę cioteczną, jej syna i swojego ojca, który właśnie poruszył temat jego chrztu.

Był najmłodszy z rodziny, nie licząc nowonarodzonej córki siostry ciotecznej, nie wiedział na czym polega chrzest, oprócz tego że będzie go miał jak skończy 16 lat.

- Przełożymy go na jutro, rolę wodza przejmę chwilowo ja, do czasu aż po śmierci Erica, ty lub twój brat nie przejmiecie władzy. O to nie masz się co martwić - odpowiedziała bratankowi Eleanor.

- A co z ofiarą? - spytał starszy syn Philipa - mamy już kandydata?

Timothy'emu stanęło serce. Ofiara z człowieka? Na palcach odszedł od drzwi i jak był już w bezpiecznej odległości zaczął biec w stronę swojego pokoju.

Usiadł na łóżku i schował w dłoniach twarz. Co robić? Czy oni na prawdę mają zamiar zabić człowieka? Robią to na każdym chrzcie? Ucieknę! To najlepsze rozwiązanie.

W pośpiechu znalazł torbę i zaczął pakować ubrania i rzeczy ze swojej łazienki. Kiedy próbował domknąć torbę usłyszał otwierane z hukiem drzwi.

- Co tu robisz?

Dokąd Prowadzą Niebieskie OczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz