8. Arms of a stranger

59 12 1
                                    



Miłego czytania :) 


You left me with nothing

Now I'm lying in the arms of a stranger

But why do I think of you?

You left me with nothing

Śpiewanie tej piosenki dziś w nocy wydaje się złym pomysłem, takim najgorszym z najgorszych. Od początku wie, że powinien sobie odpuścić, ale robi to dla fanów, nie chce ich zawieść nawet teraz, kiedy sam jest o krok od upadku. Jest w Nowym Jorku, znajdują się dokładnie 3459 mil od siebie. Może to i dobrze, przynajmniej ma pewność, że nie zrobi czegoś głupiego, nie zniszczy jej życia, ich przyjaźni. Chociaż czasem zastanawiał się, czy przyjaciółmi można nazwać osoby, które nie mają ze sobą praktycznie żadnego kontaktu. Wydawało mu się, że to idiotyczne, rościć sobie prawa do tak bliskiej relacji, która opiera się na wsparciu, obecności i bliskości dusz, ale przecież dokładnie to łączyło go z Gemmą. Wspierał ją w każdej decyzji, którą podjęła, chociaż ona nie miała o tym pojęcia. Był obok każdego dnia, chociaż w rzeczywistości stał całkiem daleko. Czuł, że jego dusza należy tylko do niej i wiedział, że przez ten krótki okres czasu jej należała do niego.

Był wieczór, cały dzień starał się nie myśleć o tym, co się działo. Zegar wskazywał dwudziestą, a to oznaczało, że w Londynie była już pierwsza w nocy. Było już po wszystkim, a on nadal potrafił myśleć tylko o tym, jak pięknie musiała wyglądać w śnieżnobiałej sukni, w jednym z tych małych kościołów, zbudowanych ze starych cegieł, pamiętających historię i ludzi, o których nie mieli pojęcia. Wyobrażał sobie, że promienie słońca wpadały do środka przez jedno z tych dużych okien z witrażami. Mógł dostrzec, jak kolory malują różnobarwne wzory na jej jasnej skórze i białym materiale sukni. To był miły obraz, który tworzyła jego wyobraźnia. Myślał o tych chwilach, gdy ten delikatny uśmiech pojawiał się na jej ustach, rozświetlając jej twarz. Lubił sobie wyobrażać, że to on go wywołuje, on jest sprawcą tych szczęśliwych momentów i radości. Teraz mógł mieć tylko nadzieję, że uśmiechała się tak tego dnia, o którym Harry mówił najszczęśliwszy dzień życia.

Wiedział, że nie powinien wyobrażać sobie tego wszystkiego, że pewnie i tak Harry wysłał mu już odpowiednią ilość zdjęć, ale specjalnie wyłączył telefon. Nie chciał na razie na to patrzeć. Musiał się trzymać przynajmniej do czasu, aż koncert dobiegnie końca. I tak widział, że wszyscy dziwnie na niego patrzą, a przecież starał zachowywać się normalnie, tak jak zawsze. Może przez to, że przed wyjściem na scenę wypił szybko dwa drinki, a nigdy tego nie robił. Chciał im wtedy powiedzieć, że powinni się cieszyć, że w ogóle wyszedł dziś na scenę, ale wtedy musiałby odpowiedzieć na zbyt dużo pytań, wolał tego uniknąć.

Ten dzień wydawał się taki odległy, zdawał sobie sprawę, że przecież ten ślub w końcu będzie miał miejsce, ale chyba cały czas się łudził, że może w międzyczasie coś się zmieni. Wiedział, że to było naiwne z jego strony, ale wolał myśleć, że po prostu był pełen nadziei, że los sprzyjał mu trochę bardziej chociaż ten jeden raz. Był dorosłym mężczyzną, powinien wiedzieć lepiej, że jeśli sam nie zawalczy, to w jego życiu nic się nie zmieni.

Skończyła się kolejna piosenka, obrócił się i wypił trochę wody z butelki stojącej na podłodze. Zostało coraz mniej piosenek, myślał tylko o tym, by upić się w jakimś barze i zapomnieć, chociaż na chwilę zapomnieć. Odłożył butelkę i uśmiechnął się radośnie do fanów, wykrzykując do mikrofonu tytuł kolejnego utworu, usilnie starając się nie myśleć o tamtym dniu, gdy dowiedział się, że ramiona jakiegoś nieznajomego okazały się dla Gemmy lepszym miejscem.

Niewypowiedziane -  Nemma/ LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz