Siedzimy z Zaynem nad stawem w parku, pogoda jest ładna. Słońce przedziera się przez korony drzew, rozpryskując się przy tym na drobne promyki. Jesień nadchodzi wielkimi krokami i czuć to powietrzu. Mój humor zaczyna oddalać się ode mnie jak zawsze o tej porze roku. Temperatura w moim miejscu zamieszkania jesienią jest taka jak wszędzie, no może nie taka jak wszędzie najchłodniej to około ośmiu stopni jest to znośne ale nie dla mnie. Deszcze i melancholijna pogoda przyprawia mnie o depresję.
Kładę głowę na ramieniu chłopaka i tak trwamy aż do zachodu słońca.
Kocham go, jest moim całym światem.***
Październik.
Stoję w progu mojego nowego mieszkania w NY, czuję się bosko i choć pogoda jest straszna, nie robi to na mnie wrażenia. Mieszkanie jest małe i urządzone ze smakiem. Po otwarciu drzwi od razu znalazłam się w przytulnym salonie po prawej stronie od wejścia była ogromnych rozmiarów ściano półka (naprawdę nie wiem jak to nazwać) wyłożona książkami, albo milionami książek tak na pierwszy rzut oka.
Pod oknem salonu stało biurko, a nieopodal niego okrągły stolik otoczony trzema różnymi fotelami . Na podłodze leżał wielki niebieski dywan. Rzuciłam torby i poszłam oglądać swoje gniazdko. Łazienka klasyczna, zwykła wanna i umywalka oraz małe prostokątne kafelki, całość w kolorze bieli.
Kuchnia także była zwyczajna, szafki w kolorze beżu, kuchenka, mikrofalówka, lodówka i kilka sprzętów bez których nie dałabym rady min. ekspres do kawy.
Otworzyłam kolejne drzwi i trafiłam do swojego raju. Pokój miał ściany w kolorze szarości, na środku stało wielkie łóżko , które posłane było szaro-białą pościelą. Dwie malutkie szafki nocne stały po obu stronach a nad nimi wisiały lampki. Pod sufitem wisiała siatka na której przyczepione były maciupkie diody, wyglądało to pięknie. W sypialni były drzwi, zakładałam że będzie to łazienka ale gdy je otworzyłam zaniemówiłam, była tam mini garderoba. Wszystko było o wiele mniejsze niż w moim domu, ale o to właśnie chodziło. Byłam tu sama, sama będę musiała zatroszczyć się o lodówkę, sama będę musiała gotować i sama będę mieszkać . To coś wspaniałego. Wróciłam do sypialni i rzuciłam swoje ciało na łóżko.***
Kolejny raz poprawiłam swoją sukienkę, muszę wyglądać jak najlepiej bo to mój pierwszy dzień na stażu. Moje mieszkanie jest kilka przecznic od firmy więc mogę tam dotrzeć dzięki GPS w telefonie. Ustawiam adres ,zakładam płaszcz i wychodzę z domu uprzednio zamykając drzwi. Moje mieszkanie znajduje się w przytulnej kamienicy połączonej z innymi kamienicami. Wychodzę na ulice i odrazu mogę się spotkać z typowym ruchem nowojorskim, ludzie wyglądają jakby pędzili. Nie zwracają na siebie uwagi, nie patrzą za siebie a na ich twarzach widać tylko pośpiech. Ja idę spokojnie i to mnie zdradza, wyróżniam się i widać to na pierwszy rzut oka. Jakiś mężczyzna wpada na mnie , ale nie uracza mnie przeprosinami.
Gdy dochodzę do ogromnego drapacza chmur na manhattanie , moje serce zaczyna bić mocniej. Unoszę głowę do góry i widzę ogromny napis ' JP Morgan Chase & Co ' moje dłonie zaczynają się pocić, popycham wielkie szklane drzwi i wchodzę do środka. Pomieszczenie jest ogromne, na środku stoi ogromna recepcja w kolororze stali, po prawej stronie jest jakieś dziesięć wind, podchodzę do recepcji i mówię , że jestem od dziś na stażu. Młoda kobieta uśmiecha się i daje mi przygotowaną już plakietkę z moim imieniem i nazwiskiem. Recepcjonistka dzwoni gdzieś i mówi, że przyszłam, po chwili przychodzi kolejna kobieta z wyraźnym grymasem na twarzy i prowadzi mnie do windy. Jedziemy w kompletnej ciszy na piętro czterdziesteczwarte. Drzwi windy otwierają się a przy nich czeka już kolejna kobieta.
- Dziewczyna ma iść na rozmowę do Pana Morgana, zaprowadź ją - mówi kobieta która mnie przywiozła. Druga kobieta wydaje się być tak samo niesympatyczna jak jej koleżanka, milczy gdy idziemy do biura. Wchodzimy do ogromnego pomieszczenia , stajemy przed wielkimi mahońowymi drzwiami.
- Tu moja rola się kończy, nie wiem jak to się stało że wchodząc tu po raz pierwszy udało ci się dojść do samego szefa. On jest nieosiągalny, do końca przyszłego roku ma umówione spotkania a ty...- nie dokończyła, bo odwróciła się na pięcie i poszła w kierunku windy. Ciekawe.
Zapukałam do drzwi, a gdy usłyszałam komendę bez wahania weszłam. To pomieszczenie było inne niż reszta budynku. Panował w nim spokój, ład i porządek. Jednej ściany wcale nie było, zastąpiła ją ogromna szyba z której widać było chyba całe miasto. Na przeciw tej szyby stało ogromnych rozmiarów biurko z krzesełem i to wszystko, żadnych szaf, półek poprostu jedno biurko w pokoju który miał jakieś dwieście metrów kwadratowych.
Przy biurku siedział straszy mężczyzna, na oko miał pięćdziesiąt lat. Jego włosy były czarne, a twarz dość śniada. Uśmiechnął się na mój widok i gestem ręki wskazał był podeszła.
- Dzień dobry, nazywam się Sofia Styles i przyszłam z Pana polecenia.
- John Morgan, jestem wnukiem założyciela - mówi wychodząc zza biurka i całuje moją dłoń- chciałem cię osobiście poznać panno Styles, wiele o tobie słyszałem - kompletnie nie wiem o czym mówi i kto mógłby mu o mnie powiedzieć. Prowadzi mnie do windy i ruszamy na ostatnie piętro, gdy wychodzimy wszystkich twarze skierowane są w naszą stronę. Wszyscy patrzą na mnie ze zdziwieniem, gotowi pomyśleć że jestem kochanką pana Morgana. Mijamy sekretarkę i wchodzimy do biura takiego samego jak to w którym przed chwilą byłam. Okno na świat jest równie wielkie, a przy nim stoi równie wielkie biurko. Jeden szczegół który różni te biura to rząd ogromnych szaf na jednej ze ścian. Tak przypuszczam , bo drewno jest czarne i błyszczące.
Po chwili z szafy wychodzi osoba której bym się nigdy nie spodziewała.
- Zayn - mówi pan Morgan.
- Ojcze, jak dobrze, że ją przeprowadziłeś. Czekałem na was.
- Sofio, zdążyłaś już poznać mojego ojca chrzestnego.
- Zostawię was - mówi pan Morgan i wychodzi z biura. Stoję w totalnym szoku, nie mam pojęcia co właśnie się dzieje. Dlaczego jestem w firmie Zayn'a i co to ma znaczyć.
- Co to miało być ? - pytam - specjalnie fatygowałeś wuja by mnie tu przeprowadził ? Wiesz jak na nas patrzyli ? I co ja tu robię?
- Nie przejmuj się tym jak na ciebie patrzą, w tej firmie jest zatrudnione ponad dwieście osób tu nie znajdziesz przyjaciół. Harry prosił bym cię przyjął na staż - teraz wszystko rozumiem, mój kochany brat wszedł kolejny raz swoimi butami do mojego życia.
- Gdzie on je...- mówię, ale przestaje gdy widzę lokowatą małpę, cieszącą się do mnie z szafy która okazała się być przejściem do innego gabinetu.
- Hej księżniczko - przemawia a ja chcę już wrócić do Atlanty.Ok, po miesiącu się zebrałam i naprawdę przepraszam za to. Mam już napisany epilog i moim zdaniem jest cudny , nie mogę doczekać się aż go opublikuję. Tymczasem do napisania :*