1.

849 62 69
                                    

??? : I niniejszym skazuję oskarżonego na 50 godzin prac społecznych w formie pomocy w hospicjum dla młodzieży!

Cholera
Przeklnąłem cicho w myślach. Mogło być zawsze gorzej.
Po całej tej formalności wyszedłem z sali sądowej. Ludzie zjadali mnie wzrokiem. Czy czuję się winny? Owszem.
   Właśnie zostałem skazany na prace z jakimiś debilami, za drobną kradzież.
W rzeczy samej, nie widziałem nic okrutnego w moim czynie, mimo iż wiem że złamałem prawo.
  Wróciłem do domu, przebrałem się z tego ciasnego garniaka w jakieś luźne ciuchy. Pracę zaczynam dopiero od jutra.
Westchnąłem ciężko, skierowałem się do łazienki. Obmyłem twarz zimną wodą i spojrzałem w lustro.

Kropelki wody spływały po moim czole, natrafiając na gęste brwi i oczy barwy zielonej pomieszanej z dosłownym "czymś".

Złapałem za ręcznik i wytarłem twarz. Oparłem się o zlew i oddałem się swojemu myśleniu.

Dlaczego policja reaguje dopiero kiedy to ktoś coś zrobi państwu? Dlaczego nie reagowali kiedy zgłaszana była przemoc w moim domu? Dlaczego nie reagowali na ojca alkoholika, katującego swoją żonę i na matkę, która osłaniała dziecko własnym ciałem. Wolała ona oberwać niż dziecko.
Dlaczego policja zareagowała jak ukradłem dosłownie "nic". Czym na dzisiejsze czasy jest butelka wody i dwa bochenki chleba? Niczym.
Więc dlaczego policja reaguje w takich błahych sprawach, gdzie nic nikomu się nie dzieje, nikt nie cierpi, nikt nie umiera?
Spuściłem głowę ku dołowi zaciskając przy tym dłonie na zlewie.

Dlaczego policja jest tak bezsilna i bezradna kiedy komuś dzieje się krzywda? Dlaczego ludzie są tacy beznadziejni? Gdzie ta słynna sąsiedzka pomoc i przyjaźń chociażby? Każdy tylko dba o własne dobro i bezpieczeństwo.

  Wziąłem głęboki wdech.
Zacisnąłem powieki.

Opanuj się. Opanowanie. Spokój.
Powtarzałem sobie w myślach.
Nikt nie może wiedzieć, jaki wrażliwy jesteś.
Aż nagle z transu wybudziło mnie uczucie dotyku na ramieniu. Odwróciłem się gwałtownie, a moim oczom ukazała się twarz przyjaciela.

??? : Wszystko okej?
  Brązowooki spojrzał się na mnie pytająco.* 

(Wydaje mi się, że Ernest ma brązowe oczy, ale jeśli się mylę to poprawcie mnie w komentarzach!!!)

K : Ta, jak zawsze. Już wróciłeś? Co tak wcześnie?

Chlopak podrapał się po karku.
Odwrócił się do mnie tyłem i zaczął rozpinać kurtkę, której wcześniej z jakiegoś powodu nie zdjął.
Ernest, bo tak ma na imię owy przyjaciel, odwrócił się na pięcie po tym jak powiesił ubranie na wieszaku.

E : Mały ruch..
Posłał mi smutny uśmiech.
Mały ruch, czyli mało ludzi.
Mało ludzi, czyli mało roboty.
Mało roboty, czyli mało kasy.
Mało kasy, czyli źle.

Pokiwalem bezradnie głową i opuściłem łazienkę. Rozsiedliśmy się w kuchni.

E : Jak twoja sprawa, złodzieju?

K : Nazwij mnie tak jeszcze raz, a będziesz zbierał zęby z podłogi pedale jebany.

Chłopak tylko zaśmiał się, wstał i nalał wody do czajnika. Podpalił palnik, na którym postawił czajnik i wyjął dwa kubki.

K : Mam 50 godzin prac społecznych w hospicjum jakimś tam.

E : Nie jest źle, liczyłem że cię zamkną. Więcej mieszkania dla mnie by było.

Szturchnąłem go w ramię. Nie miałem nastroju na żarciki.
Czekaliśmy aż zagotuje się woda, a po tym przyjaciel zalał nam kawę i każdy z nas udał się do swojego pokoju.

"𝑺𝒕𝒆𝒑 𝒃𝒚 𝒔𝒕𝒆𝒑!"  𝗗𝘅𝗗 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz