Rozdział 41

163 7 0
                                    

Podeszliśmy do mojego brata i ujrzałam Thanosa.

- Co on tam robi?- zapytałam się.

- Nic tylko siedzi jak ten kołek.- odpowiedział blond włosy.

- Gdzie są kamienie?- dodał Steve.

- Gdzieś pod gruzami powiedziałabym ale w locie zgubiłam słuchawkę z naszym kanałem mam tylko główny, wiem tylko ze on ich nie ma i niech tak zostanie.- wytarłam złocisto-czerwoną krew z policzka.

- Wiecie ze to pułapka nie?

- Taa jakoś mi to wisi- odparł miliarder.

- Świetnie dopóki mamy na ten temat podobne zdanie.- przywołał pioruny Mjölnir'a a później topór.- Zabijmy go w końcu pożądanie.

Moje oczy zaczęły świecić zrobiłam kule mocy wyjęłam rękę przyleciał do mnie mon topór i naładowałam go moja mocą.

- Nie mogliście żyć ze świadomością porażki i co osiągnęliście? Znowu tu jestem sądziłem ze jak zgładzi polowe życia reszta wszechświata rozkwitnie ale pokazaliście mi ze to nie możliwe do póki żyją ci którzy pamiętają jak było zawsze znajda się tacy którzy nie będą zdolni zaakceptować jak może być będą się upierać. Mavey Odinsdottir wyglądasz starzej.

- Nie wyspalam się okej!?- Wnerwiłam się

- Ale to prawda straszne z nas uparciuchy- przyznał Stark.

- Tak ale jestem wdzięczny bo wreszcie wiem co muszę zrobić teraz wiem ze muszę rozwodząc cały ten wszechświat na atomy a potem z pomocą kamieni które dla mnie zebraliście stworze nowy kipiący życiem wdzięczny wszechświat. A wy chcecie mnie znów pokonać- spojzal się na mnie- Jak tak mała i wrażliwa osóbka może coś mi zrobić?

- Dużo o mnie nie wiesz....,ale to dobrze- moje oczy błysły.- A ten twój wszechświat nie ma podstaw żeby istnieć.

- Zbudowany na zgliszczach- przerwał mi Steve.

- Nikt się nie dowie bo nie będzie miał kto im powiedzieć.

Zaczęliśmy walkę ja z Thorem walczyliśmy bronią lecz czasami rzuciłam w niego mocą, Tony strzelał laserami a Steve walczył z uczuciem tarczy.
—————-

Thor naładował pioruny wycelował je w Starka które przekierował do kwiatka który z ogromna mocą strzelił w fioletowego lecz coś poszło nie po jego myśli i oberwał. Tony leżał Steve tez a nasz wróg próbował zabić mojego leżącego brata.

- „Gdzie iść atakować Thanosa? Czy pomoc Tonemu czy Steve'owi czy Thorowi ale jak pomogę im Thor umrze"- myślałam i nagle zobaczyłam jak Mjölnir się unosi i realna w Thanosa. Obejzalam się i zobaczyłam jak Steve trzyma młot walczył z nim ale ten zniszczył tarcze i rzucił kapitana daleko daleko z tad.

- Przez te wszystkie lata podbojów przemocy nie traktowałem tego osobiście ale teraz ci powiem co zrobię z twoja krnąbrną małą irytującą planetką i wiem ze mi to sprawi wielką radość.- Wtedy coś blyslo zobaczyłam wszystkich jaszczura osiłka i resztę jego armii.

Pomogłam pomoc Steve'owi. Podeszliśmy bliżej.

-Ej kapitanie słyszysz mnie?- uslyszlam- Kapitanie tu Sam zgłoś się... po twojej lewej.

Odwróciłam się i zobaczyłam pomarańczowe koło. Zobaczyłam 3 osoby.

- Shuri Ta'chala...Okoye..- powiedziałam ale nie kontrolowałam tego powtarzałam to żeby doszło do mnie kogo wlasnie zobaczyłam. Uśmiechnęłam się i wleciał Falcon. Następnie otworzyły się kolejne koła.- Peter!

- Dzień dobry pani Mave!

Wtedy Ta'chala przywołał resztę Wakandy wlecieli Assagrdczycy.

- Val skąd wytrzasnelas jednorożca?- zasmialam się.

- Na strychu znalazłam- zaśmiała się.

Wtedy podbiegł do mnie Pietro.

- Mave co się..- zobaczył....Pocałował mnie i pobiegł do Wandy.

Wyszli czarodzieje dużo czarodziei.

- I co to już wszyscy?- zapytał się Strange.

- Ale ze co ze za mało?!- Powiedział jego znajomy.

- Hej Pepper- pomachałam do niej.

Z pod gruzów wyszedł Ant- Man a w jego ręce był Bruce Rodey i królik.

- Mavey nie możemy zmarnować drugiej szansy- usłyszałam Shuri przez słuchawkę.

Westchnęłam i wyjęłam mały nożyk z kieszeni stroju.

- Wiesz Pietro..- Przecięłam sobie rękę tak 1cm w załóż- jest jeszcze tylko 1 rzecz której o mnie nie wiesz....- Rozłożyłam ręce- Ze muszę złamać zasady umysłu.

Nagle z mojej głowy i ręki wyleciała złota droga w gore.

- Aaa!- krzyknęłam z bólu na co mój chłopak podbiegł.- Odsuń się!

Wszedzie były przebłyski z mojego niezbyt łatwego dzieciństwa następnie dorastania i cierpienia, moje i wszystkich innych w okol . Gdy ból odpuścił złapałam rytm oddychania wyprostowałam się i zakrywam ranę ktorą dopiero co sobie zrobiłam.

Perspektywa Pietra.

Odszedłem trochę od Mave wstała rozprostowała się spojzala na mnie a jej oczy zaczęły się swiecic.

- Moich skrzydeł nikt nie podciął tylko je schowalam.- Powedziala a z jej pleców rozłożyły się 2 może 3 metrowe złoto- białe skrzydła a na głowie miała również złote rogi.

Perspektywa Mavey

Ahhh jak ja dawno ich nie widziałam, Pietro rozdziabal buzie wybiłam się w powietrze żeby rozruszać się trochę i wylądowałam.

Moje oczy i żyły zaczęły iskrzyć tak samo jak skrzydła. Stanęłam obok mojego chłopaka i uśmiechnęłam się gdy ten ciagle spoglądał na mnie ze zdziwieniem.

- Tego się nie spodziewałem.- wydukal

- Avengers!...- przywołał Mjölnir'a- Do boju!- krzyknął kapitan i ruszyliśmy.
________________________________

ᴍᴀᴠᴇʏ- ᴏᴅɪɴs' ᴅᴀᴜɢʜᴛᴇʀOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz